Jak Marco mógł mnie podejrzewać o zdradę?! Przecież kocham go jak nikogo innego! Zabolało mnie to... i to bardzo.
Chciałam mu się wyżalić, wyrzucić z siebie prawdę, ale nie chciało mi to przejść przez gardło... ta gorycz, ten wstyd...
Zauważyłam, że wybiegł za mną przed dom, ale ja nie cofnęłam się. Mimo jego krzyków biegłam przed siebie...
Nie zauważyłam, a wybiegłam z osiedla, gdzie już nie było budynków mieszkalnych, tylko zaczynało się już pole. Niedaleko stała opuszczona, stara fabryka.
- Nie znajdą mnie tutaj... - pomyślałam i pobiegłam tam. - Co za koszmar!
Nie weszłam jednak do środka, tylko usiadłam na betonie nieopodal wejścia i zalałam się łzami.
Fatalnie się czułam. Miałam ochotę rozpłynąć się i nie istnieć. Felipe ze swoją szajką w jeden wieczór zniszczył mi psychikę...
Nagle usłyszałam jakieś głosy dochodzące z fabryki. Wyszło z niej jakichś dwóch młodych facetów.
- Hej panienko! - odezwał się jeden. - Coś się stało? Możemy jakoś pomóc?
- A kim jesteście? - zapytałam.
- Jestem Peter - odezwał się koleś i podał mi rękę.
- Ja mam na imię Frank - powiedział jego kolega.
- Nadia jestem - powiedziałam.
- A cóż cię tu przyprowadziło, Nadio? - zapytał Frank. - Wyglądasz, jakby cały świat ci się na głowę zwalił.
- Bo tak też jest - odparłam.
Byli bardzo mili, ale przypominali mi nieco narkomanów. Może faktycznie nimi byli?
- Chyba możemy Ci pomóc - odezwał się Peter.
- Ciekawe jak - mruknęłam.
Peter poszedł po coś do fabryki i zaraz wrócił, trzymając jointa w ręku...
- Paliłaś kiedyś marihuanę? - zapytał. - Spróbuj! Od razu zapomnisz o wszystkich zmartwieniach.
- Nie powinnam - odparłam i się podniosłam.
- Chyba, że wolisz herę... - zażartował sobie Frank, ale Peter spojrzał na niego złowrogo.
- Daruj sobie te żarty! Nie widzisz, że dziewczyna ledwo żyje? - odezwał się. - Frank, zachowuj się choć raz jak człowiek!
- No już dobrze - odparł Frank - bez nerwów!
- To jak, Nadio? - dopytywał się Peter. - Nic się nie stanie od jednego skręta! Uspokoisz się, wyluzujesz.
Zaczęłam się wahać. Chociaż... podobno marihuana była zdrowsza od tytoniu. Ostatecznie... zgodziłam się.
Peter odpalił mi skręta i zaczęłam kosztować narkotyku.
Weszliśmy wszyscy do fabryki i zaczęliśmy rozmawiać. Na szczęście, nie naciskali, bym o sobie opowiadała, lecz zaczęli mówić o swoim własnym życiu.
Rodzice Petera oboje byli alkoholikami, a on nie mogąc znieść sytuacji w domu uciekł z niego. Natomiast matka Franka nie żyła, gdyż zginęła w wypadku samochodowym, a jego ojciec, gdy znalazł sobie nową kobietę, wyrzucił go z domu. Ponieważ ta nowa kobieta uznała, że Frank będzie tylko przeszkadzał... a ojciec, ślepo zakochany, kazał się synowi wynosić.
I tak się poznali, zaprzyjaźnili się i zamieszkiwali starą fabrykę.
Na jednym joincie się nie skończyło... Peter palił to samo co ja, a Frank wstrzykiwał sobie coś do żyły... Aż nie mogłam na to patrzeć...
*
(Marco)
Jak mogłem być taki głupi i jej coś takiego powiedzieć, podejrzewać ją o zdradę?! Wściekłem się na siebie. I może powinienem był biec za nią? Chociaż... próbowałem się pocieszać, że jak ochłonie, to wróci do domu.
Co za tragiczna niedziela. Nic nie zapowiadało takich problemów...
Gryzłem się w język, chcąc powstrzymać łzy. Ale w końcu dałem im upust. Nie mogłem inaczej...
Ktoś nagle zadzwonił do drzwi. Podszedłem do nich z nadzieją, że to moja ukochana wróciła. Ale to nie była ona. To był Mario. W ręku trzymał jakąś gazetę.
- Marco, co się stało? - zapytał. - Czemu płaczesz?
