Uważałam, że powinnam tam być i go wspierać jak najbardziej. Zatem, szukałam wszędzie gdzie się da, i okazało się, że najbliższy lot będzie dopiero... w środę, i o godzinie 18 w dodatku!
Wkurzyłam się. Nie miałam ochoty czekać, chciałam wrócić do Berlina jak najszybciej. Autobusem nie miałam ochoty się tłuc. Parę razy już tego doświadczyłam i wcale nie wspominałam tego dobrze...
Pozostała jedynie podróż samochodem. Trochę mnie to przerażało. Sama, przez pół Niemiec...
Ale przecież mogłam ustawić GPS w aucie, wziąć mapy. Tyle że... drugi samochód Marco miał usterkę, i stał dalej nienaprawiony. Musiałam więc dziś zaprowadzić go do serwisu. Nie było to zbyt poważne uszkodzenie, zatem powinni szybko to zreperować.
Więc prędko się ogarnęłam i podjechałam autem do najbliższego autoserwisu. Obiecali, że szybko postarają się naprawić usterkę. Chciałam już nawet jutro wyjechać. Wiem, niecierpliwa ze mnie kobieta... Ale cóż.
*
Nudziło mi się niesamowicie...
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to mógł być? Ania miała dziś wyjechać, Mario i Robert mieli trening. Okazało się, że to Cathy postanowiła mnie odwiedzić.
- Nadio, tragedia - powiedziała załamana.
- Co się stało, kochana? - zapytałam.
- Nie mogę rzucić palenia, ja nie umiem nad tym zapanować - jęknęła. - Męczyłam się ostatnimi dniami, nie kupowałam sobie... Ale dziś rano moja znajoma mnie poczęstowała, ja nie umiałam się powstrzymać i...
- Rozumiem - przerwałam jej - myślisz, że mnie jest łatwo?
Ostatnimi czasy brałam bardziej tabletki na uspokojenie. Nieco jednak odczuwałam brak papierosów. Tak samo jak Cathy, próbowałam zapomnieć, mimo wszystko, odczuwałam pewny brak czegoś! I jeszcze teraz moja kochana przyjaciółka narobiła mi jeszcze większego smaku.
Aż w końcu podle wykorzystałyśmy fakt, że Marco jest w Berlinie, a Mats na treningu.
Cathy nie wytrzymała i kupiła aż dwie paczki Malboro. Wyszłyśmy do ogrodu i kopciłyśmy.
Taka była prawda, że ciągle po cichu zmagałam się z wielką chęcią zapalenia. Nie udało mi się tego pokonać, niestety...
Spaliłyśmy we dwie całą jedną paczkę, napoczęłyśmy nieco następną. Paliłyśmy jak smoki. W końcu powiedziałam "dość".
Podczas kopcenia opowiedziałam Cathy o ostatnich przeżyciach. Poparła mnie w moim postanowieniu najszybszego pojechania do Berlina. Powiedziała, że na moim miejscu zrobiłaby dokładnie to samo.
W końcu weszłyśmy do domu, zrobiłam herbatę. Cieszyłam się, że miałam z kim pogadać. Spodziewałam się także, że gdy trening się skończy, Lewy z Mario zapewne mnie "napadną" .
Faktycznie, napad nastąpił niebawem. Gdy otworzyłam drzwi, moim oczom ukazał się Mario... i Mats! Przeraziłam się - w ogóle nie pryskałyśmy się z Cathy żadnymi perfumami, ani nic nie zrobiłyśmy, żeby pozbyć się zapachu.
- Cześć chłopaki! - powiedziałam.
- Cześć Nadio, jest u Ciebie Cathy? - zapytał Mats. - W domu jej nie ma, więc musi być u Ciebie!
- A jest, jest - powiedziałam. - Wejdźcie...
Mats nie odwiedzał nas zbyt często. Już się spodziewałam, co będzie, gdy wyczuje od Cathy papierosy... Opowiadała mi, że Mats potrafi być wybuchowy, mimo miłego usposobienia...
