(Mario)
Ledwie się rano zwlokłem z łóżka. Nie chciało mi się kompletnie iść na ten trening. Zawsze kochałem trenować, ale teraz, gdy Felipe mi docinał, i chłopaki chętnie się do niego przyłączali, odechciewało się. I już nie były to niewinne żarty z ich strony...
No i doskonale wiedzieli, że mam kruchą psychikę. Robert próbował mnie wczoraj bronić, ale nie wychodziło mu to, tylko go zbyli.
Brakowało mi Marco, jak jasna cholera. Gdy byliśmy razem na treningu, zawsze jakoś wszystkie żarciki znieśliśmy. Z nim wszystko było łatwiejsze...
Ale teraz gdy go nie było, wszystko się zaostrzyło. Nie rozumiałem, co kierowało Felipe. Przecież nigdy się nie kłóciliśmy, mieliśmy zawsze w porządku stosunki.
Zjadłem lekkie śniadanie, spakowałem torbę i poszedłem do klubu.
Praktycznie już wszyscy przyszli, ale Roberta nie było.
- Cześć wszystkim - powiedziałem - a Robert gdzie?
- Robert zadzwonił 10 minut temu, że nie przyjdzie - oznajmił trener - ponoć całą noc wymiotował i brzuch go boli.
- Niedobrze - westchnąłem.
- Spokojnie, to na pewno nic poważnego - powiedział trener i poklepał mnie po plecach. - Masz kontakt z Marco?
- Oczywiście - odparłem - jak mógłbym nie mieć. Już z nim lepiej.
- Świetnie - powiedział trener - ale i tak naturalnie w przyszłym tygodniu z Manchesterem City nie zagra... cóż, musimy sobie jakoś radzić. Liczę, że ty będziesz w formie.
- Postaram się - powiedziałem.
- Dobra, przebierać się - powiedział trener i wyszedł z szatni.
Ledwo drzwi za sobą zamknął, a Felipe z Julianem zaczęli się głupkowato śmiać.
- Mario - odezwał się Felipe - a ten kontakt z Marco to fizyczny czy głosowy? Mam pewne wątpliwości...
Wszyscy wybuchnęli w szatni śmiechem. Wszyscy, oprócz... Moritza. Popatrzył na Felipe jak na totalnego idiotę, ale nic nie powiedział.
- Felipe, jesteś nienormalny - powiedziałem zrezygnowanym tonem. - Dlaczego ty się mnie ostatnio tak czepiasz?
- Ja? Czepiam się? - Felipe wytrzeszczył gały.
- Tak, czepiasz się - odparłem. - Marco już wie o wszystkim, co ty wygadujesz...
- Już się ukochanemu wyżalił - prychnął Julian.
- Jesteście beznadziejni - wypaliłem - leży chory w szpitalu, a wy się jeszcze nabijacie! Wiecie co, nie rozmawiam z wami...
- Ho ho, gwiazdorek ma focha - powiedział Felipe.
- Weźcie się, Felipe i Julian, ogarnijcie! - zawołał Mats. - Zostawcie tego biednego Mario w spokoju. Zakapujecie wy kiedyś, że Marco to po prostu jego przyjaciel?
- Mhm, od współżycia - palnął Felipe, aż miałem ochotę walnąć go w szczękę.
W końcu trener wszedł do szatni i nas zawołał na ćwiczenia. Powlokłem się ostatni. Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Należała do Moritza.
- Mario, nie przejmuj się tymi deklami - powiedział ze współczuciem. - Im to chyba miłości lub prawdziwej przyjaźni brakuje. Są zwyczajnie zazdrośni i muszą się dowartościować...
- I wykorzystują do tego moją kruchą psychikę - powiedziałem smutno. - Przykre! Albo mnie zwyczajnie nie lubią...
- Słuchaj, Twoja i Marco przyjaźń jest niesamowita, jak nie wstydzicie się okazywać sobie przyjacielskich uczuć, jak spędzacie ze sobą każdą chwilę. To rzadko się zdarza - powiedział Moritz - i powinieneś się tym cieszyć, a nie martwić się przez jakieś uwagi Felipe czy Juliana.
Wyszliśmy na boisko, zaczęliśmy biegać wszyscy dookoła. Biegliśmy z Moritzem na końcu, Felipe nas nagle zobaczył i krzyknął:
- Moritz, nie podrywaj! On jest zajęty!
- Spadaj - krzyknął Moritz.
- Ja ci mówię, on coś ćpie - westchnąłem.
Trening jakoś zleciał. Trochę mi się czas dłużył.
Gdy wszyscy wróciliśmy do szatni, przyszedł trener.
- Jutro trening wyjątkowo na 11 - oznajmił i wyszedł.
Felipe się ucieszył jak dziecko.