- Nadia gdzieś wybiegła... Wszystko przeze mnie - powiedziałem łamiącym się głosem i wpuściłem Mario do domu. - Próbowałem się dowiedzieć, gdzie była w nocy, ale się zdenerwowała i wybiegła. Ale zanim wybiegła, zapytałem, czy mnie nie zdradza... Jak mogłem być takim kretynem?!
- Wróci, gdy ochłonie - próbował pocieszyć mnie Mario. - Jak ona mogłaby cię zdradzić?! Byłbym w szoku, gdyby to się stało! Zresztą, patrz, co w gazecie znalazłem!
Mario pokazał mi prasę. Na jednej ze stron... było zdjęcie Nadii, spała na ławce w parku, obok ławki leżała na wpół opróżniona butelka wódki. Nad fotografią nagłówek "Pijana dziewczyna Reusa spędziła noc na ławce w parku" .
- Nic z tego nie rozumiem - wymamrotałem. - O co tu chodzi?!
- Żebym jeszcze wiedział - powiedział Mario - biedna Nadia... dlaczego w ogóle tak się upiła?
- A może ma jakieś problemy? - odezwałem się - chciałbym jej pomóc, ale ona milczy...
- Musisz z niej to wyciągnąć - odparł Mario - bo jak nie ty, to kto?
- Masz rację - odparłem i wtuliłem się w niego. Jak dobrze, że przyszedł, bo mógłbym nie wytrzymać...
Nagle obaj usłyszeliśmy, że ktoś kręci się pod drzwiami. Podszedłem i je otworzyłem żeby zobaczyć co się dzieje, ale... ktoś już uciekał. Ta osoba miała czarny kaptur na głowie, nie mogłem zidentyfikować. Zostawiła jakąś kopertę na chodniczku. Widniało na niej "Dla Nadii Hanf" . Litery były powycinane z gazety!
- Mario! Patrz! - zawołałem i pokazałem mu kopertę.
- Otwórz! - powiedział Mario.
- Ale do Nadii adresowane - odparłem.
- No i? Może czegoś się dowiesz? - naciskał Mario.
- W sumie... w sumie racja - powiedziałem i otworzyłem kopertę. W środku była kartka z... pogróżką. Litery na tej kartce również były powycinane z gazety.
Pisało na niej : Suko! Piśnij tylko słówko, a spotka cię coś gorszego niż wczoraj.
Doznaliśmy z Mario szoku. Ktoś groził mojej dziewczynie.
Ta pogróżka, to zdjęcie w gazecie... Co to się porobiło? I gdzie teraz mogła iść Nadia?!
- Marco... musimy jej szukać! - odparł Mario. - Boję się o nią...
- Trzeba obdzwonić wszystkie koleżanki - odparłem. - Jeśli nigdzie tam jej nie ma, to ruszamy. Znajdę ją, choćbym miał szukać po całym Dortmundzie.
Szybko obdzwoniliśmy z Mario wszystkie koleżanki Nadii, ale u żadnej jej nie było. Robert i Ania zaoferowali swoją pomoc. Szybko przyjechali. Opowiedziałem im o artykule w gazecie i pogróżce.
- Boże... co z nią mogło się stać - denerwowała się Ania. - Marco, w którą stronę biegła? Może trzeba iść tam?
- Może siedzi gdzieś tam zapłakana - powiedział Robert.
- Nie filozofujmy! Idziemy - krzyknął Mario i pociągnął mnie za rękę. Widać, że tak samo to przeżywał...
Obeszliśmy tamtą część osiedla, pytaliśmy napotkanych sąsiadów, czy jej nie widzieli. Nikt nic nie wiedział. Czułem się tragicznie.
- Teraz wiem, co czuła Nadia, gdy jej nie powiedziałem od razu o mojej chorobie - powiedziałem z goryczą.
Stanęliśmy przy ostatnim domu, dalej już ich nie było, zaczynało się gołe pole. No, nie do końca gołe - niedaleko stała stara fabryka.
- Nie ma sensu tam iść - odparł Robert - po co miałaby iść do jakiejś starej fabryki?
- Nigdy nic nie wiadomo - odparła Ania.
- Ej! Mario, dzwoniliśmy do Cathy? - zapytałem. - Może tam jest?
- Ja nie dzwoniłem, myślałem, że ty... - odezwał się Mario.
- Może pójdziemy do Cathy? - zapytałem. - Bo wątpię, żebyśmy w tamtej ruinie ją znaleźli.
- To chodźmy - zgodziła się Ania.
