Obudziłam się, ku mojemu zdziwieniu, na fotelu. No tak, usnęłam z książką w ręku. Zegar wskazywał godzinę 07:30. Marco jeszcze spał.
Zeszłam na dół, i z wielkim zdumieniem przekonałam się, że mamy gościa. Niejaki M.G. spał sobie na naszej kanapie.
- Nie będę go budzić - pomyślałam - jak się sam obudzi, to się dowiem, o co chodzi.
Nagle Mario otworzył oczy i gwałtownie się poderwał. Patrzył na mnie wielkimi oczyma.
- O matko! Ja u was spałem? - zapytał retorycznie.
- Raczej - odparłam. - Jeżeli chciałeś u nas przenocować, trzeba było powiedzieć, to bym ci posłała w pokoju gościnnym...
- Usnąłem zapewne przed TV - powiedział Mario.
- Nic się nie stało - powiedziałam.
- Może Marco mi czegoś dosypał do gorącej czekolady? - zapytał z szelmowskim uśmieszkiem niemiecki Messi.
- Rozumiem, że pogodziliście się wczoraj - powiedziałam. - Ale o co tyle krzyku było?
Mario westchnął głęboko. Poklepałam go po ramieniu.
- Chodźmy do stołu, wypijemy herbatkę, porozmawiamy - powiedziałam ciepło. - Mnie też możesz ufać.
- Ja wiem o tym, kochana - powiedział Mario.
Przy herbacie Mario opowiedział mi, co go trapiło. Słuchałam z zapartym tchem.
- Widzisz, Nadia, w poniedziałek wieczorem dowiedziałem się, że moi rodzice biorą rozwód - powiedział. - Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba! Nigdy rodzice nie kłócili się otwarcie... wychodzi na to, że żyli ze sobą ostatnio tylko na pozór. Moja rodzina się rozpadła... wiesz, że rodzina zawsze była dla mnie bardzo ważna. Dlatego byłem taki zdenerwowany tamtego dnia na treningu.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Jednak musiałam jakoś to skomentować.
- Mario, cholernie ci współczuję - powiedziałam. - To na pewno jest ciężkim przeżyciem, poza tym twoja rodzina się nie rozpadła, tylko zmieniła.
- Marco to samo mi wczoraj powiedział - rzekł Mario. - Jak dobrze, że go mam. Taki przyjaciel jak Marco to skarb.
- Też cię kocham! A tak poza tym, jak się spało? - usłyszeliśmy oboje blondyna, który dopiero co wszedł do kuchni i zapewne usłyszał wypowiedź Mario.
- A dziękuję, dobrze - uśmiechnął się Mario. - Nawet nie zauważyłem, jak zasnąłem.
- Skoro macie trening, to będę musiała jechać sama na lotnisko - powiedziałam.
- Niestety, skarbie, na to wychodzi - odrzekł Marco.
- Nie szkodzi - odparłam. - Okej, ja idę się do porządku doprowadzić.
- A kto śniadanie zrobi? - zawołał za mną Marco.
- Jeść to jeden z drugim by chcieli, a robić to nie ma komu - zawołałam ze śmiechem. - Do roboty!
- Widzisz? Ona na wszystko ma odpowiedź - usłyszałam Marco.
O 11 miałam lot do Polski. Czekał mnie lot w deszczowych chmurach. Zaczęło, niestety, padać.
Wzięłam prysznic, ubrałam się i uczesałam, i wróciłam do chłopaków. Marco wygrzebał skądś pączki i zajadali się z Mario, aż im marmolada po brodzie spływała.
- Jak dzieci - skomentowałam. - Przyznajcie się, że jeść nie umiecie!
- Może gryza? - zaproponował Mario, podsuwając mi pączka. Odmówiłam.
- Marco, czy to nie jakieś przeterminowane pączki? - zapytałam. - Skąd ty je masz?
- A leżały w szafce - powiedział Marco, wzruszając ramionami. - Dobre są, no nie, Mario?
- Mmm... zajebiste - pokiwał głową Mario.