- Chłopaki, wbijamy dziś do klubu? - zapytał wesoło. - Może jakieś laski ładne będą...
- O tak! Wchodzę w to - Julian przybił sobie piątkę z czarnoskórym obrońcą Borussii.
- Ilkay, Kevin, Neven, a wy? - pytał wszystkich po kolei Felipe.
- O, Mario, a może ty wyjdziesz z nami na imprezę? - zapytał Ilkay. - Wyluzujesz się trochę... wyrwiesz sobie jakąś lalę...
- Ilkay, raczej jakiegoś lalusia - powiedział Felipe i znów wszyscy wybuchnęli śmiechem. - Nie, on ci nie wyjdzie do klubu, on będzie się dziś wypłakiwał przez słuchawkę dla Marco, jaki to Felipe jest wredny.
- Wam to tylko imprezowanie w głowie - syknąłem. - Felipe, tylko byś chlał i wyrywał panienki, a potem na treningach, to już wszyscy widzą, jak ci idzie...
- Na kacu ciężko ćwiczyć - powiedział Moritz.
- I potem się dziwi, że nie ma miejsca w pierwszym składzie - podsumowałem.
- A ty Moritz, adwokatem Mario jesteś? - zapytał Julian.
- Zostawcie go w spokoju, to naprawdę jest żałosne - powiedział Moritz.
- Mario, powiedz nam, co jest między tobą a Marco - powiedział Felipe. - Zawsze jak wychodziliśmy na jakąś imprezę do klubu, to nigdy ani Ciebie, ani Marco nie było.
- Bo idą gdzieś tylko we dwóch... - dodał Julian.
- My po prostu nie znosimy dyskotek - powiedziałem.
- Spotykacie się gdzieś we dwoje i... - Felipe dostał ataku śmiechu.
- A to bardzo możliwe! - zawołał żywo Julian. - Mario, przyznaj się, jak jesteś homo, to...
- Jesteś idiotą, wiesz? - odparłem. - Wal się...
Poczułem się strasznie. Zawiązałem jeszcze tylko sznurówki od butów i prędko wyszedłem. Zacząłem biec...
Nadia wyjechała, Robert czuł się niedobrze i na pewno nie miał ochoty wysłuchiwać zażaleń. Nie było komu się wyżalić.
Ale najgorsze, że nie wiedziałem, za co te docinki. Może po prostu im się nudziło, albo nie wiem... może po prostu Felipe zapomniał dorosnąć?
Jeszcze chcieli mnie do klubu wyciągnąć. A ja nie cierpiałem dyskotek, Mario też nie był ich fanem. Oni się śmiali, że wolimy wybrać się na przechadzkę po parku niż głuchnąć w dusznym pomieszczeniu. Tolerancji nie znali wcale.
Wiał wiatr, liście wirowały, a ja szedłem bez celu po mieście. Co jakiś czas ktoś prosił o autograf, cierpliwie to znosiłem. W końcu postanowiłem wrócić do domu, bo już zimno zaczynało mi się robić.
Postanowiłem wysłać do niego smsa, czy ma czas i czy mogę zadzwonić, by z nim trochę porozmawiać. Niemalże natychmiast moja komórka zaczęła dzwonić, dzwonił mój przyjaciel.
- Mario, dla ciebie zawsze mam czas - powiedział Marco. - Jak tam samopoczucie?
- A daj spokój... oni się ciągle nabijają, Julian nazwał mnie homo - powiedziałem. - Felipe nie ustaje w docinkach. W ogóle, podejrzewają nas o jakieś niemoralne rzeczy - wyżaliłem się. - Tylko dlatego, że...
- Że nasza przyjaźń jest taka mocna? Że okazujemy sobie przyjacielskie uczucia? - dokończył za mnie Marco. - Nie przejmuj się tymi jełopami! W ogóle, co z Robertem?
- Robert cierpi na bóle brzucha - powiedziałem. - Marco, nie spodziewałbym się w życiu po kolegach z drużyny, że tak będą się zachowywać. Co im odwala, to nie wiem.
- Ja też nie wiem - powiedział Marco - aj, chciałbym już wyjść z tego szpitala i wrócić do Dortmundu!
- Też bym chciał, żebyś tu był - powiedziałem. - Wyciągnąć mnie dziś do klubu chcieli, bo jutro wyjątkowo trening na 11.
- A ty im odmówiłeś?
- No pewnie! Wiesz, że nie lubię dyskotek. Felipe to tylko myśli o piciu i wyrywaniu kobiet na jedną noc...
- Masakra - powiedział Marco - Ale nie łam się, naprawdę nie warto!
Rozmowa z Marco od razu polepszyła mój nastrój. I serio poczułem, że mam gdzieś głupie gadki Felipe i Juliana.