- O, Mats - zawołała Cathy - co tu porabiasz?
- Magiczne siły mnie tu przywiodły - zażartował Mats, i pochylił się, żeby pocałować siedzącą Cathy. - Ej! Co to za smród papierosów! Cathy! Obiecałaś mi...
- Mats, ja nie mogę tego rzucić - powiedziała skruszona Cathy. - Proszę cię, nie gniewaj się...
- Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie! - denerwował się Mats - ile mam ci jeszcze powtarzać, że ci nie wolno palić?
- Mats, nie krzycz - zwrócił mu uwagę Mario - spokojnie...
- Spokojnie? Dziewczyna mi się truje na oczach, a ty mówisz spokojnie? Nadia, chyba do Marco muszę zadzwonić... pewnie z nią kopciłaś, co?
- A ty co, nasz ojciec jesteś? - próbowałam rozluźnić atmosferę. - Nie radzę ci, po co ma się dodatkowo stresować?!
- Mats, ja dorosła jestem, ty nie możesz mi rozkazywać - powiedziała Cathy, próbowała przybrać stanowczy wyraz twarzy.
Mats wziął torebkę Cathy i wyciągnął z niej napoczętą paczkę. Już jej nie oddał swojej ukochanej.
- Mats...
- Chodź Cathy do domu, musimy porozmawiać. I nie strzelaj fochów, błagam! Robię to dla twojego dobra...
Cathy pożegnała się ze mną i Mario, podobnie Mats. I wyszli. Westchnęłam głęboko, usiadłam naprzeciwko Mario.
- Gdzie masz Roberta? - zapytałam.
- A miał jakieś sprawy na mieście - odparł Mario - a dzwoniłaś dziś do Marco?
- Nie - powiedziałam - może zrobię to wieczorem, albo on zadzwoni.
- Tylko nie gadaj z nim godzinami, bo ja też chcę się z nim skontaktować - powiedział Mario z uśmiechem.
- Oj, Mario, Mario - zaśmiałam się. - Brakuje ci go, prawda?
- Żebyś wiedziała - westchnął - jesteśmy zżyci jak nikt. Dzień bez długiej rozmowy z nim to dzień stracony.
- A o czym tyle gadacie? - uśmiechnęłam się.
- O wszystkim - powiedział Mario. - Jemu mogę wszystko powiedzieć, wiem, że nigdy mnie nie wyśmieje, często coś poradzi.
- Rozumiem - powiedziałam. - Mam zamiar wybrać się do niego niebawem.
- Lecisz samolotem? - zapytał przyjaciel.
- Nie - powiedziałam - jadę sama. Samochodem.
- Serio?! - zdziwił się Mario. - Nie boisz się? Tak sama, pół Niemiec...
- Wezmę mapy, może GPS się ustawi... - powiedziałam.
Wkrótce zadzwonił ktoś z serwisu, oznajmił, że samochód już jest zreperowany. Powiedziałam o tym Mario i razem wybraliśmy się po auto. Błyskawicznie wszystko zrobili.
*
Po odebraniu samochodu, Mario poprosił, żebym go odwiozła do domu. Zrobiłam, jak prosił. Bez wpadki udało mi się dojechać, gdzie trzeba. Mario nazwał mnie "świetnym kierowcą" .
Miałam zamiar zadzwonić do Marco, gdy dotrę do domu. Jak pomyślałam, tak zrobiłam...
- Halo? Nadia? - odezwał się.
- Hej skarbie - powiedziałam - jutro przyjeżdżam do Ciebie!
- Serio? - ucieszył się. - A w jaki sposób?
- Samochodem... innego wyjścia nie mam - powiedziałam. - Przyjadę, bo bardzo cię kocham... mogłabym nawet na koniec świata!