- Marco, przyznaj się, że nie umiesz chleba ukroić - powiedziałam ze śmiechem.
- No i co?! Ja też nie umiem - powiedział Mario.
- Ale mam taką cudowną Nadię, która umie wszystko - powiedział Marco.
- No widzisz, doceń to... - powiedziałam.
- Zawsze doceniam - powiedział.
Usmażyłam górę naleśników, zajadali z apetytem, smarując je nutellą i syropem klonowym.
- Jedzcie, jedzcie, będziecie mnie dobrze wspominali - powiedziałam ze śmiechem. - Marco, jutro wrócę może pod wieczór, więc sam będziesz musiał sobie śniadanie zrobić.
- Pamiętam przecież!
W końcu chłopaki musieli wyjść.
- W takim razie to teraz musimy się pożegnać - powiedziałam. - Za dwie godziny wylot.
Mario rzucił mi się na szyję.
- Nadia, trzymaj się, nie rób głupot, i wracaj szybko - powiedział. Zachichotałam. Był jak starszy brat normalnie.
- Mario dobrze prawi - powiedział Marco. - Teraz chodź do mnie, teraz ja ciebie muszę pożegnać...
Mario poszedł do łazienki w tym momencie, zapewne wyczuł, co się święci. Na pewno wiedział, jaki Marco potrafi być w stosunku do mnie...
Marco zatopił swoje usta w moich. Wtuliłam się w niego mocno.
- Skarbie, zadzwoń, jak będziesz w Warszawie - powiedział cicho. - Pozdrów ode mnie swoją rodzinę... pamiętaj, że cię bardzo kocham, słoneczko.
- Ja ciebie też - wyszeptałam.
Chłopaki musieli iść, ja stałam w progu i odprowadzałam ich wzrokiem.
*
Zbliżała się godzina odlotu, więc wzięłam walizkę i poszłam do metra, aby podjechać na lotnisko.
Ależ tłumy były. W końcu jednak dostałam się do środka samolotu i od razu nałożyłam słuchawki na uszy. Puściłam Megadeth i zatonęłam w myślach.
Po jakimś czasie zadzwoniłam do Laury, z prośbą, żeby ktoś wyjechał po mnie.
Laura mi oznajmiła, że mój brat to zrobi.
*
W końcu stewardessa kazała zapiąć pasy, mówiąc, że za chwilkę wylądujemy na Okęciu.
W końcu samolot zaczął kołować. Znalazłam się w Polsce... w moim rodzinnym mieście...
To byłe miłe uczucie znowu postawić nogi na polskiej ziemi.
Odebrałam swoją walizkę i rozglądałam się za moim bratem Karolem.
- Buuuu! - usłyszałam znajomy głos.
- Karol! - zawołałam radośnie, i rzuciłam się mu na szyję.
- Siostrzyczka wróciła - powiedział z uśmiechem. - Zmęczona?
- Nie - odpowiedziałam.
- To idziemy do samochodu - powiedział, wziął moją walizkę i poszliśmy.
*
Dojechaliśmy szybko pod naszą rodzinną, uroczą rezydencję. Laura i Emilka wybiegły nam na spotkanie.
- Nadia! - zawołała Emilka, i rzuciła mi się na szyję. - Wieki cię nie widziałam, siostro!
Laura też mnie przytuliła, a Karol poszedł z moim bagażem do domu.
- Idziecie dziś ze mną? - zapytałam dość smutnym tonem, bo chodziło o pogrzeb Marty.
Skinęły głowami. Dobrze, że nie będę sama.
- Wejdź do domu, kochana - powiedziała Laura. - Nic się nie zmieniło od twojego wyjazdu.
Miała rację. W kuchni krzątała się mama, gotując obiad.
- Nadia, córeczko, tyle miesięcy cię nie widziałam! - zawołała, i podbiegła żeby mnie uściskać. - Zmęczona po podróży?
- Mamo, ja też tęskniłam - powiedziałam. - Nie, krótko lecieliśmy. A tata gdzie?
