poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 57

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ 

Tydzień zleciał tak szybko, nawet się nie obejrzałam, a już nastał dzień powrotu Marco do domu. Miał przylecieć samolotem. Ja go miałam tylko odebrać z lotniska. 
Ten dzień to był czwartek. W sobotę Borussia podejmowała na Signal Iduna Park drużynę Greuther Furth. Ale Marco mógł co najwyżej obejrzeć go z trybun, musiał jeszcze nieco pauzować oraz brać jakieś lekarstwa, które mu przepisali w Berlinie. 
Był październikowe, chłodne przedpołudnie. Zapewne chłopaki już trenowali. Ja natomiast czekałam na telefon od Marco. 
We wtorek w Manchesterze żółto-czarni zremisowali 1:1. Byłam tam, mogłam dopingować moją ukochaną drużynę. Marco jedynie mógł w TV obejrzeć. 
W końcu Marco zadzwonił i lakonicznie obwieścił, że jest już na lotnisku i czeka na mnie. Zatem wsiadłam do auta i pojechałam. 
Gdy już tam dotarłam, rozglądałam się za nim. W końcu go wypatrzyłam w tłumie... 
Stał i się rozglądał, mój ukochany blondyn, moja kochana chudzinka, która tyle musiała przejść. 
- Marco, nareszcie w domu! Nareszcie w Dortmundzie - zawołałam radośnie, nie zwracając uwagi na dwóch fotoreporterów, którzy robili zdjęcia Marco, a przy okazji i dla mnie, niestety... 
- Ja też się cieszę, nawet nie wiesz jak... - powiedział Marco, przytulając mnie mocno. - Jedźmy do klubu, chcę zobaczyć się z Mario i Robertem! 
- Jak sobie życzysz mężu - odparłam z uśmiechem. 
Marco aż się lekko zarumienił, gdy go nazwałam swoim mężem. W jego oczach zauważyłam iskierki. 
- Dziękuję żono - odpowiedział zadowolony. 
Po chwilowym staniu na światłach, dotarliśmy do celu. Zaparkowałam przed stadionem i poszliśmy do naszych trenujących przyjaciół. 
Już z dala zauważyłam, że nie trenowali, bo Jurgen gdzieś poszedł i zaczęli się obijać. Marco z wyraźnym wzruszeniem w oczach wszedł na murawę, spory kawał czasu nie przebywał na niej. 
Mario, gdy go tylko zobaczył, od razu zaczął biec ku niemu i padł mu w końcu w ramiona... 
Trudno było opisać wzruszenie, z jakim się witali. Aż się rozczuliłam. 
- Marco, tak się cieszę, że już tu jesteś - powiedział Mario. 
- Ja bardziej - powiedział mój luby - tęskniłem jak cholera! 
Robert również podszedł się przywitać z Marco, podobnie jak większość drużyny BVB. Ale Mario to wręcz nie mógł się odkleić od blondyna, któremu zresztą to nie przeszkadzało. 
Spostrzegłam jednak, że pewnym dwóm osobnikom się to nie spodobało. Mowa o Felipe i Julianie. Stali niedaleko, spoglądali w tę stronę, chichotali i szeptali sobie coś na ucho. 
- Jesteście tacy odważni, to powiedzcie głośno - pomyślałam zła. - Cwaniaki za dychę! 
Robert, Mario i Marco tego nie zauważyli, bo byli zbytnio zajęci sobą. Rozumiałam, że muszą nacieszyć się Marco. No tak, nie tylko ja go kochałam! 
Stałam kilka kroków od nich i bawiłam się swoją komórką, gdy nagle Felipe z Julianem podeszli do mnie. Czego mogli chcieć ode mnie?! 
- Hej laleczko - odezwał się Felipe - jak tam? Widzisz, że twój kochaś cię zdradza z Mario? Czemu z tym nic nie robisz?