Marco wysłał mi w MMS-ie piosenkę zespołu Queen pt. "Friends Will Be Friends"
It's so easy now, cause you got friends you can trust
When you're in need of love they give you care and attention
Friends will be friends,
When you're through with life and all hope is lost
Hold out your hand cause friends will be friends !
Piosenka fenomenalna. Marco miał dobry gust. Treść tej piosenki - genialna.
Poprawił mi się humor...
*
W Berlinie praktycznie każdą chwilę spędzałam z Marco, siedziałam przy jego łóżku.
Opowiedział mi o swojej rozmowie z Mario, dowiedziałam się też, że Robert niestety choruje.
Wściekłam się jeszcze bardziej na Felipe i Juliana. Co oni sobie myśleli, żeby nazywać Mario "homo"?
Wyszłam do pobliskiego sklepu, zrobić jakieś małe zakupy. Gdy wracałam, postanowiłam zadzwonić do Mario.
- Halo? Nadia? - odezwał się. - Fajnie, że dzwonisz! Jak tam?
- Cześć Mario - powiedziałam - ze mną wszystko okej, ale co z tobą, brachu? Słyszałam, że...
- Marco ci opowiadał? A tak, wkurzają już mnie te mośki - westchnął. - Do tego Robert zachorował. Tylko Moritz mnie rozumie, reszta nie reaguje...
- Współczuję ci - powiedziałam. - Co za ch*jowa jesień! Ale nie możesz dać się zdołować Felipe!
- Marco to samo mi mówi - powiedział. - Gdyby nie treningi, przyjechałbym od razu do Berlina.
- Dobrze by było - powiedziałam. - Mam nadzieję, że Robert szybko dojdzie do siebie.
- Oby, chyba, że to grypa żołądkowa - powiedział Mario. - Parę lat temu sam to przechodziłem, nic miłego.
- Nie wątpię - powiedziałam. - Muszę kończyć, trzymaj się!
- Do zobaczenia - odparł Mario i się rozłączył.
Doszłam do hotelu, ku mojemu zdumieniu, nie zauważyłam nigdzie Baśki ani Olgi, nie czaiły się na mnie....
Weszłam zatem wyluzowana do pokoju, i nagle zamarłam. Na podłodze przed drzwiami leżała kartka z wyzwiskami. Ktoś musiał ją wsunąć przez szparę pod drzwiami...
Na tej kartce pisało :
Jesteś szmatą, zwykłą suką, która leci na kasę. Jeszcze wrócisz z podkulonym ogonem do Polski, jak cię twój Mareczek zostawi, pi*do!
Od razu wiedziałam, kto wsunął tu tę kartkę. Nikt inny jak Baśka!
Wybiegłam z pokoju z zamiarem poszukania jej, nie musiałam długo szukać. Siedziała na korytarzu w towarzystwie Olgi.
- To twoja sprawka - syknęłam, pokazując jej kartkę. - Co ty sobie wyobrażasz?!
- Masz dowody, że to ja? - odparła Baśka. - Mało to Polek przebywa w Berlinie?
- Latasz do tego kochasia do szpitala i przesiadujesz godzinami, a on i tak cię zostawi - powiedziała Olga szyderczo.
- Zazdrościsz?! Sama nie zaznałaś takiej miłości, więc na pewno to zazdrość z twojej strony - odparłam. One tylko zaczęły się śmiać.
- Miłość? Ej, a może ty tylko jego jakąś służącą jesteś, a udajesz ukochaną - odparła Baśka. To już było przegięcie...
- Jesteś głupia, po prostu głupia, i do tego zazdrosna - odparłam - idź sobie sponsorów szukać, a nie mnie prześladujesz...
Baśka nie zareagowała, bo tylko się głupio śmiała. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do pokoju.
Przeczytałam jeszcze raz tekst, który widniał na kartce i łzy stanęły mi w oczach.
Nie! To była zwykła głupota durnej Baśki.
Czy facet, od którego tyle czułości doznałam, mógłby mnie w takiej chwili zostawić? Nawet nic tego nie zapowiadało. Między nami było idealnie. Porwałam tę kartkę i wrzuciłam do kosza.
Usiadłam przy oknie, obserwowałam z góry miasto. Powoli nerwy się ukoiły.
W końcu położyłam się na łóżku w celu drzemki.
Jednak długo nie pospałam. Obudziło mnie intensywne walenie do drzwi.
- Kto tam? - zawołałam.
- Ewakuacja - krzyczała jakaś kobieta - pali się!
// mam nadzieję, że się Wam podoba ;)
jeżeli macie jakieś uwagi, to piszcie. :3
już niedługo MECZ ♥ yea.
Jesteś już? To zostaw komentarz, z góry dziękuję! <3
To się porobiło mam nadzieje ze z tego pożaru wyjdzie cała i zdrowa a Olga i Baśka dadza jej w końcu spokój
OdpowiedzUsuńAch super rozdział. Za kilka chwil pojawi się u mnie nowy rozdział. Więc serdecznie zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadanieoborussidortmund.blogspot.com/. Mile widziany komentarz.