Nagle z domu, obok którego staliśmy, wybiegła młoda dziewczyna, którą już znałem z widzenia. Była to sąsiadka z osiedla, Erica.
- Stałam na balkonie i niechcący podsłuchałam waszą rozmowę - powiedziała - mogę wam przekazać, że niedawno widziałam jakąś dziewczynę biegnącą do tej starej fabryki. Miała ciemne włosy, skórzaną kurtkę...
- Tak! To Nadia! - zawołałem. - Dzięki wielkie, Erica!
- Nie ma sprawy - powiedziała i wróciła do domu.
- Idziemy! - krzyknął Mario i pobiegliśmy, gdzie miała być moja ukochana. Serce mi waliło jak oszalałe...
*
- No spróbuj! - namawiał mnie usilnie Frank, próbując wcisnąć mi do ręki strzykawkę z amfetaminą. - To jest lepsze od marihuany!
- Nie chcę - jęknęłam.
- Nie bądź taka wybredna - powiedział Frank - ile można namawiać? Peter, powiedz coś!
- Nadio, od jednego razu nie umrzesz, uwierz - powiedział przymilnie Peter.
- Przestańcie mnie namawiać... - oponowałam.
- Chcemy, żebyś poczuła się lepiej - odparł Frank - a strzykawka jest czysta, niczym się nie zakazisz! Nowiutka!
Dalej się tragicznie czułam. Przyszła mi do głowy szalona myśl, że może faktycznie od jednego razu...
- Okej - odparłam i podwinęłam rękawy. - Daj tę strzykawkę.
Szukałam stosownego miejsca do wbicia jej, gdy nagle ktoś jak burza wpadł do fabryki.
- Kogo tu przyniosło - krzyknął poirytowany Frank.
Mimo wszystko, już chciałam wbić sobie strzykawkę, gdy nagle... ustali przed nami Mario, Robert, Ania... i mój ukochany. Jak oni mnie tu znaleźli?!
- Co wy tu robicie? - krzyknęłam.
- Nadio, to ja się pytam, co ty tu robisz - krzyknął Marco. - Co to jest? Ty coś brałaś?! - zauważył strzykawkę w moich rękach, którą natychmiast mi wyrwał.
- Czego tu szukacie? Wypad stąd - krzyknął Peter.
- Nadia, idziemy - powiedział Mario. Nie czekając aż sama wstanę, razem z Marco pociągnęli mnie za ręce.
- Ej, ale ją zostawcie - krzyknął Frank.
- Bujaj się, ćpunie - krzyknął niekulturalnie Robert.
Dłużej się nie opierałam, pozwoliłam się chłopakom wyprowadzić z fabryki. Wiedziałam, że by nie odpuścili. Może... może i dobrze, że nie wstrzyknęłam sobie tego narkotyku. Spaliłam "tylko" kilka jointów z ziołem.
- Nadia, co ty dziewczyno zrobiłaś? - denerwowała się Ania. - Czuć od ciebie jakieś zielsko! Mało co nie wstrzyknęłaś sobie tego świństwa!
Spuściłam tylko głowę. Nikt więcej nic nie mówił, tylko zauważyłam, jak Robert szepcze coś Marco do ucha.
Robert, Ania i Mario odprowadzili mnie i Marco pod same drzwi, i się pożegnali z nami. Marco nie odstępował mnie na krok. Weszliśmy do domu...
Zauważyłam na komodzie jakąś kartkę... była na niej anonimowa pogróżka. Wzięłam ją do ręki, do oczu napłynęły mi łzy. Poczułam, jak miękną mi nogi. Póki jeszcze byłam w stanie, zrobiłam kilka kroków i usiadłam na sofie, chowając twarz w dłoniach.
Marco cały czas mnie obserwował. Zaraz przyszedł i usiadł obok mnie na kanapie.
- Nadio, kochanie, przepraszam - powiedział tonem, w którym usłyszałam skruchę. - Nie powinienem był tak mówić i podejrzewać cię o zdradę... Ale co ty robiłaś w tej fabryce z tymi narkomanami? Nadia, brałaś coś?!
- Tylko parę jointów z ziołem spaliłam, uwierz, nic więcej - powiedziałam. - Nie zdążyłam tego wstrzyknąć w żyłę, bo przyszliście...
- W samą porę... - westchnął Marco. - Ale dlaczego w ogóle tak się zdenerwowałaś, wybiegłaś, i nie chciałaś powiedzieć, co w nocy z tobą się działo? Nadio, martwię się!
