piątek, 15 marca 2013

Rozdział 42

Cały tydzień uczyłam się opanować poniekąd trudną sztukę prowadzenia samochodu. W sobotę o 9 czekał mnie egzamin praktyczny... czyli to najważniejsze. 
Całkiem nieźle mi szło, chociaż... dwa razy mi się zdarzyło, że zgasł mi samochód na trasie. Ale starałam się nie zrażać. 
Marco mówił, że dobry sportowiec nigdy nie rozpacza z powodu przegranej. Starałam się nauczyć takiego podejścia. 
Mimo wszystko, w piątkowy wieczór chodziłam po domu dosyć podenerwowana. 
To chyba było normalne... 
Usiadłam na kanapie, próbując się nieco odprężyć. Nagle Marco wyszedł z łazienki, bowiem brał kąpiel, ale wyszedł bez ubrania. 
- A ty co? Idź się ubierz - zwróciłam mu uwagę.
- Przecież jesteśmy tu tylko we dwoje - powiedział i usiadł obok mnie. Pokręciłam tylko głową z uśmieszkiem. 
- A wyobraź sobie, wchodzi teraz do domu Mario albo Lewy... - powiedziałam. 
- Mario czy Lewy? To akurat nie byłby koniec świata - roześmiał się Marco. 
- Ekshibicjonisto ty jeden - zażartowałam. 
- No dobrze, idę się ubrać - powiedział roześmiany i poszedł na górę. Jemu to humor dopisywał. 
Wyszłam do ogrodu z zamiarem zapalenia papierosa. Paliłam jednego po drugim, aż w końcu przyszedł Marco. 
- A ty do domu! Po kąpieli wychodzisz na to zimno, przeziębić się chcesz przed jutrzejszym meczem? - ochrzaniłam go. 
- A ty chcesz raka dostać przez te papierosy? - zganił mnie w rewanżu. - W ogóle, nawet kurtki nie masz, a stoisz na tym zimnie! 
- Daj mi dokończyć - westchnęłam, ale Marco wyjął mi fajkę z ręki i zgasił. Pociągnął mnie za rękę do domu. 
- A tobie co? - zapytałam zdziwiona. - Zapalić już nie można? 
- Nie, nie można - powiedział Marco.
- Jak dotąd nie przeszkadzało ci to - powiedziałam wzburzona. Jak on mógł mi tego zabronić?! 
- Słuchaj, wczoraj w przerwie treningu nasza pani psycholog pokazała nam obszerną prezentację o papierosach - powiedział. - Powiedziała nam wszystko, co może się złego przez nie stać. Wiesz, raz na sezon mamy tego typu upomnienie, żebyśmy nie próbowali palić, w końcu piłkarzami jesteśmy. 
- A tam, jakaś babka cię nakręciła - westchnęłam. - W szkole też nam robili takie prezentacje. 
- Widocznie niezbyt przekonujące były - stwierdził mój luby. - Od początku niezbyt mi się podobał twój nałóg... Ale w końcu musisz z tym skończyć! 
- Wcale nie - odparłam. Obudził się we mnie bunt. - Jestem dorosła i mogę sobie palić. Jutro mnie egzamin czeka, próbuję się odstresować, a ty jeszcze masz jakieś pretensje. 
- To nie jest żaden sposób - powiedział stanowczo Marco. - Weź tabletkę na uspokojenie lub wypij melisę, a nie wciągasz ten dym. Ty się najarasz, a jak mam potem ciebie pocałować? 
- Nie przesadzaj - odparłam. Marco wyciągnął mi nagle fajki z kieszeni i wyrzucił do kosza. Ale zanim wyrzucił, zgniótł je. Wkurzyłam się. 
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam. 
- Musisz z tym kochanie skończyć - powiedział. 
- To już matka nie ma do mnie pretensji! - krzyknęłam. - Sama pali i ma się dobrze, tata zresztą podobnie! 
- Słabo im zależy na tobie w takim razie - westchnął. - Ale mnie zależy, zawsze będę się o ciebie troszczył. 
- Jakie to słodkie, że tak o mnie się martwisz - powiedziałam. - Ale nie mogę rzucić palenia, po prostu nie dam rady. 
- Kochanie... 
- Dobra, koniec rozmowy - odparłam i skierowałam się do kuchni w celu wypicia herbaty. 