Pozdrawiam :)
Też nie mogę doczekać się meczu BVB. I myślę oczywiście, że wygrają. I chciałabym, żeby gola strzelił Mario lub Marco.
Następny zapowiada się wspaniale . Czekam .
OdpowiedzUsuńA ten świetny jak zawsze . : )
ZAJEBISTY rozdział ! kocham tego bloga ! jest fantastyczny ! cudownie piszesz <33
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się meczu *_*
pozdrawiam ;DD
świetny, wspaniały a ile emocji <33 Mam nadzieję że wyjdzie z tego cało.. :) Też czekam na meczyk BvB i Legii :D
OdpowiedzUsuńA żeby się Olga i Baśka spaliły, jakoś bym za nimi nie płakała ;/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Ale wydaje mi się, że z rozdziału na rozdział jest on coraz krótszy :) Taka moja uwaga :) Nie przejmuj się nią :) teraz właśnie skończyła się pierwsza połowa :) Piszczu <3 świetny gol :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńświetne :P
OdpowiedzUsuńZgadzam się z komentarzem zanetki348 :D
OdpowiedzUsuńI czekam na kolejny :)
Biedny Mario:* a rozdział fantastico zresztą jak zawsze;) czekam na kolejny rozdział :* a dzisiaj szkoda że Marco się nie udało miał tyle sytuacji strzeleckich, ale ważne ze wygrali no i trzeba pochwalić Łukasz i Roberta . Ładne bramki
OdpowiedzUsuńTa Baśka mnie wnerwia, tak samo jak Felipe i Julian.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!
Czekam na kolejny ;]
Super ! <3 Uwielbiam ! Jeju .. Felipe i Julian ... grrrr tak samo jak Baśka i ta druga ...
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział ! <3 Czekam na następny ! <3
Ty mi chcesz tu ją spalić!? O_o
OdpowiedzUsuńO, nie! Nie pozwolę ;D
Rozdział genialny i fajnie, że napisałaś rzeczywistość od strony Mario ;)
Bardzoo..NIE podoba mi się postawa tych idiotek z Polski
(wyobrażam je sobie tak fatalnie, że lepiej nie opowiadać!)
Czekam na następny! ;)
Ps. Tylko mi jej tu nie spal ;)
Umiesz wzbudzić emocje ;D
OdpowiedzUsuńNie jaraj Nadii na ruszcie! A Mario zamiast sie tłumaczyć tym posrańcom, powinien im jakoś pojechać, tak samo Nadia tym dwóm pustakom. Zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://dogwizdka.blogspot.com/ - nowy post ;)
http://meg-und-marco-echte-liebe.blogspot.com/ - nowy rozdział ; )
Uff! Mimo braku czasu i wgl, zdołałam nadrobić całe 55 rozdziałów! Dziękuję, że mimo tego, że ja tymczasowo u Ciebie nie komentowałam, to ty jednak to robiłaś. Od teraz mój komentarz masz tu jak w bankuu! :> A więc.. bardzo, ale to bardzo spodobał mi się twój blog. Piszesz niesamowicie! Aż chce się czytać.. Masz fajny styl pisania! Strasznie denerwuje mnie ta cała Baśka i jej koleżaneczka, Felippe zresztą też. Mario musi im coś odpowiedzieć, bo inaczej nie dadzą mu spokoju -.- No i mega zaciekawił mnie ostatni wątek! Jestem bardzo ciekawa następnego, żeby dowiedzieć się jak to się potoczy.. Wspaniały blog! ♥
OdpowiedzUsuńświetny rozdział . Ale idioci z Felipe i Juliana z idiotki z olgi i Baski. Biedny mario :(, Jaki pożar ?? mam nadzieje że nic złego sę nie stanie
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Felipe i Baśka mnie już tak wkurzają, że masakra. Takich to tylko w jakiejś izolatce trzymać, bo do kontaktów z ludźmi, to oni się nie nadają. No i zaciekawiłaś nas tym ostatnim wydarzeniem. Oby nic złego się nie stało. Z niecierpliwością czekam na następny :**
OdpowiedzUsuńWalnij jakimś tekstem ze strony Nadii i Mario :D
OdpowiedzUsuńNikt się nie upiecze nie ? xdd
hahaha tylko ja chyba jestem jakaś inna bo chce żeby wszystko było idealnie :PP
Boski rozdział ! <3
Pożar? No to ładnie...Biedny Mario. Szkoda mi go.
OdpowiedzUsuńbardzo emocjonujący rozdział :)
OdpowiedzUsuńchyba jeden z lepszych, choć i tak każdy mi się zawsze podoba :D
z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń ;P