Marco przegarniał moje włosy... i nagle ujrzałam przerażenie w jego oczach, na widok mojego siniaka na skroni.
- Nadio, skarbie, skąd ten siniak? - zapytał przerażony.
Łzy mi napłynęły do oczu... wiedziałam, że teraz muszę mu to wyznać...
- Jeszcze ta pogróżka do Ciebie adresowana... Kochanie, ktoś Cię skrzywdził, prawda? - zapytał.
Skinęłam tylko głową i na dobre się rozszlochałam...
// mam nadzieję, że Wam się podoba ;)
wiem, że uwielbiacie, gdy przerywam w takich momentach, więc też tak teraz zrobiłam :3
Chciałam także bardzo podziękować wszystkim, którzy czytają i komentują te moje wypociny! :> Pod każdym z ostatnich czterech rozdziałów, ponad 30 komentarzy... dzięki, dzięki, dzięki wielkie! nawet nie wiecie, jaka to dla mnie motywacja ♥
KOCHAM WAS !!
A to dom Marco i Nadii :3
Cudowny rozdział mam nadzieje że jej o wszystkim powie
OdpowiedzUsuńsuper rozdział:D ciekawe czy ona mu to powie. dawaj nastepny szybko proszeeeee :):)
OdpowiedzUsuńNiech mu powie w końcu prawde, nie lubie jak oboje cierpią. My Ciebie też kochamy!
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :D
OdpowiedzUsuńświetny jest !! mam nadzieję że wszystko się wyjaśni <3
OdpowiedzUsuńczekam na więcej !
pozdrawiam i zapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/
To jest świetne !!! Dasz radę dodać dzisiaj kolejny rozdział ??? Może być nawet krótki, ale żeby był =D
OdpowiedzUsuńNiech mu powie <333 Proszę daj następny w poniedziałek proszęę <33
OdpowiedzUsuńJak uprawiają miłość niech będzie to bardziej opisane <3 proszę
OdpowiedzUsuńDokładnie Anonimowy <3333 Zajebiste onomonomnnom <3
OdpowiedzUsuńProszęęęe o następny :3 :3 zajebiste
OdpowiedzUsuńWidzę tu lekko powiedziawszy spam.. ale ja jak już pewnie zauważyłaś komentuję bloga dość długo :) I to nie jest dziwne, że masz tyle komentarzy bo blog jest świetnie napisany i prowadzony :)W końcu coś Marco z niej wydusi i Felipe będzie za to w końcu ukarany #_# Jointy, strzykawki i te wszystkie inne.. nie pasują do Nadii jaką sobie wyobrażam -_- To już 61, a ja nadal mam chęć czytania, komentowania i czekania na następne rozdziały :D Mam nadzieję, że jak już pożegnamy się z tym blogiem to założysz następny??! Mam wielką nadzieję bo masz dar do robienia tego co robisz. Wiem, że nie powinnam tego stwierdzać bo Cię nie znam, ale cóż ;) Czekam na następny! ;) //Anonimka
OdpowiedzUsuńPf wypociny, to jest przezajebiaszcze. Kurde Felipe i reszta powinni zgnić w więzieniu!!! Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://meg-und-marco-echte-liebe.blogspot.com/ - nowy rozdział ;D
świetne! <3 chociaż chyba powinnam powiedzieć smutne.. Tak jak pisałam przy poprzednim rozdziale - mam nadzieję, że wszystko mu powie. A Felipe to mógłby smażyć się w piekle.. Dziwne, bo w Twoim opowiadaniu mam do niego anty, a normalnie go bardzo lubię, haha :D Czekam na kolejny! :*
OdpowiedzUsuńGENIALNE!!! <3 Czytałam z zapartym tchem. Ciekawe jaka będzie reakcja Marco na to co opowie mu Nadia.
OdpowiedzUsuńCzeka z niecierpliwością na kolejny. :)
No nie wytrzymam , chcę już kolejny ;(
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne ♥
Dawaj kolejny , proooosze <3
OdpowiedzUsuńMoże być nawet krótki ale daj ;d ; **
Ja po prostu uwielbiam jak przerywasz w takich momentach :D Nie mogę potem spać , ale takich emocji brak snu jest warty :D
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny ! Marihuana jest czymś do tego stopnia tajemniczym ,że aż wspaniałym ( chodzi o pojęcia naukowe ^^) Bardzo ciekawi mnie czy panna Maria jedynie nasila stan w jakim człowiek się znajduje ,czy może człowieka pobudza , rozwesela ... No dobra piszę coś zupełnie nie na temat , ale ... :D
Kocham tego bloga po prostu ! Każdy rozdział jest ZAJEBISTY ! MASZ TALENT :)
Pozdrawiam :**
Kiedy będzie następny rozdział ? :D :**
OdpowiedzUsuńPostaram się napisać i dodać jutro, o ile nic nie stanie na przeszkodzie :)
OdpowiedzUsuńDobrze że ją znaleźli, bo dziewczyna była na najlepszej drodze na dno. Powinna im opowiedziec co się stało, mimo tego, że bardzo się boi. To nie ona powinna się bać i wstydzić.
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział . : )
OdpowiedzUsuńDziewczynyyyy! mowicie ze Marco nie jest juz z Caro. Zobaczcie tu http://www.tumblr.com/tagged/marco%20reus , czy czasami kolo Ojca Marco nie ma jej? co prawda stoi tyłem i widac tylko troche glowy.. ale bo blond wlosach i wedlug wzrostu to tak mi sie wydaje ze to ona tam stoi. A co do blogu to wiadomo ze jest genialny,cudowny,wspaniały i tak mozna dalej by wymieniac. Swietnie piszesz. Oby tak dalej :))
OdpowiedzUsuńJejciu ! Świetnie *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na moment kiedy przerwałaś :P
Kocham twojego bloga. ;)
OdpowiedzUsuńZajebistee ! ;** Kocham twojego bloga. ;) Ciekawe, jak Marco zareaguje... Czekam na nexta ;3 Zapraszam również do mnie na nowy rozdział! http://niebezciebie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBardzo szkoda mi Nadii. Demoralizujesz młodych ludzi - papierosy, alkohol a teraz jeszcze narkotyki :-D;-):-D;-):-D;-) TO NIE JEST ŻADNE ROZWIĄZANIE! :-D;-)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział mimo iż nie jest kolorowy ;-)
.
Kolejna sprawa - nie wiem skąd wzięłaś te zdjęcie, które masz na awatarze ale jest zajebiste! :-D Awwwwww! :-*
Śliczny domek im wybrałaś :-D
K.O.C.H.A.M.Y. .C.I.E.B.I.E.!♡♡♡
Marta♥
Czemu akurat teraz przerwałaś.. :D Liczę że szybko mu o tym powie ;> Czekam na następny! :3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział jak każdy kocham twojego bloga kocham <3 Mam nadzieje że Nadia teraz powie Marco co ten bydlak Felipe jej zrobił
OdpowiedzUsuńświetne :P
OdpowiedzUsuńTo jest świetne!
OdpowiedzUsuńKilka dni mnie nie było z powodu problemów z internetem, ale już wszystko nadrobiłam :) Tyle się tu wydarzyło.. Felipe i ta jego banda musi zostać ukarana za to co jej zrobili, a Nadia nie może uciekać się do narkotyków i alkoholu... Mam nadzieję, że Nadia, choć to będzie dla niej trudne powie o wszystkim Marco.
Już 61 rozdział jak pierwszy raz właczyłam to opowiadanie to przez 5 godzin 43 rozdziały przeczytałam, wytrwała jesteś nie ma co... ;D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPiękny dom :)) Wiem, wiem... Ostatnio zaniechałam czytania, a raczej komentowania tego bloga, ale juz nadrabiam swoje zaległości :)) Świetny rozdział :))
OdpowiedzUsuńsuper <3 pisz dalej.. nie moge sie doczekać :)
OdpowiedzUsuńFajne, zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńhttp://dortmunder-jungs.blogspot.com/
Wspaniały !! Muszą ukarać Felipe za to co zrobił. Muszą !
OdpowiedzUsuńCudnie piszesz, czekam na kolejny rozdział. Nie mogę się doczekać <3.
Zapraszam do mnie:
http://krok-w-strone-lepszego-zycia.blogspot.com/
http://liebe-in-dortmund.blogspot.com/
Bomba rozdział:) uwielbiam twojego bloga <3 a rozdziały są coraz bardziej ekscytujące ;) czekam na kolejny . Zapraszam do siebie nowy rozdział http://botylkocibiechce.blogspot.com/2013/04/trening.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;***
Mam nadzieję, że Nadia powie Marco całą prawdę. Muszą przecież coś z tym zrobić. A tego Felipe i jego kumpli to bym normalnie .... No, także mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży :) Czekam na następny :>
OdpowiedzUsuńŚwietny *.*
OdpowiedzUsuńJejku takiego faceta jak Marco w tym opowiadaniu też bym chciała *.*
A po za tym to piękny dom <3
zajebisty ;)
OdpowiedzUsuń