- Dasz radę, moja ty dzielna, kochana Nadio... - powiedział czułym tonem. - Nie mogę się doczekać, aż cię znów zobaczę...
- Ja też - powiedziałam - kocham cię bardzo, wiesz?
- Z wzajemnością - powiedział - jesteś dla mnie wszystkim...
Kochałam, gdy on tak do mnie mówił. Takie słowa jak te przyprawiały moje serce o szybsze bicie...
Wymieniliśmy jeszcze kilka czułych słówek, aż się pożegnaliśmy. Miałam zamiar wyjechać jutro wczesnym rankiem, zatem wzięłam walizkę, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, wzięłam szybko prysznic i poszłam spać, aby nabrać sił.
Czekała mnie długa droga.
// omg... nie podoba mi się ten rozdział. nic się praktycznie nie dzieje -.-
zresztą, same oceńcie...
kto przeczytał, niech zostawi komentarz, żebym miała motywację do napisania nowego i LEPSZEGO rozdziału... :>
*
Nudziło mi się niesamowicie...
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to mógł być? Ania miała dziś wyjechać, Mario i Robert mieli trening. Okazało się, że to Cathy postanowiła mnie odwiedzić.
- Nadio, tragedia - powiedziała załamana.
- Co się stało, kochana? - zapytałam.
- Nie mogę rzucić palenia, ja nie umiem nad tym zapanować - jęknęła. - Męczyłam się ostatnimi dniami, nie kupowałam sobie... Ale dziś rano moja znajoma mnie poczęstowała, ja nie umiałam się powstrzymać i...
- Rozumiem - przerwałam jej - myślisz, że mnie jest łatwo?
Ostatnimi czasy brałam bardziej tabletki na uspokojenie. Nieco jednak odczuwałam brak papierosów. Tak samo jak Cathy, próbowałam zapomnieć, mimo wszystko, odczuwałam pewny brak czegoś! I jeszcze teraz moja kochana przyjaciółka narobiła mi jeszcze większego smaku.
Aż w końcu podle wykorzystałyśmy fakt, że Marco jest w Berlinie, a Mats na treningu.
Cathy nie wytrzymała i kupiła aż dwie paczki Malboro. Wyszłyśmy do ogrodu i kopciłyśmy.
Taka była prawda, że ciągle po cichu zmagałam się z wielką chęcią zapalenia. Nie udało mi się tego pokonać, niestety...
Spaliłyśmy we dwie całą jedną paczkę, napoczęłyśmy nieco następną. Paliłyśmy jak smoki. W końcu powiedziałam "dość".
Podczas kopcenia opowiedziałam Cathy o ostatnich przeżyciach. Poparła mnie w moim postanowieniu najszybszego pojechania do Berlina. Powiedziała, że na moim miejscu zrobiłaby dokładnie to samo.
W końcu weszłyśmy do domu, zrobiłam herbatę. Cieszyłam się, że miałam z kim pogadać. Spodziewałam się także, że gdy trening się skończy, Lewy z Mario zapewne mnie "napadną" .
Faktycznie, napad nastąpił niebawem. Gdy otworzyłam drzwi, moim oczom ukazał się Mario... i Mats! Przeraziłam się - w ogóle nie pryskałyśmy się z Cathy żadnymi perfumami, ani nic nie zrobiłyśmy, żeby pozbyć się zapachu.
- Cześć chłopaki! - powiedziałam.
- Cześć Nadio, jest u Ciebie Cathy? - zapytał Mats. - W domu jej nie ma, więc musi być u Ciebie!
- A jest, jest - powiedziałam. - Wejdźcie...
Mats nie odwiedzał nas zbyt często. Już się spodziewałam, co będzie, gdy wyczuje od Cathy papierosy... Opowiadała mi, że Mats potrafi być wybuchowy, mimo miłego usposobienia...
- O, Mats - zawołała Cathy - co tu porabiasz?