- Oj... tata w delegację pojechał. Wróci w niedzielę - powiedziała mama.
- Cholera! Ja już jutro wieczorem w Dortmundzie będę - powiedziałam.
- Na tak krótko przyjechałaś? - zdziwiła się mama. - Nie nacieszymy się nawet tobą!
- Ona na pogrzeb Marty - wyjaśnił Karol.
- Biedna Marta - powiedziała mama. - Taka młoda dziewczyna, co ją pchnęło do takiego czynu?
Ha, sama chciałabym to wiedzieć.
- Idę do swojego pokoju - powiedziałam.
W moim pokoju nikt niczego nie tknął. Był to pokój prawdziwej kibicki Legii Warszawa. Ale był też jeden plakat BVB...
Zamknęłam drzwi za sobą, pomyślałam, że wyślę smsa Marco z informacją, że już jestem w Warszawie.
Wysłałam, a za dwie minuty zadzwonił.
- Skarbie, jak tam? - zapytał z czułością. - Lot bez komplikacji?
- Jest dobrze - powiedziałam. - A jak tam w Dortmundzie?
- Tak samo, mamy przerwę - powiedział Marco. - Siedzę z Mario i Lewym w szatni.
- A reszta gdzie siedzi?
- W pokoju wypoczynkowym, ale my od nich uciekliśmy.
- Rozumiem - zachichotałam.
- Oj, wybacz, muszę kończyć - powiedział Marco. - Trener nas woła. Wieczorem dłużej porozmawiamy, co? Pa!
- Pa, kochanie - powiedziałam i się rozłączyłam.
// ostatnio jakieś mizerne mi te rozdziały wychodzą, przynajmniej takie jest moje wrażenie -.- a jakie wy macie zdanie?
postaram się, żeby następny był lepszy :)
niech każdy kto to przeczytał, zostawi po sobie ślad ;)
z góry dzięki♥
dobrze jest! :) super rozdział ;p
OdpowiedzUsuńświetne :P
OdpowiedzUsuńŚwietne , zawsze świetne ! <333
OdpowiedzUsuńCzekam na następne rozdzialy ! <3
Super !
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział
Dawaj szybko nexta zajrzysz ?>
Kom mile widziany ;D http://wzyciupieknesatylkochwile1.blogspot.com/
jak mizernie ? świetne są te rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie ;)
wsrodkuserc.blogspot.com
Super Super :3
OdpowiedzUsuńPisz dalej :3
Ee, tam! Co ty opowiadasz? Jest świetny! Co prawda akcji nie było ale jest super, z resztą jak zawsze ;) Czekam na następny i akcję lub coś zaskakującego ;)
OdpowiedzUsuńCo ty gadasz? Dobrze jest ^^ :*
OdpowiedzUsuńNo to Nadia w Polsce a "Duże dzieci" w Dortmundzie :-D
Ciekawe, ciekawe :-D
.
Jak piszę ten komentarz to jest 3:0 dla Borussi Dortmund w meczu z Szachtarem Donieck....FUCK YEAH! ♡♥
Pozdrawiiak i czekam na kolejne: Marta ♥
Super blog <3 A wpis też niczego sobie, każdy z nich ma swój sekret! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny kiedy następny ;D
OdpowiedzUsuńmizerne/! świetne *.* mam nadzieje, że następny już dziś :D a mecz zajefajooowaoo <33
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3 tak samo cały blog <3 zapraszam do mnie una-nueva-vida-en-espana.blogspot.com ;)
OdpowiedzUsuńI znów ja z masakrycznym opóźnieniem ... Z góry za to przepraszam .. Mam nadzieję, że mi wybaczysz :)) Tak jak już wcześniej pisałam.. Czytam twojego bloga na telefonie, a z tamtąd nie mogę go komentować:( Ubolewam nad tym bo blog jest świetny :D
OdpowiedzUsuńnie szkodzi :)
Usuńnajważniejsze, że czytasz <3
pozdrawiam :D