niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 39

W poniedziałkowy poranek, gdy Marco wyszedł na trening, poszłam do ośrodka nauki jazdy żeby się wszystkiego dowiedzieć. 
To, co usłyszałam, nie brzmiało strasznie. Dowiedziałam się, że będzie egzamin z teorii oraz tydzień jazd próbnych. Pomyślałam, że te jazdy próbne nie będą wcale najgorsze... 
Kiedyś, na Mazurach, tata mnie uczył jeździć samochodem. Na łące. Całkiem dobrze mi szło, oprócz jazdy do tyłu. 
Otrzymałam książeczkę, z której miałam się uczyć. Aż tak wiele tego nie było. W piątek miałam napisać ten egzamin. Jeżeli zdam, to zaczną się jazdy próbne i za tydzień wtedy egzamin praktyczny. 
Załatwione! Wracałam zadowolona, postanowiłam, że zrobię po drodze zakupy. 
W supermarkecie, ku mojemu zdziwieniu, spotkałam matkę mojego ukochanego. 
- Dzień dobry pani - powiedziałam i chciałam ją minąć, ale mnie powstrzymała.
- Witam, Nadio! - powiedziała. - Co słychać? 
Mówiła do mnie przychylnym głosem. Byłam zdumiona. 
- Dziękuję, wszystko w porządku - powiedziałam. 
- To się cieszę... słuchaj, chciałabym cię bardzo przeprosić za moje wczorajsze zachowanie. Niepotrzebnie się uprzedziłam. Wszystko sobie przemyślałam dokładnie - powiedziała. 
Nie mogłam wyjść ze zdziwienia. Louise nagle taka miła się zrobiła?! Nie do wiary. 
- Miło mi bardzo. Ale dlaczego pani się do mnie uprzedziła? - zapytałam. 
Louise na to spuściła wzrok w podłogę. 
- Opowiem ci wszystko, ale to nie tutaj - powiedziała. - Może spotkamy się w pobliskiej kawiarni za godzinę? Chętnie cię lepiej poznam. Poza tym, mów mi Louise. 
- Dobrze - powiedziałam - więc do zobaczenia! 
Dokończyłam zakupy, wróciłam do domu. Wkrótce nadszedł czas spotkania z Louise. 



Popijałam kawę w towarzystwie rodzicielki Marco. Ona zaczęła opowiadać, co jej leżało na sercu.
- Widzisz, skłamałam wczoraj, że uważałam Caroline za taką wspaniałą dziewczynę. Nie wiem, co mną pokierowało. Caroline, tak naprawdę według mnie była koszmarną dziewczyną. W ogóle nie utrzymywała porządku w domu, ciągle tylko o wyglądzie myślała, a tak poza tym była bardzo zaborcza, o czym zapewne Marco ci powiedział - wyznała. - Bałam się, żeby mój syn znowu nie wszedł w taki związek. 
Z tym mogłam się zgodzić. Caro była koszmarna! 
- Ciekawe, co teraz robi... - westchnęła Louise. 
Poczułam, że wreszcie mogę jej opowiedzieć historię związaną z byłą Marco. Więc jej opowiedziałam. Louise słuchała z wyraźnym przerażeniem. 
- Nie mogę uwierzyć... żeby aż do czegoś takiego była zdolna - powiedziała. - Tragedia! Nadio, bardzo mi przykro, że przez coś takiego musiałaś przejść. 
- Całe szczęście, że już to jest za mną - odparłam. 
- Nie miałam pojęcia, co u mojego syna - ubolewała. - Całymi dniami siedziałam w pracy, często nawet w weekendy byłam zajęta. 
- Ale Marco jest dorosły, i ja też - powiedziałam - poradzimy sobie. 
- Mam nadzieję - uśmiechnęła się. - Nie przypominasz mi Caro, ani z wyglądu, ani z charakteru. A za wczoraj jeszcze raz cię przepraszam. Życzę tobie i Marco szczęścia - powiedziała i wstała. - Muszę lecieć, dziękuję ci za rozmowę. Do zobaczenia! 
- Do widzenia, Louise - powiedziałam i również skierowałam się w stronę wyjścia. 
Niesamowite. Louise jednak była ludzka. Cieszyłam się, że przemyślała sobie wszystko, im szybciej, tym lepiej. Chciałam mieć dobre układy z moją... tak jakby teściową. 
Gdy wróciłam do domu, zajęłam się sprzątaniem. W łazience oczywiście pełno porozrzucanych ubrań Marco. On gdzie się rozbierał, tam zostawiał ciuchy. Zawsze. 
Gdy skończyłam, położyłam się na łóżku i zaczęłam sobie rozmyślać, aż w końcu przysnęłam... 