Siedziałam sobie w kuchni, patrzyłam przez okno na Dortmund oświetlony latarniami. Wyglądało to pięknie. Popijałam zieloną herbatę, siedziałam zamyślona. 
Nagle moje zamyślenie przerwał mój ukochany. Spojrzałam na niego obojętnym spojrzeniem, nie podobało mi się to, co zrobił z moimi papierosami. 
- Skarbie, nie gniewaj się - powiedział. - Ja tylko chcę, żebyś była zdrowa, nie chcę, żebyś umarła w wieku 30 lat na raka. Chcę z tobą żyć jak najdłużej... 
- Oj Marco, Marco - westchnęłam tylko. 
Marco, ku mojemu zdziwieniu, przyniósł ze sobą do kuchni gitarę. 
- Chcę ci zagrać piosenkę - powiedział. - Lubisz Led Zeppelin, prawda? 
- Uwielbiam! - zawołałam. - Od dziecka ich słucham. Ale ty umiesz grać na gitarze? Nigdy nic nie mówiłeś. 
- A dziś coś mnie tknęło, żeby wyciągnąć ze schowka gitarę - powiedział. - Nauczyłem się grać już kilka lat temu. 
- Świetnie - stwierdziłam. 
Marco zaczął grać piosenkę Led Zeppelin pt. "Thank You". Prześliczna piosenka, uwielbiałam ją. 

If the sun refused to shine,
I would still be loving you.
When mountains crumble to the sea,
There will still be you and me... 

Kind woman, I give you my all,
Kind woman, nothing more... 



Gdy ją nucił, patrzył na mnie swoimi niebieskimi oczyma, przepełnionymi miłością. Poczułam, jak pożar wybucha w moim wnętrzu. 
- Ta piosenka perfekcyjnie oddaje to, co do Ciebie czuję, słonko - powiedział i mnie pocałował w policzek. - Kocham cię, wiesz? 
- Ja ciebie też, i to mocniej - powiedziałam i również go pocałowałam, ale w usta. 




** 


W sobotę obudziłam się dosyć wcześnie. Zapewne działała na mnie adrenalina przed egzaminem. 
Tym razem mecz miał odbyć się o 20:00, więc nie bałam się spóźnić. Miałam lot o 19:00 do Freiburga, gdyż to właśnie tam tym razem Borussia miała rozegrać mecz. 
Więc, o 9 miałam się stawić w ośrodku egzaminacyjnym. 
Miałam chęć zapalić, ale mój ukochany Marco wyrzucił moje fajki. Zjadłam płatki z mlekiem, i naszedł mnie pomysł, żeby zobaczyć, czy któraś nie nadaje się do zapalenia. 
Zajrzałam więc do kosza, wyciągnęłam zgniecioną paczkę. Wszystkie były połamane. Niestety. Ale pomyślałam, że może chociaż pół fajki spalę. Dobre i to. Wzięłam więc jedną, która wyglądała najlepiej, i wyszłam do ogrodu. 
Miałam zamiar tak zrobić, żeby Marco się nie zorientował. 
Prawie już samego peta trzymałam w ręku, gdy Marco zszedł na dół. Szybko go wyrzuciłam, ale i tak blondyn się zorientował. 
- Nadia, co tam robisz? - zawołał.
- A nic, łyk świeżego powietrza - odparłam i weszłam do domu. Marco tylko powęszył i wybuchł śmiechem.
- Nie mów, że grzebałaś w koszu - powiedział. - Nadia, kiepsko, kiepsko... 
- Marco, ja nie mogę tego rzucić... - powiedziałam, zrobiłam minę niewiniątka. Marco tylko pogroził mi palcem i zaczął robić sobie kanapki na śniadanie. 
Usiadłam przed TV, zaczęłam oglądać poranne wiadomości. Nic w sumie nowego, fascynującego się nie wydarzyło. Marco wkrótce przyłączył się do mnie. 
- To dziś egzamin, nie? Życzę ci powodzenia z całego serduszka - powiedział i wziął mnie na kolana. Przytulił mnie mocno, głaszcząc po głowie. 
- Dzięki wielkie - powiedziałam. - Kochanie... 
Marco nigdy nie szczędził mi czułości. Uwielbiałam to w nim.
Ale w końcu ja musiałam wyjść, stawić czoła, a Marco miał wyjazd do Freiburga i tam także trening. Uściskaliśmy się, i rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę. 




W końcu, zasiadłam za kierownicą, od dzisiejszego dnia zależało, czy otrzymam ten świstek papieru, który pozwoli mi prowadzić samochód. 
Zaczęło się dobrze. Egzaminatorka była bardzo miła, gdy zasiadałam za kierownicę, życzyła mi powodzenia. 
Jazda trwała dwie godziny. Wiele rzeczy musiałam mieć naprawdę opanowane. 
Łatwo nie było. Mimo wrodzonej dobroci, egzaminatorka była dosyć wymagająca. 
Ale na szczęście... wróciłam do ośrodka, bez żadnej raczej wpadki. No, może poza jednym - był pewien problem z zaparkowaniem na parkingu przed marketem. Takie było jedno z moich zadań.  Ale jakoś dałam radę. 
Po powrocie do ośrodka musiałam czekać na korytarzu na decyzję. 
Czas leciał, zaczynałam się niecierpliwić. W końcu wyszła pani, która mnie egzaminowała. Wyglądała na zadowoloną. 
- Gratuluję pani - powiedziała i podała mi rękę. - Świetna robota!
- Zdałam? - ucieszyłam się. - Cudownie!
- Tak - uśmiechnęła się moja rozmówczyni - chodźmy, zrobimy od razu pani zdjęcie, mamy już wydrukowane prawo jazdy, brakuje tylko zdjęcia.
Zrobiłam, o co mnie poprosiła. To akurat była kwestia kilku minut. I w końcu odebrałam wymarzony dokument - prawo jazdy. 
Z wielkim zadowoleniem, opuściłam ośrodek i poszłam do domu. Miałam jeszcze sporo czasu do lotu na mecz... 