- Magiczne siły mnie tu przywiodły - zażartował Mats, i pochylił się, żeby pocałować siedzącą Cathy. - Ej! Co to za smród papierosów! Cathy! Obiecałaś mi...
- Mats, ja nie mogę tego rzucić - powiedziała skruszona Cathy. - Proszę cię, nie gniewaj się...
- Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie! - denerwował się Mats - ile mam ci jeszcze powtarzać, że ci nie wolno palić?
- Mats, nie krzycz - zwrócił mu uwagę Mario - spokojnie...
- Spokojnie? Dziewczyna mi się truje na oczach, a ty mówisz spokojnie? Nadia, chyba do Marco muszę zadzwonić... pewnie z nią kopciłaś, co?
- A ty co, nasz ojciec jesteś? - próbowałam rozluźnić atmosferę. - Nie radzę ci, po co ma się dodatkowo stresować?!
- Mats, ja dorosła jestem, ty nie możesz mi rozkazywać - powiedziała Cathy, próbowała przybrać stanowczy wyraz twarzy.
Mats wziął torebkę Cathy i wyciągnął z niej napoczętą paczkę. Już jej nie oddał swojej ukochanej.
- Mats...
- Chodź Cathy do domu, musimy porozmawiać. I nie strzelaj fochów, błagam! Robię to dla twojego dobra...
Cathy pożegnała się ze mną i Mario, podobnie Mats. I wyszli. Westchnęłam głęboko, usiadłam naprzeciwko Mario.
- Gdzie masz Roberta? - zapytałam.
- A miał jakieś sprawy na mieście - odparł Mario - a dzwoniłaś dziś do Marco?
- Nie - powiedziałam - może zrobię to wieczorem, albo on zadzwoni.
- Tylko nie gadaj z nim godzinami, bo ja też chcę się z nim skontaktować - powiedział Mario z uśmiechem.
- Oj, Mario, Mario - zaśmiałam się. - Brakuje ci go, prawda?
- Żebyś wiedziała - westchnął - jesteśmy zżyci jak nikt. Dzień bez długiej rozmowy z nim to dzień stracony.
- A o czym tyle gadacie? - uśmiechnęłam się.
- O wszystkim - powiedział Mario. - Jemu mogę wszystko powiedzieć, wiem, że nigdy mnie nie wyśmieje, często coś poradzi.
- Rozumiem - powiedziałam. - Mam zamiar wybrać się do niego niebawem.
- Lecisz samolotem? - zapytał przyjaciel.
- Nie - powiedziałam - jadę sama. Samochodem.
- Serio?! - zdziwił się Mario. - Nie boisz się? Tak sama, pół Niemiec...
- Wezmę mapy, może GPS się ustawi... - powiedziałam.
Wkrótce zadzwonił ktoś z serwisu, oznajmił, że samochód już jest zreperowany. Powiedziałam o tym Mario i razem wybraliśmy się po auto. Błyskawicznie wszystko zrobili.
*
Po odebraniu samochodu, Mario poprosił, żebym go odwiozła do domu. Zrobiłam, jak prosił. Bez wpadki udało mi się dojechać, gdzie trzeba. Mario nazwał mnie "świetnym kierowcą" .
Miałam zamiar zadzwonić do Marco, gdy dotrę do domu. Jak pomyślałam, tak zrobiłam...
- Halo? Nadia? - odezwał się.
- Hej skarbie - powiedziałam - jutro przyjeżdżam do Ciebie!
- Serio? - ucieszył się. - A w jaki sposób?
- Samochodem... innego wyjścia nie mam - powiedziałam. - Przyjadę, bo bardzo cię kocham... mogłabym nawet na koniec świata!
- Dasz radę, moja ty dzielna, kochana Nadio... - powiedział czułym tonem. - Nie mogę się doczekać, aż cię znów zobaczę...
- Ja też - powiedziałam - kocham cię bardzo, wiesz?
- Z wzajemnością - powiedział - jesteś dla mnie wszystkim...
Kochałam, gdy on tak do mnie mówił. Takie słowa jak te przyprawiały moje serce o szybsze bicie...
Wymieniliśmy jeszcze kilka czułych słówek, aż się pożegnaliśmy. Miałam zamiar wyjechać jutro wczesnym rankiem, zatem wzięłam walizkę, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, wzięłam szybko prysznic i poszłam spać, aby nabrać sił.
Czekała mnie długa droga.
// omg... nie podoba mi się ten rozdział. nic się praktycznie nie dzieje -.-
zresztą, same oceńcie...
kto przeczytał, niech zostawi komentarz, żebym miała motywację do napisania nowego i LEPSZEGO rozdziału... :>
uwielbiam <33 Jest świetny tak jak wszystkie, ma w sobie to coś :D Czekam na kolejny *.*
OdpowiedzUsuńco ty chcesz, swietny jest!
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńJa też musze się wziąć za kolejny rozdział, bo żadnego pomysłu...
Czekam na kolejny :3
Oj świetny jest jak zresztą wszystkie <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie:
lenka-borussia-story.blogspot.com
Super rozdział ... jak zawsze ! : )
OdpowiedzUsuńcudowny jest !! nie wiem co Ci się nie podoba !!
OdpowiedzUsuńczekam na ciąg dalszy....
zapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/
mile widziany komentarz ;))
super .
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://ona-ty-i-ja.blogspot.com/ - Nowy roździał
Świetne, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńMi się bardzo podoba !
OdpowiedzUsuńJest super <3
Czekam na następny :*
Coś ty, super super, czekam na kolejny i zapraszam do sb meg-und-marco-echte-liebe.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCo ty chcesz? Jest świetny, tak jak zresztą wszystkie. ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <33
No co Ty, rozdział jest genialny <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńNie marudź świetny jest ! :D
OdpowiedzUsuńSorki, że znów tak późno jestem :) Niestety nie mogłam wcześniej ci dodać komentarzy, bo coś mi się zacięło:( Teraz nadrabiam zaległości u wszystkich :) Rozdział świetny ! :) Pisz, pisz dalej :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny:P
Mam nadzieję, że Nadia szczęśliwie i bez wypadku dojedzie do Berlina :)
*__*
OdpowiedzUsuńUbóstwiam Cię ;)
Ja po długiej przerwie dodałam rozdział ;D
http://jakciewidzetopiszcze.blogspot.com/2013/03/chapter-xvii.html
omniomniomniom <3
OdpowiedzUsuńNie wiem, co Ty chcesz od tego rozdziału... Jest świetny ;) jak cała reszta ;D
OdpowiedzUsuńJest 3 rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://your-and-my-world.blogspot.com/
Fajny rozdział
OdpowiedzUsuńSupeeeer ! czekam na następny ;)<3;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie ;) nowy rozdział http://botylkocibiechce.blogspot.com/2013/03/ciche-dni.html mile widziane komentarze ;)
ŚWIETNYYY !
OdpowiedzUsuńDawaj szybko nexta bo nie mogę się doczekać ;D /
Zajrzyj do mnie ;D
Nowy rozdział zapraszam ;D http://wzyciupieknesatylkochwile1.blogspot.co
Da sie przeżyć! ;)
OdpowiedzUsuńDawaj następny!
I widzisz? niby taki nie dobry,a masz już tyle komentarzy! ;)
OdpowiedzUsuńRozdiał bardzo mi się podoba bo taki zwykły... szczybko wstawiaj!
Jak on ci nie może się podobać?!
OdpowiedzUsuńOn jest genialny , nic dziwnego wszystkie rozdziały jakie piszesz są genialne ^^
Ciekawe czy Nadia dojedzie bez stłuczki xd :)
OdpowiedzUsuńSuper, jak zwykle :P
Świetny rozdział. Zapraszam do mnie http://przezjedenwyjazd.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń