poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 45

Ostatnie dwa dni wydawały się być totalnym koszmarem. Nie poznawałam Marco. Cały czas dręczyło mnie pytanie, o co tu chodzi?! Próbowałam się dowiedzieć, ale Marco wymawiał się zmęczeniem, nie chciał rozmawiać w ogóle o tym... Zaczęły się sprzeczki, bałam się, czy to nie początek końca naszego związku...
Nie, nie, nie! Nie chciałam nawet o tym myśleć. Za bardzo kochałam Marco. 
Wczoraj znów gdzieś wyszedł, zadzwonił tylko, lakonicznie obwieścił że zasiedział się u Mario i że u niego przenocuje. Obiecał wrócić w czwartkowy ranek. 
Ledwo usnęłam w nocy z środy na czwartek, nie wiem, jakim cudem mi się udało. 
I w końcu nastał ten dzień... 
Wstałam z łóżka, czułam się jak zdjęta dopiero co z krzyża. Niczego nie ogarniałam, prawie na oślep schodziłam na dół. 
I nagle na schodach powinęła mi się nóżka, i poczułam, że lecę do przodu... 
Zdążyłam tylko krzyknąć głośno i znalazłam się na podłodze. Cud, że zęby zostały na swoim miejscu! Chociaż i tak apetytu nie miałam, nie miałam zamiaru ich używać do jedzenia w tej chwili. 
Ale przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że nabiłam sobie siniaka na skroni. 
Dobrze, że nie podbiłam sobie oka... 
Powlokłam się do kuchni, zagotować sobie wodę na herbatę. 
Ale zanim nastawiłam wodę, strąciłam łokciem szklankę z blatu i posypała się w drobny mak. Od rana sam pech! Najpierw spadłam ze schodów, teraz szklankę stłukłam. 
- Co jeszcze złego się wydarzy? - krzyknęłam sama do siebie mimowolnie. - A dopiero 8 rano! 
Cóż, sprzątnęłam odłamki szkła i w końcu zaparzyłam sobie herbatę uspokajającą, którą wczoraj kupiłam. Siedziałam jak ogłuszona, zła byłam na Marco, że nie wrócił na noc do domu. Może Mario o czymś wiedział, czego ja nie wiedziałam? Wpadł mi do głowy nawet szalony pomysł, by iść na trening i wyciągnąć coś z niego.
A wszystko to dlatego, że martwiłam się o Marco. Jeżeli miał problemy, mógł mi jak najbardziej o nich powiedzieć. Zawsze bym mu pomogła, ile tylko bym była w stanie. 

Na dodatek, nie było Ani w Dortmundzie. Miała już być kilka dni temu, ale nie zdążyła na samolot... 
Postanowiłam, że zadzwonię do niej, żeby chociaż przez telefon uzyskać jakieś wsparcie, którego tak bardzo teraz potrzebowałam. 
- Halo? Ania? - odezwałam się. 
- Cześć, Nadia! Jak się czujesz? - zapytała ze współczuciem. - Wiem wszystko, Robert mi powiedział. Już jestem w Dortmundzie, wczoraj wieczorem przyleciałam. Wiesz, że wtedy na samolot się spóźniłam.
- Jak się czuję? Marsz żałobny! - wybuchłam. - Marco nie wrócił na noc do domu, wiem tylko, że u Mario nocował. Ukrywa coś przede mną? - zaczęłam się żalić. 
- Może przyjdę Cię odwiedzić? - zapytała. - Przyda ci się wsparcie.
- Pewnie zmęczona jesteś po podróży... 
- Ale jak moja przyjaciółka potrzebuje pomocy, to nie ma wymówek - stwierdziła. - Zaraz u Ciebie będę, trzymaj się!
- Okej - powiedziałam. - Pa!
Mimo wszystko, ucieszyłam się, że przyjdzie do mnie Anka. 







Moja kumpelka wnet przyszła, a Marco, mimo obietnicy, że wróci rano, nie wrócił. Ania próbowała mnie pocieszać, a ja dalej nie mogłam się uspokoić. 
- Na litość boską, gdzie on się podziewa? - krzyczałam i chodziłam w kółko po salonie. - Ja już nie wytrzymam, to ponad moje siły! 
- Nadia, spokojnie - powtarzała Ania. - Może stęsknił się za chłopakami i poszedł na trening, żeby porozmawiać? 
- Jest przecież w takim fatalnym stanie zdrowia - oponowałam. - Powinien wypoczywać, a nie się szlajać. Mario i Robert przecież mogą go odwiedzać  po treningu. 
- W sumie racja - powiedziała Ania. - A może on coś innego załatwia... 
- Niby co? 
- Właśnie nie wiem! - powiedziała Ania. - Opcji jest wiele. 
- Ania, a co, jeśli... on kogoś ma? - powiedziałam już łamiącym się głosem, bliska łez. 
- Niemożliwe! - zawołała Anka. - Nie wierzę, nie wierzę... po prostu nie mogę. 
- A jeśli? - zapytałam. Już nie myślałam przez nerwy racjonalnie, wymyślałam niewiadomo co. 
- To nie wchodzi w rachubę - twardo obstawiała przy swoim Ania. - Zadzwoń do niego, zażądaj jakichś wyjaśnień. 
Zadzwoniłam, znaczy spróbowałam, ale było zajęte. Nie chciało już mi się dalej, opadłam tylko bez sił na kanapę. 
- Nie wiem, co powiedzieć - powiedziała Ania. - Współczuję ci jak cholera. Dlaczego to ciebie spotkało? 
- Nie wiem, za jakie grzechy - wybuchnęłam. - Co ja takiego zrobiłam złego?! 
- To nie twoja wina - powiedziała Ania. 
- Masz jakieś plany na dziś? - zapytałam. - Jeżeli nie, to proszę cię, zostań ze mną, potrzebuję cię... 
- Oczywiście, że zostanę - uspokoiła mnie Ania i objęła ramieniem. - Zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dzięki - wyszeptałam i się przytuliłam do niej. 
Jak świetnie, że Ania ze mną przebywała wtedy. Gdyby nie ona, nie wiem, co bym zrobiła... 






Leciały godziny, bez zmian. Coraz fatalniej się czułam, Ania coraz trudniejsze miała zadanie, czyli uspokojenie mnie. 
Już nastała godzina, o której zazwyczaj chłopaki kończyli trening. 
I w końcu, usłyszałyśmy, że ktoś wchodzi do domu. To był Marco, ale nie był sam. Towarzyszył mu Mario. Mario zdaje się, prosto z treningu szedł, bo miał ze sobą torbę. 
Wreszcie się ożywiłam, pobiegłam do hallu, żeby wszystko wyjaśnić. 
- Marco! Wreszcie! Miałeś być rano - krzyknęłam. 
Marco wyglądał gorzej niż ostatnio. Bałam się mu rzucić na szyję. Oparł się o ścianę, powieki mu się kleiły. 
- Marco, wszystko ok? - zapytał Mario, wyraźnie zaniepokojony. - Chodź, położysz się. 
Mario pomógł mu dojść na kanapę. Ania przyniosła mu herbatę ziołową, a Mario dał mu jakąś tabletkę. 
Po tych drobnych zabiegach Marco tak jakby poczuł się lepiej, przynajmniej tak się nam wydawało. 
Więc w końcu wszyscy usiedliśmy w salonie, liczyłam wreszcie na rozmowę. Szczerą rozmowę... 
- Marco, powiedz mi, co się dzieje? - zapytałam. 
- Zwyczajnie, nocowałem u Mario, a potem byłem na treningu - powiedział. - Wiesz, że brakowało mi chłopaków. 
- Na tym zimnie grzałeś ławę tyle godzin? - wkurzyłam się. - Ty powinieneś wypoczywać, a nie... 
- Mario dziś ćwiczył indywidualnie, pod dachem - wyjaśnił. - Mogliśmy sobie wreszcie dłużej pogadać... 
Mario pokiwał głową, że to prawda. Jednak popatrzyłam na jego rozbiegane oczy. Wpatrywał się uporczywie w dywan... 
- Chodź do mnie - Marco wyciągnął do mnie ramiona. Brakowało mi go cholernie, więc jak prosił, usiadłam mu na kolana. Przytulił mnie mocno, mimo że wyglądał naprawdę słabo. Bledziutką miał twarz. A nie umalował się przecież pudrem koloru kości słoniowej... 
- Nadia, może zrobimy jakiś obiad? Marco, powinieneś się posilić - stwierdziła Ania. - A Nadia mówiła, że całymi dniami cię ostatnio w domu nie ma. 
- Przymus - mruknął niezrozumiale Marco. - Na litość boską, nie męczcie mnie teraz... 
- No tak, znowu! - warknęłam. - Marco, ty ciągle... 
- Nadia, chodź - Ania pociągnęła mnie za rękę, dając też znak, żebym nie krzyczała i się nie denerwowała. 
Poszłyśmy do kuchni, a ja aż ledwo oddychałam. To po prostu przechodzi wszelkie pojęcie... 






Zaczęłyśmy robić obiad, zgodnie z radą Ani. Właściwie to Ania robiła, a ja tylko się krzątałam i utyskiwałam na obecną sytuację. 
Nagle usłyszałam dzwonek telefonu Marco. I zobaczyłam, jak mój blondyn prędko idzie z nim na górę, trzymając go przy uchu. 
- Marco, no i po co się ukrywasz? - zawołałam za nim. - Dowiem się czegoś w końcu? 
Spuściłam wzrok w podłogę, posmutniałam wyraźnie. Ania mnie przytuliła, a mnie w końcu poleciały gorzkie łzy. Czyżby to kochanka dzwoniła?! 
W końcu jednak Marco zszedł, rozmowa szybko się jak widać zakończyła. 
- Mario! - zawołał. - Już!
- Tak szybko? - zawołał jego przyjaciel i wpadł do hallu. Zaczęli się szybko ubierać.
- A wy dokąd? - zapytała Ania. 
- Jest sprawa - powiedział Mario, pośpiesznie wiążąc buty. Marco, pomimo osłabienia, zdążył już się ubrać i wyjść, aby uniknąć pytań. Czekał zapewne na Mario przed drzwiami. 
- Jaka? - próbowałam się dowiedzieć. - Mario!
Mario szybko wyszedł. Spojrzałam na Anię. Już nie miałam pojęcia, co zrobić. 
- Tego już za wiele! Ubieraj się, będziemy ich śledzić - powiedziała Ania. - Nie może tak dalej być!
- Racja - powiedziałam. Uświadomiłam sobie, że to jedyne wyjście. Choć to wszystko trwało zaledwie parę dni, miałam wrażenie, że ta "akcja" toczy się już miesiącami... 
Ubrałyśmy się jak najszybciej i wyszłyśmy z domu. 




// niezbyt ciekawy jak dla mnie, ale obiecuję, że w następnym już coś się zadzieje :> 
ale żeby pojawił się następny, pod tym muszą pojawić się komentarze ;3 
umówmy się, 15 komentarzy = next rozdział :> taki mały szantażyk ;> 

pozdrawiam Was czytelniczki ♥ uwielbiam Was, wiecie? ;3 

17 komentarzy:

  1. Kocham <33 Uwielbiam tego bloga! :D Też cię uwielbiam xd
    Czekam na rozwój akcji i sytuacji xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny ciekawe co z Marco
    zapraszam do mnie
    http://wsrodkuserc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny jak zawsze *.*
    cezkam na next ;DD
    zapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/ mile widziany komenatrz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. My też Cię uwielbiamy! ;)
    Nudny?! Umieram z ciekawości!! ;)
    Co z tym Marco się dzieje? Z kolejnymi rozdziałami coraz gorzej mi z tym, że chciałam tragedie... ale to pewnie nie przezemnie tylko przez Twoją wyobraźnie ;)
    czekam na następny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam wszystko od pierwszego rozdziału i stwierdzam fakt, że jesteś zajebista :D
    Niestety nie zawsze zostawiam pamiątkę po sobie. :d
    Ale teraz muszę martwię się o Marco. Mam nadzieję że to nie ta choroba o której myślę :(
    Szybko kolejny!!!!! :*****

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny naprawde kocham tego bloga <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny !!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG <3 Co tam się dzieje ? :D Jeju jeuju nie mogę się doczekać następnego ! <3
    Genialny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  9. Co ty gadasz niezbyt ciekawy ja tu zaraz umrę jak się szybko nie dowiem co będzie dalej ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeju, przepraszam za słowo, ale...ZAJEBISTE *.*
    Kocham, kocham, kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  11. ale się narobiło! co z tym Marco się dzieje?
    w ogóle ładny wyglądzik :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham twojego bloga. < 33 Już chcę następny.;) I pamiętaj zawsze jak piszesz nie jest nudno ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. NUDNY ? CHYBA OSZALAŁAŚ :p mam tylko nadzieje ze Marco nie jest chory na to czego sie obawiam, bo będzie rycz xd Zapraszam do siebie: http://dogwizdka.blogspot.com/ oraz na nowego bloga http://meg-und-marco-echte-liebe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. masz juz 17 komentarzy :) to kiedy nastepny rozdzial??? nie moge sie doczekac to jest takie swietne... ciekawe co ten Marco i Mario kombinuja..

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobra dobra juz czekam na nastepny ;) 18 ;) rozdzial w zadnym wypadku nie jest nudny tylko cudownu jak zawsze <3 tez Cie uwielbiamy <3 ;D

    OdpowiedzUsuń