- Spierdalaj Santana, skończ pieprzyć farmazony - syknęłam. 
- Ho ho, Julian, patrz jaka ostra, ale dobrze, ja lubię takie - wyszczerzył się Felipe. 
- Ty, zostaw ją! - krzyknął Marco, który zauważył zaistniałą sytuację. 
- Wracaj się obściskiwać z Mario, a ja się chętnie zaopiekuję Nadią - powiedział Felipe i mnie złapał od tyłu. 
- Zostaw mnie! - krzyknęłam i próbowałam się oswobodzić. 
Na szczęście, Mario, Marco i Robert błyskawicznie zareagowali, wyrwali mnie czarnoskóremu zawodnikowi BVB. A ten tylko się głupio śmiał. 
Marco przytulił mnie do siebie, wtuliłam twarz w jego klatę. 
- Marco! Nie rozumiem w ogóle! To ty chyba jesteś biseksualny, tak? - odezwał się Julian. 
- A może z Nadią tworzą trójkąt? Kto ich tam wie - zaśmiał się Felipe. 
- Weźcie się, debile, opanujcie - odezwał się Robert. - Ja kompletnie nie rozumiem, co wy do nich macie! 
- Ty, nie wtrącaj się - krzyknął Felipe. 
- Będę się wtrącał, bo sprawa dotyczy moich przyjaciół, rozumiesz to kurwa? - powiedział ostro Robert. 
- Ślepy jesteś?! Ledwo Marco wrócił, a Mario od razu się zaczął z nim obściskiwać! Przecież to od razu widać, że... 
- Przywitałem go chociaż, a wy nawet ręki nie podaliście - przerwał dla Juliana Mario. - Nie będziecie mi zresztą mówili, co mam robić, co wy sobie wyobrażacie w ogóle?!
- My pedałom rąk nie podajemy - odezwał się Felipe - a właśnie że będziemy mówili, bo nie mamy ochoty oglądać manifestu homoseksualizmu! Boisko to nie miejsce na takie rzeczy, do chuja! 
- Felipe, jesteś skończonym idiotą - powiedział wyraźnie zły Marco - ja nie wiem, gdzie ty tu widzisz homoseksualizm, ale okej, wmawiaj sobie dalej! Ale ostrzegam, jak jeszcze raz zobaczę, że zaczepiasz Nadię, to pożałujesz, obiecuję! 
- Nadia będzie moja jeszcze dzisiejszej nocy - powiedział Felipe i się gromko roześmiał razem z Julianem. To musiała być czysta prowokacja! 
Marco mnie wtedy puścił i zaczął się szarpać z Felipe. Mario, Robert i Julian chcieli odciągnąć ich od siebie, gdy nagle spostrzegli, że nadchodzi trener. Wtedy Marco i Felipe od razu się uspokoili. 
- A was to tylko na chwilę samych zostawić - krzyknął trener - 15 okrążeń, już! 
Wszyscy posłusznie zaczęli biegać. Ja poszłam z Marco usiąść na ławkę. 
- Marco, zimno mi jest... - powiedziałam cicho. 
Marco mnie wtedy od razu mocno przytulił, w jego ramionach w ogóle nie odczuwałam chłodu. Julian i Felipe gdy to zobaczyli, od razu zaczęli się głupkowato śmiać. Marco, gdy się upewnił, że trener nie patrzy, pokazał im środkowy palec. 
- Denerwują mnie ci Felipe i Julian - powiedziałam. - Jak oni mogą się was tak czepiać? Zawsze myślałam, że się dobrze ze wszystkimi dogadujecie! 
- Ja też tak myślałem - powiedział Marco - wychodzi na to, że nas zwyczajnie nie lubią. Nie przejmuj się tym, kochanie. Mam Mario, mam Roberta, mam Ciebie... 
Złożyłam mu pocałunek na jego ponętnych wargach, gdyż zauważyłam, że też zaczął drżeć. 
Podszedł do nas w końcu Jurgen, zaczęli rozmowę z Marco o jego chorobie. Niestety, długo nie pogadali, bo musiał iść do wygłupiających się chłopaków... 