Podczas mojej krótkiej drzemki miałam niesamowity sen... 
Przycinałam krzewy w ogrodzie, gdy nagle zaczynałam odczuwać, że jestem przez kogoś obserwowana. Dochodzić zaczęły dziwne szepty, jakby nie z tego świata. 
Ktoś powtarzał moje imię, ktoś mnie cicho wołał... 
- Boże... co się dzieje? - wydukałam i chciałam wejść do domu. Ale nagle poczułam, że ktoś mnie postukał w ramię. 
Odwróciłam się i mało co nie padłam na zawał. Stała przede mną moja zmarła przyjaciółka, moja kochana Martusia. 
- Marta?! - zawołałam. - Przecież ty... ty... - zaczęłam się dukać. 
- Nadia, kochana ty moja - odezwała się Marta. - Wiem, że już nie ma mnie w twoim świecie. Dobrowolnie z niego zeszłam. 
- Ale dlaczego?! - zapytałam ze łzami w oczach. - Marta, mogłaś powiedzieć, mogłabym ci wtedy pomóc... 
- W zaświatach jest mi dobrze - odparła. - Nie ma dla mnie miejsca na Ziemi. Życie ludzkie nie było dla mnie przychylne. Musiałam z niego zrezygnować... 
- To było zbyt pochopne - rozszlochałam się na dobre. - Nie masz pojęcia, jak mi ciebie brakuje...
- Prosiłaś mnie nad mogiłą, żebym ja ciebie pilnowała. Zawsze będę przy tobie niewidzialna stała. I będę zawsze cię kochać - powiedziała. 
- Och! - chciałam rzucić się jej na szyję, ale zjawa zniknęła. I w tym momencie się obudziłam. 
Zerwałam się i wybiegłam na balkon, ale w ogrodzie nikogo nie było. To był jedynie sen. 
Byłam nim zszokowana. Marta w tym śnie obiecała być zawsze przy mnie... 



Marco w końcu wrócił z treningu, ale usłyszałam, że w towarzystwie Mario i Lewego. 
- Mistrzem Westfalii jest BVB, BVB najlepsze jest - słyszałam ich przyśpiewki. No tak, w tę sobotę Borussia podejmowała na Signal Iduna Park Schalke 04 Gelsenkirchen. 
Usłyszałam też dźwięk otwieranych puszek, zapewne zamierzali sobie łyknąć piwka. 
Zeszłam na dół, moje przypuszczenia okazały się słuszne.
- Wy pijaki! - skomentowałam. - Jakby was Jurgen zobaczył, to na meeting AA by was wysłał - zaśmiałam się. 
- Czepiasz się - stwierdził Lewy. - Mamy i dla ciebie. - podał mi puszkę piwa malinowego. 
- Nadia, jak z tym prawem jazdy? - zapytał Marco. - Dowiedziałaś się czegoś? 
- W piątek umówiona jestem na egzamin teoretyczny - powiedziałam. - Więc będę musiała się uczyć. 
- Dostałaś książeczkę z teorią? - zapytał Mario. 
- Tak - odparłam - ale teoria to jeszcze nie wszystko, jeszcze trzeba będzie zdać egzamin praktyczny. 
- Na pewno zdasz - powiedział Lewy. - Prawda, Marco? 
- Prawda - powiedział Marco i mnie objął ramieniem. 
- Widziałam się dziś z twoją matką - odparłam - przeprosiła mnie za wczorajsze zachowanie. Powiedziała, że życzy nam szczęścia. 
- Naprawdę? - Marco wytrzeszczył gały. - Bałem się, że będą z nią problemy! A jednak... może to dzięki tacie. On często potrafił ją udobruchać. Bardzo się cieszę, że tak to się potoczyło. 
- Ja też - powiedziałam i wzięłam łyk piwa. - A jak tam trening? 
Mario wybuchnął śmiechem. 
- Z czego ta radocha? - zapytałam. 
- Zrobiłem Moritzowi kawał - odparł. - Przyczepiłem mu do pleców karteczkę z napisem "Zbieram na chleb" . 
Zaczęliśmy się wszyscy śmiać. Cały Mario! 
- A zorientował się potem? - zapytałam.
- Tak - odparł Mario - i gdy rozpoznał moje pismo, nazwał mnie skończonym osłem. 
- No i ma rację - odparł Marco. 
- Nie wtrącaj się, chudzielcu - prychnął Mario ze śmiechem.
- A mam siekierę z garażu przynieść? - krzyknął Marco, łagodząc odzywkę uśmiechem. 
- Patologia... - westchnęłam. 



Chłopaki nie mieli ochoty poprzestać na jednym piwie. We mnie też obudziła się chęć zabalowania, więc przyniosłam wino, które przywiozłam z Polski. Była to Amarena, kupiona w Biedronce za 4 zł. 
Jej smak przypominał nastoletnie zabawy. Zawsze była Amarena. Pewnie dlatego, że bardzo tania. 
- A co to za jabol? - zapytał Marco. 
- Amarena? - krzyknął Lewy. - Ja nie piję takich sikaczy! 
- A ja chętnie spróbuję - powiedział Mario. - Nadia, nie przejmuj się nimi, będzie więcej dla nas. Nie jestem taki wybredny. 
- Żebyś się czasem nie obsikał - zaczął nabijać się Robert. 
Przyniosłam kielichy, zaczęłam wszystkim polewać. Robert i Marco również skosztowali. 
- Dobre jest! - pochwalił Mario. 
- Całkiem, całkiem, ale trochę jak woda - ocenił Marco. 
- Sikacz kompletny... Nadia, bez urazy - odparł Robert. 
- Czego ty chcesz od tego wina? Ma smak, ma wszystko co trzeba - odparł Mario. - Nadia, polej jeszcze! 
- Ależ proszę - powiedziałam i spełniłam jego prośbę. 
- Mario to i denaturat  by wypił - stwierdził Marco.
- O nie! Tylko bez obelg - krzyknął Mario. 
W końcu razem z Mario opróżniliśmy butelkę. Zaczął się bełt w głowie, nie tylko u mnie.
- O kurwa... ale mi się w bani kręci - jęknął Mario.
- Ja ciebie prowadził nie będę, zapomnij - odparł Robert. - Na czworaka będziesz szedł. 
- Połóż się na kanapie - rozkazałam dla Mario. - Powinno ci w końcu przejść. 
- Ja już uciekam - powiedział Robert. - Nadia, zaparz mu jakąś melisę czy coś, bo ci jeszcze zwymiotuje na dywan. 
Pożegnał się z nami tradycyjnie buziaczkiem, nawet z podpitym Mario. Mario jednak troszkę więcej ode mnie spożył tych procentów... 
Mario w końcu usnął. Marco przy nim czuwał, jednak gdy usłyszał jego prawidłowy oddech, przyszedł do mnie, do sypialni. 
- Chodź tu do mnie... - wyszeptał i mnie pociągnął na łóżko. 



// mam nadzieję, że Was nie uśpiłam tym rozdziałem... 
nie mam dziś zbytniej weny *.* 
mimo wszystko, jeśli już tu jesteś to zostaw komentarz :) 

14 komentarzy:

  1. Hahahah Amarena, Nadia wie co dobre :D hahahahahah Świetne ,świetne ! :>> Czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie nigdy nie uśpiłaś :D Świetny rozdział :) Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. brak słów ;] to jest po prostu genialne ! <33
    czekam na następny *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że matka Marco zmądrzała :)
    Jak ja lubię jak oni się upiją :D (śmiesznie to opisujesz).
    Jest genialny i powalający :)
    Czekam na następny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. haha xd dobreee "patologia' hahahaa xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne :D "patologia" czy tylko mnie śmieszy to słowo? :D
    Kocham <33

    OdpowiedzUsuń
  7. "- Wy pijaki! - skomentowałam. - Jakby was Jurgen zobaczył, to na meeting AA by was wysłał"
    Muahhha Jeju skąd ty te zwroty bierzesz,czasami to nie mogę ze śmiechu :D
    Świetnie opisujesz ich imprezy :D
    Rozdział świetny :3

    OdpowiedzUsuń
  8. ;p nie pytam skąd znajomość trunków ;))
    fajny rozdział, czekam na więcej ;]

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny :) i ta Armarena <3
    czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  10. "patologia" i od razu przypomins się szkoła xd kolejny świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Brak mi słow już co mam pisać ;d
    Kocham to♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgadzam się z komentarzem powyżej!
    Nie ma już co pisać! Wszystko jej po prostu genialne!
    Cała ta historia.. chłopcy, zdarzenia i wiele, wiele innych rzeczy, które tu przedstawiasz! :) Dawaj szybko następny! ;D

    OdpowiedzUsuń