niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 44

Marco prawie całą niedzielę przespał, no może poza dwiema godzinami. Wyglądał na zmęczonego i rozdrażnionego. 
W poniedziałek naturalnie nie poszedł na trening. Ja natomiast musiałam wyjść z domu, po zakupy, pozałatwiać różne sprawy. 
Przygotowałam się do wyjścia i weszłam do sypialni, żeby poinformować Marco, że wychodzę. Leżał blady na łóżku, wyglądał, jakby miał grypę. Chociaż to mogło być coś więcej... 
- Marco, wychodzę na zakupy - powiedziałam i usiadłam obok niego. - Chcesz coś? 
- W zasadzie nic mi do głowy nie przychodzi... - powiedział. - Możesz się schylić nade mną?
Zrobiłam, jak prosił. Pocałował mnie w policzek. 

- Musiałem - wyjaśnił. - Kocham cię, wiesz? 
- A jeśli to grypa? Nie chcę się zarazić - powiedziałam. 
- Nie wiem, naprawdę nie wiem... - powiedział. 
- Wrócę niedługo, postaram się - powiedziałam - przygotuję ci coś dobrego na obiad. Pa! 
- Trzymaj się - powiedział słabym głosem mój ukochany. - Skarbie, czekaj! 
- Tak? - zapytałam. 
- Czy ty zdałaś egzamin w sobotę? W ogóle o tym nie rozmawialiśmy, wczoraj cały dzień spałem - powiedział. 
- Tak - uśmiechnęłam się dumnie. - Patrz, mam ten cenny dokument! 
- Jestem z ciebie dumny - powiedział, w jego oczach pojawiły się promyczki radości. - Może weźmiesz mój samochód? Nie będziesz musiała na piechotę naginać. 
- A chętnie - powiedziałam. - Dzięki wielkie!
- Nie masz za co dziękować - powiedział Marco. 





Skoro mogłam, wzięłam samochód Marco. Ale nie terenówkę, tylko ten drugi, nieco mniejszy. Marco rzadziej nim jeździł. 
Zrobiłam zakupy, zrobiłam niektóre opłaty i wracałam właśnie do auta, które zaparkowałam na parkingu przed supermarketem. Minęły dwie godziny, odkąd wyszłam z domu. Miałam w planach zrobić coś dla Marco pokrzepiającego na obiad, miałam nadzieję, że dojdzie w końcu do siebie. 
Póki co, moja pierwsza przejażdżka po odebraniu prawa jazdy szła nieźle. Ale gdy cofałam pojazd na parkingu... 
Nie dostrzegłam z tyłu latarni. I nagle poczułam, że z niemalże całej siły samochód w nią przywalił! 
Przestraszyłam się. Wiedziałam, że Marco może się zdenerwować. Pojechałam szybciutko do domu, zaparkowałam przed nim i dopiero teraz zobaczyłam szkodę. 
Z tyłu było wgniecenie. Trzeba było zaprowadzić ten samochód do naprawy. Ale teraz nie miałam siły o tym myśleć, miałam poważne inne zmartwienie na głowie. 
- Marco! - zawołałam. - Wróciłam! 
Nikt nie odpowiadał. Zajrzałam więc na górę, nikogo tam nie było. W całym domu, ani śladu Marco. 
- Na litość boską! Taki fatalny stan zdrowia, a wychodzi gdzieś - powiedziałam sama do siebie, nieco zła. - O co tu chodzi?
Nic nie rozumiałam. Postanowiłam, że postaram się nie nakręcać złymi myślami, i dowiedzieć się wszystkiego, jak Marco w końcu wróci do domu. 

Zajęłam się ogarnianiem sypialni, w ogóle całego domu. Chciałam jakoś odgonić złe myśli poprzez pracę. Poczułam, że mam chęć zapalić. Ale wiedziałam, że Marco byłby niezadowolony. Nie chciałam go dodatkowo martwić... 
Gotując obiad, doszłam do wniosku, że może powinnyśmy razem z Cathy solidarnie rzucić palenie. 
Myślałam o tym długo, aż w końcu... postanowiłam, serio rzucić palenie. Zadzwoniłam do Cathy i powiedziałam jej o tym. Zgodziła się, żebyśmy wspólnie walczyły z nałogiem. Powiedziała, że Mats na pewno ucieszy się z takiej decyzji.
Marco na pewno też. Ale go dalej nie było. Miał chyba wyłączoną komórkę, bo próbowałam raz zadzwonić. 

Robiło się coraz później. Zaczynałam się denerwować. A jeżeli gdzieś zemdlał, gdzie nikt go nie zobaczy?! Ciarki mnie przeszły, jak sobie wyobraziłam... 
Na szczęście, doczekałam się wreszcie powrotu ukochanego. Ale gdy wparował rozdrażniony...
- Kto ci do cholery dał prawo jazdy? - krzyknął. 
- Marco, przepraszam - powiedziałam łamiącym się głosem. 
Wyglądał, jakby chciał znów krzyknąć, ale nagle wyraz twarzy Marco się zmienił. Już nie wyglądał na takiego wzburzonego, wyglądał, jakby żałował, że tak na mnie naskoczył.
- Przepraszam, kochanie, że tak naskoczyłem na Ciebie - powiedział, siadając obok mnie i obejmując. - Od rana dziś rozdrażniony jestem, źle się czuję. 
- Ja nie zauważyłam tej latarni, serio - powiedziałam, prawie płacząc. - To dlaczego, skoro źle się czujesz, to gdzieś wychodzisz? Powinieneś siedzieć w domu i wypoczywać. 
- Musiałem wyjść, kiedy indziej porozmawiamy, teraz chciałbym tylko coś zjeść i się położyć - powiedział wyraźnie znużony. - Co do auta, się tym nie przejmuj, i tak częściej terenówką jeżdżę. 
Już nie naciskałam, wierzyłam, że i tak wszystko mi Marco opowie, jak zawsze. 
Zrobiłam mu kolację, taką jaką lubił, dobrze, że w końcu coś zjadł, bo długo nie miał apetytu. 
Kiedy był zajęty jedzeniem, zrobiłam sobie herbatę i usiadłam naprzeciwko niego. Patrzyłam ze współczuciem. Nagle zauważyłam, że coś czerwonego mu z nosa zaczyna kapać... To było nic innego, jak krew! 
- Nadia, daj chusteczkę - powiedział. - Krew mi z nosa leci... 
Szybko mu podałam o co prosił, byłam jeszcze bardziej zaniepokojona jego stanem zdrowia. Znowu mu krew z nosa leciała? Przecież, ponoć gdy zemdlał we Freiburgu, też mu leciała krew z nosa. To nie było normalne! Miałam nadzieję, że dziś gdy Marco wyszedł, to właśnie do lekarza. Ale już nie chciałam go wypytywać, co robił, skoro nie miał chęci na żadne rozmowy... 
W końcu krew skończyła mu cieknąć, dość szybko. Umył się, wziął jakiś środek przeciwbólowy i poszedł do sypialni. Ja nieco później. 




Nad Dortmundem świecił księżyc, wokół niego niezliczone gwiazdy. Zawsze mnie takie okoliczności przyrody zachwycały, ale nie dzisiaj. 
Położyłam się obok Marco, myślałam, że śpi. Ale jednak nie spał jeszcze. 
Przysunął się do mnie, przytulił moją głowę do swojej piersi. 
- Kochanie - wyszeptał - nic nie mów. Tylko chcę zasnąć przytulony do Ciebie... 
A moją chorobą się nie przejmuj, będzie wszystko dobrze... 
- Ale Marco, ty wiesz, co ci... 
- Ciii - Marco położył mi palec na ustach. - Słoneczko, śpijmy już. Dobranoc! 
Więc nie próbowałam już dociekać, a myślałam, że teraz może się uda. Wtuliłam się tylko mocniej w blondyna, i w końcu zapadłam w sen. 
Jednakże kilka razy budziłam się w nocy, i nie mogłam usnąć przez złe myśli które mnie cały czas dręczyły... 



// omg... 
przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że Was takim no... ścierwem uraczyłam :c 
nie miałam zbytniej weny, cóż... i wyszło spod moich palców tylko takie coś. 
postaram się to wynagrodzić, i następny rozdział napisać lepszy! 

jesteś już? to zostaw komentarz, i w nim swoją szczerą opinię :) 

17 komentarzy:

  1. matko za co ty przepraszasz ?! co? ja sie pytam ?!
    przecież to jest świetne <33
    czekam na kolejny !
    wpadnij do mnie - nowy rozdział
    http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/
    mile widziany komentarz ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieto ! To jest świetne ! :D
    Ciekawi mnie co z Marco...
    Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział,ale ciekawe co dolega Marco
    u mnie nowy zapraszam
    http://nieodporneserce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany! Boję się o Marco! On jest jakiś podejrzanie tajemniczy... Ale świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie rozumiem za co nas przepraszasz. Przecież Twoje dzieło jest cudowne. Doszłam do wniosku, że nie potrzebnie prosiłam o tragedię. Jestem teraz na siebie lekko powiedziawszy wkurzona. ;(
    ale mam nadzieję, że.. NIC MU NIE BĘDZIE!
    czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. błagam dodaj następny jak najszybciej, bo chyba umrę z ciekawości. Tylko błagam Cię niech to nie będzie jakaś śmiertelna choroba!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie masz przecież za co przepraszać ! Rozdział świetny jak zwykle <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak można ciągle tak dobrze pisać?! Przecież to wykracza poza wszystkie ludzkie standardy ! :D I nie masz za co przepraszać. ;) Kolejny rozdział i kolejny raz muszę napisać że to jest świetne! <3 Mam nadzieję że z Marco to nic poważnego :) pisz dalej, bo jestem ciekawa co dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mrau ;* To jest niesamowite :D <3
    Nie masz za co przepraszać powinnaś pękać z dumy że ty piszesz takie wspaniałe opowiadanie ;)
    Kocham Cię wiesz!? :D <3333 Heuheu xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojej.Biedny Marco co z nim się dzieje ? :( Czekam na następny <33

    OdpowiedzUsuń
  12. co z MArco ?? Krew z nosa ?? co się dziee ?? boje się o niego

    OdpowiedzUsuń
  13. Twój blog jest świetny. Nie masz za co przepraszać. A ta w ogóle jestem ciekawa co będzie z Marco. Czekam na następny ; * < 3

    OdpowiedzUsuń
  14. super :D
    i zapraszam do mnie http://gotzeuska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Super, cudowny, wspaniały.... Ale jedno pytanie mi się nasuwa ... Co jest z Marco?! ... Mam nadzieję, że się tego szybko dowiem :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Boże żeby to nie było nic poważnego ;)
    Cudowne

    OdpowiedzUsuń