Robert i Mario powiedzieli, że wpadną do nas po treningu. My postanowiliśmy wrócić do domu, bo zimno trochę było tak siedzieć. 
- Skarbie, to teraz możemy się trochę sobą nacieszyć... - powiedział Marco i puścił do mnie oczko. 
- Chętnie... - uśmiechnęłam się, zaczęłam rozpinać jego koszulę. I po chwili wylądowaliśmy w łóżku. 
Po wszystkim, leżałam na moim ukochanym, słuchając bicia jego serca. Czułam jego subtelne dłonie na moich plecach. W takich chwilach totalnie zapominałam o wszystkich ostatnich przykrościach. 
- Kochanie... - szepnął Marco, przegarniając delikatnie moje włosy. 
- Tak? 
- Kocham cię, wiesz? 
- Wiem, ja Ciebie mocniej - odparłam i pocałowałam go w usta, a on nie pozwolił mi prędko tego przerwać. 
Podobało mi się w Marco, że tak często mówił, że mnie kocha i to, że tyle okazuje czułości. 
- Tak bardzo mi Ciebie brakowało, gdy byłem w szpitalu - powiedział. - Teraz nie chcę się z tobą rozstawać ani na chwilę... 
- Ale potem przychodzą Robert i Mario, pamiętasz? - odparłam. 
- Pamiętam, ale jeszcze mamy sporo czasu dla siebie - uśmiechnął się. - Wykorzystajmy go w stu procentach... 
- Z przyjemnością - powiedziałam. 
Tak spędziliśmy czas do przyjścia naszych przyjaciół, okazując sobie miłość. 




*




Zanim przyszli, zdążyliśmy już się ogarnąć. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi, od razu pobiegłam otworzyć.
Ale jaki szok przeżyłam! Mario miał podbite oko. Od razu się domyśliłam, kto mu to zrobił...
- Mario! Co Ci się stało?! - krzyknęłam. 
- To wszystko sprawka Felipe - powiedział wściekły Mario. 
Mario i Robert weszli do domu. Zrobiłam herbatę i zasiedliśmy w salonie, Marco poprosił przyjaciela, aby ten opowiedział, o co znów poszło z Felipe. 
- Marco, Felipe znów zaczął nas wyzywać od gejów - powiedział sfrustrowany Mario. - Ja kompletnie nie rozumiem, czemu. Co my takiego robimy? W końcu puściły mi nerwy i rzuciłem się na niego. 
- Jemu nic się nie stało, ale Mario zarwał w oko - powiedział Robert. - Ja wszedłem do szatni, jak już było po fakcie... jak wy tak szybko zdążyliście się pokłócić? 
- My pokłóceni z Felipe to jesteśmy już od dłuższego czasu - syknął Mario. - On sobie coś wmówił i temu hołduje, burak jeden. Julian podobnie. 
- A trener widział? - zapytałam. 
- Nie widział - odparł Mario. - Jest u was lód? To podobno pomaga na podbite oko. 
- Czekaj, zaraz zobaczę w zamrażarce - powiedziałam i poszłam. Na szczęście, jeszcze trochę było. Przyniosłam dla Mario, który zaczął sobie przykładać do lima. 
Nagle zadzwonił telefon Roberta. Z tego co usłyszałam, była to Ania! 
- Ej, muszę jechać na lotnisko, Ania wróciła - powiedział rozpromieniony Robert. 
- Mogę jechać z tobą?! - zapytałam błagalnie. - Tak bardzo tęskniłam za nią!
- Oczywiście - uśmiechnął się Robert. 
Ubraliśmy się szybko i wyszliśmy, obiecaliśmy wrócić już we trójkę! 