// przepraszam, że taki krótki :c 
wiem, mało też fascynujący, ale postaram żeby następny był lepszy :) 
mimo wszystko, jeśli już tu jesteś, to zostaw komentarz *.* 
miłego wieczoru ♥ 

18 komentarzy:

  1. Kocham , kocham , kocham . < 3333 : ***
    Super Rodzział , jak wszystkie . ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wieczór na pewno będzie miły po przeczytałam rozdział chodź dzień był totalną masakrą! Zawsze Twoje rozdziały poprawiają mi humorek! :) I Nadia- ZDAŁA! Czekam na rozwój wydarzeń i oczywiście na następny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super szybko dodaj następny

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny !! i wybrałaś piosenkę którą kocham <333
    czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie http://marco-reus-bvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam twojego bloga jest świetny! <3
    Przepraszam,że nigdy nie komentuję :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ŚWIeTNY! ;) Namieszaj troszeczkę komuś, byle komu! Chcę żeby zdarzyło się coś dziwnego, oczywiście nie naszej głównej parze ale komuś innemu! Rozdział genialny! ;)
    czekam na więcej ;D
    będę zaglądać!

    OdpowiedzUsuń
  7. uwielbiam czytać twojego bloga . < 33 Świetny jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. akurat się brałam za czytanie ;p
    anonimek ma ciekawy pomysł ;33
    jakaś mini-afera byłaby fajna ;D
    w każdym razie, wiesz dobrze, że uwielbiam Twoje opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  9. zgadzam się z impreszia mini afera by się przydała ;)
    co do rozdziału to świetny

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem co powiedzieć zachwyt ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. super super ;d też jestem za aferką xd czekam na kolejny ;) i zapraszam do mnie :
    http://krok-w-strone-lepszego-zycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Marco ma rację...Nadia powinna przestać palić :-P Dajesz zły przykład ludzią czytającym tego bloga :-P:-D ( nie piszę tego złośliwie :-P)
    Hahahaha no Marco na golasa po domu chodzi i gra na gitarze :-P Faaajnie :-)
    Szybko poszło Nadii z tym prawkiem ;-) w Polsce to by przez 3 miesiące nie zdała ;-) Bo tu wykłady, wiele godzin jazdy, załatwianie róznych papoerów no i czekanie na sam dokument :-P
    No to co...do następnego: Marta♥

    OdpowiedzUsuń
  13. http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/2013/03/44.html
    http://niepotrafieprzestacciekochac.blogspot.com/2013/03/27-gdzie-diabe-nie-moze-to-babe-posle.html
    http://zlotkoiorzelek.blogspot.com/2013/03/mecz-34.html

    zapraszam do siebie, poniewaz u ciebie jest rroche rzodziałó, potrzebuję paru dni na nadrobienie . Pzodrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniały rozdział <3 Uwielbiam Twojego bloga ! Jest świetny.
    Nadia !Lepiej niech przestanie jarać te szlugi , bo to jej na dobre nie wyjdzie :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Mieszaj, mieszaj ;D Kocham tego bloga! <33 Już nie mogę się doczekać kolejnego! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Zgadzam sie z anonimem,impreszią i lokaa!
    Jakaś akcja by sie przydała! ;) rozdzial jest bardzo fajny! podoba mi się to opowiadanie :D mam nadzieję, że rozdział pojawi się po dzisiejszym meczu! ;) kocham <3 i czekam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. świetny! czekam na następny i mam nadzieję, że Nadia skończy z tymi fajkami. :)
    zapraszam też na nowy do mnie:http://lukasz-marcelina-story.blogspot.com/
    oraz na drugie moje opowiadanie:http://robert-anna-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. These oils have been tested and proven to be effective against
    a variety of warts. In order to reassure yourself that your moles are
    safe from cancer, you would have to reinforces your
    observation by a doctor's diagnosis. The essence of natural mole removal is the use of herb and folk remedies.

    Feel free to surf to my page :: Skin tag remover

    OdpowiedzUsuń