(Marco) 



Zostałem sam z Mario. Robert i Nadia pojechali po Anię. 
- Mario... - odezwałem się.
- Tak? 
- Co zrobimy z Felipe i Julianem? 
- Musimy postarać się nie dać się sprowokować i nie zwracać na nich uwagi. Z czasem powinno im się znudzić te zaczepianie... 
- Słuchaj, ja ich kompletnie nie poznaję - odparłem - nigdy tacy nie byli. 
- Widzisz, jacy ludzie są zmienni? - westchnął Mario. 
- Ale my się nie zmienimy - powiedziałem z całą pewnością - i zawsze będziemy takimi przyjaciółmi jak teraz, prawda? 
- Oczywiście! - zawołał Mario. - Żaden Felipe nie zniszczy naszej przyjaźni, nie uda mu się to! Prędzej my zniszczymy jego... 
- Bo my gdy jesteśmy razem, nie ma na nas mocnych - uśmiechnąłem się i cmoknąłem go w skroń. 
Poczułem pewność siebie. Przestało mnie kompletnie obchodzić to, co wypowiadał Felipe lub Julian. 





// no i już mamy 57 rozdział :3 

kto przeczytał te wypociny, niech zostawi po sobie komentarz ;3 

33 komentarze:

  1. CUDOWNY ! kocham to opowiadanie , jest takie niesamowite. czekam na kolejny rozdział!
    pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ten rozdział jest po prostu BOSKI!!!
    nie mogę doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz dar do pisania opowiadań ! <3
    Świetny rozdział . : D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział,tylko nie rozumiem jak można nazywać kogoś gejem bo ma przyjaciela?! No wtf?

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko już 57 ! :) Strasznie szybko to zleciało :) Wspaniały rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cały dzień czekałam na kolejny rozdział,jest świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. jakie wypociny! Masz wielki talent! Nie wyobrazam sobie konca twojego bloga! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No genialny, po prostu nie mam słów <3
    Jak najszybciej pisz nexta, już nie mogę sie doczekać :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju...przepraszam za określenie,ale.. ZAJEBISTE <3 <3
    Brakowało mi już trochę tych czułości Marco i Nadii ;P
    Ale super, czekam na koljny <3

    Jak coś, to u mnie jest już 8, po wielu starniach,ale jest :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakie tam wypociny bardzo fajny rozdział :D
    Walić Santane Goetzeus Forever <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Wypociny ?! Raczeej super rozdział. ;) Ale tak serio świetnie piszesz kocham tego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zajebiste jak cholera ! <3 Świetny rozdział ! <3
    Santana burak ćwikłowy grrr -.-
    Czekam na następny !
    O i super ,że Marco już zdrowy ! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne :D Uwielbiam <333
    Kocham i już! :)
    Keep calm and love Goetzeus <3

    OdpowiedzUsuń
  14. dobrze że Marco już wrócił :)
    świetny rozdział <3
    zapraszam do mnie: http://marco-ja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. świetne opowiadanie :) z nicierpliwością czekam na następny rozdział
    v

    OdpowiedzUsuń
  16. świetne :) cieszę się, że Marco wrócił :D
    mam nadzieję, że chłopcy z BVB się opanuję, bo przesadzają co do Marco i Mario...osobiście bardzo lubię Felpie i coraz bardziej boję się, że zrażę się do niego. Czekam na kolejne rozdziały i po raz kolejny przepraszam, że nie komentuję każdego rozdziału, ale czasami nie znajduję czasu i jak wchodzę są już 2 nowe.
    zapraszam też do siebie na: http://robert-anna-story.blogspot.com/ i nowe opowiadanie:http://marcin-majka-story.blogspot.com/. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Sama nie wiem co Ci mam jeszcze pisać...?
    Opowiadanie jest genialne, jak bohaterowie i wydarzenia. Marco wyzdrowiał ;) i jak zawsze czekam na następny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Kurde zazdroszczę Marco i Mario takiej przyjaźni.
    A co do bloga to brak słów normalnie jest tak genialny, że nie wiem jakie komentarze zostawiać. Teraz chyba oby tak dalej czekam na kolejne rozdziały :***********

    OdpowiedzUsuń
  19. Wzięła by Ania, przystawiła ich do ściany, przycisła mocno i by sie może nauczyli -,-
    Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  20. ; )))
    Jak zwykle rozłożyłaś mnie na łopatki :D
    Zapraszam do mnie na rozdział XVIII!
    http://jakciewidzetopiszcze.blogspot.com/2013/04/chapter-xviii.html

    OdpowiedzUsuń
  21. Żadne wypociny, fajny jest właśnie.
    Zapraszam do siebie:
    http://dogwizdka.blogspot.com/ - nowy post ;D
    http://meg-und-marco-echte-liebe.blogspot.com/ - nowy rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak zawsze genialny! Bardzo podobał mi się ten rozdział, choć nie raz powstrzymywałam się od wyzwisk w kierunku Santany (mimo, że ogólnie go lubię)Naprawdę wszyscy powinni zazdrościć Mario i Marco takiej przyjaźni! Kocham ich, zresztą bloga też :> czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Zrób z tego "mode na sukces" nie kończ nigddddy.;)
    Ale w porównaniu do mody na sukces twoje opowiadanie ma sens i nie jest nudne.Zrobisz karierę dziewczyno mówie ci too.! ;D
    A już jutro Borussia-Malgaaaa.
    Trzymamy kciuki za wygraną i za twoje opowiadanie aby nigdy się nie skończyło.Jesteś meeega dziewczyno.!!!
    (A co do tego Santany i schiebera w rzeczywistości ich lubię, tutaj są tacy wredni co tylko dodaje magię temu opowiadaniu.)
    POZDRAWIAM TWOJA WIERNA FANKA.<3

    OdpowiedzUsuń
  24. cudnie piszesz! serdecznie zapraszam do siebie na: http://fcb-en-mi-corazon.blogspot.com/ pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  25. hej! Prosilas zebym powiadmila Cie, a wiec to robie. Zapraszam na 2 na moim nowym blogu. komentarz mile widziany :D
    dlugadrogadoszczescia.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  26. KURDE tak się zaczytałam, że w 2 dni przeczytałam wszystkie rozdziały, naprawdę świetny blog :)
    Zapraszam do mnie
    http://m-i-marianna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. Świetnie piszesz! Czytam twój rozdział od początku i zawsze nie mogłam sie doczekać następnego rozdziału. Również założyłam bloga, wiec jesli masz czas zapraszam :) http://z-pilka-przez-zycie.blogspot.com
    I jakbyś mogła mnie informować o nowym rozdziałach byłabym wdzięczna :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Kocham twojego bloga ;** jest boski, a przy okazji zapraszam do mnie :d http://niebezciebie.blogspot.com/ Możesz mi pomóc w rozgłoszeniu jego bo dopiero zaczynam ;p Z góry dzięki ;*

    OdpowiedzUsuń
  29. Suuuuuper! jak zwykle boski rozdział ;) czekam na kolejny rozdział ;) .
    Zapraszam również do siebie bo nowy rozdział http://botylkocibiechce.blogspot.com/2013/04/decyzja.html
    Pozdrawiam:*:*:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  30. Świetny rozdział! Przyjemnie się czyta i bardzo Cię podziwiam!
    Przy okazji zapraszam na nowy rozdział u mnie :)
    http://zakochana-na-zaboj-w-robercie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  31. Boooooooski czekam na następny !
    Zajrzysz ?, Miły byłby komentarz ;D
    http://wzyciupieknesatylkochwile1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  32. Fajny rozdział ;)
    Zapraszam do mnie juz pojawił się prolog i pierwszy rozdział na
    http://ona-i-on-na-zawsze-razem.blogspot.com/ ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń