sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 64

Przeraziłam się nie na żarty. Co to był za obcy typek?! Czyżby to był kolega tych aresztowanych?! 
- Otwieraj, dziwko! - krzyczał zawzięcie.
- Wynoś się stąd albo wezwę policję - krzyknęłam - ale już! 
- Otworzysz sama czy mam wyważyć drzwi?! - krzyknął. 
- Odejdź stamtąd! - krzyknęłam głośniej i liczyłam, że to coś dało. 
Nie, nie dało! Nagle drzwi się przewróciły i do mieszkania wbiegł jakiś łysol. Stało to się szybko, nie zdążyłam nijak zareagować... 
Myślałam, że umrę ze strachu. Czego on chciał? Co on chciał mi zrobić?! 
Podszedł do mnie, złapał mnie za ramię... 
- Ty dziwko, coś sobie wyobrażała?! - krzyknął. - Przyszedłem tu pomścić moich kolegów! Trzeba było cicho siedzieć, to byś żyła, a tak, teraz twój ukochany Reus jak wróci to zobaczy tylko zwłoki - po czym uśmiechnął się złośliwie, jakże bardzo złośliwie... 
Wyrwałam się, chciałam dojść do telefonu i wezwać policję, ale on mi nie pozwolił na to. Był o wiele silniejszy, złapał mnie. 
- Już cię nic nie uratuje - wysapał. 
Poczułam jego rękę na szyi, zaczął ją ściskać... Powoli zaczęłam tracić oddech, czułam, że schodzę z tego świata. W moich oczach jeszcze zdążyły stanąć łzy... 
Jednak nagle ratunek nadbiegł w postaci Marco! Wbiegł do domu jak burza, widocznie już z dala zauważył wyważone drzwi i zrozumiał, że coś się stało. 
- Zostaw ją! - krzyknął, wziął patelnię i uderzył łysego. Od razu mnie puścił, zaczął masować głowę. Ja zaczęłam łapać oddech, mało co mnie ten drań nie udusił. 
Marco zaczął szarpać się z łysym, ja wezwałam prędko policję. Modliłam się, żeby jak najszybciej go zgarnęli. 
- Ależ błąd - zaśmiał się złośliwie łysol - patrz, co zrobię z twoim ukochanym! 
Łysol przewrócił Marco na podłogę, który aż skulił się z bólu. Ich starcie to była nierówna walka. Marco był raczej drobny, szczupły, a ten łysy potężny i napakowany. On był silniejszy niż my dwoje! 
Chwyciłam stojącą obok miotłę, ale nim zdążyłam z niej zrobić użytek na tym obcym typie, on zaczął uciekać. 
- Stać! Policja! - usłyszałam nagle. Pomogłam Marco wstać, poszliśmy zobaczyć, co się dzieje. 
- Pan Manuel Kastner?! Czy pan wie, że już pan był wielokrotnie spisywany?! - wychodziło na to, że miejscowa policja już dobrze zna tego typa. 
- Jedziemy wyjaśnić sprawę na komisariacie - oznajmił policjant - państwo pojadą z nami, złożyć swoje zeznania, poza tym ta sprawa zostanie zgłoszona do prokuratury. 
- Drzwi są wyważone, nie możemy zostawić tak otwartego domu... - powiedział Marco. 
- Kolega się zajmie tym, drzwi zostaną założone - policjant spojrzał na swojego kolegę, również przytrzymywał skutego w kajdanki Manuela - zatem zapraszam do radiowozu. 
Nie było co protestować. Poszliśmy. 








Po wyjaśnieniu wszystkiego na komisariacie, poszliśmy piechotą do domu. Czułam się fatalnie, Marco również nie promieniał. Wprawdzie ten Kastner został aresztowany, nie było to już jego pierwsze przewinienie, ale i tak mnie to nie uspokoiło. Przecież on mógł mieć kolegów w pobliżu, kto wie, czy to nie była jakaś mafia?! Bałam się, co jeszcze złego może się wydarzyć. 
Marco trzymał mnie cały czas za rękę, ale nikt z nas obojga nie był skłonny do rozmowy. Jakże smutna była ta jesień... a może zima będzie jeszcze gorsza?! Choć po tym dzisiejszym zdarzeniu dotarła do mnie myśl, że wcale mogę do niej nie dożyć... 
Wróciliśmy do domu, drzwi już były założone dzięki uprzejmości policji. Nikt nas też nie okradł. Zatem pobiegłam do sypialni, nie oglądając się na Marco, i rzuciłam się na łóżko z mimowolnym szlochem. Dopiero teraz dałam upust emocjom. 
Płakałam, nie unosiłam głowy z poduszki. Nawet wtedy, gdy usłyszałam, że Marco przyszedł. 
Usiadł obok mnie, poczułam jego ręce na mojej głowie... 
- Skarbie, płaczesz? - zapytał z czułością. - O co chodzi? 
- Przez tego Manuela - wydukałam - mało co mnie nie udusił, widziałeś, sam lekkie ślady mam na szyi. A i Tobie też się oberwało... 
- Kochanie, on już cię nigdy nie skrzywdzi, aresztowali go - próbował mnie pocieszyć Marco. - Już nic złego się nie wydarzy, już oni wszyscy są za kratami! 
- A co, jeżeli ta ich szajka jest większa?! - krzyknęłam. - Marco, ja się boję o własne życie! Co się jeszcze złego może wydarzyć?! Boże... 
Marco mnie mocno przytulił w odpowiedzi na moje słowa. Ale się obawiałam, że w końcu nawet w jego ramionach przestanę czuć się bezpieczna... 
- Już dobrze - szeptał poruszony - nie płacz, wszystko będzie okej...
- Chciałabym uwierzyć... 
- Zobaczysz - mówił. - Wynajmę dobrego prawnika, przez parę ładnych lat nie wyjdą z więzienia... A może i kilkanaście? 
- Dla mnie mogą i do końca życia tam siedzieć - mruknęłam. Nie przestawałam płakać.
Więc też Marco nie przestawał mnie pocieszać. Podniósł mnie delikatnie i wziął na kolana. Wczepiłam się w niego najmocniej, jak się da. 
Długo tak siedzieliśmy bez słowa, ja tylko moczyłam koszulkę Marco swoimi gorzkimi łzami, a on głaskał mnie po głowie. W końcu jednak się łzy musiały skończyć, poszłam do łazienki, byłam cała blada. Oczy podkrążone. Wyglądałam jak senny koszmar. Dziwiłam się, że lustro nie pękło... 
Jednak jako tako się ogarnęłam, i nagle Marco przybiegł do mnie z informacją, że Ania przyszła. 
Zbiegłam zatem szybko do niej. Niestety, wyglądało na to, że wyjeżdża znów. Trzymała w ręku walizkę.
- Naduś, przyszłam się pożegnać, wyjeżdżam - mówiła pośpiesznie - w tym tygodniu czeka mnie turniej karate w Pekinie! Będzie więcej treningów, więc... 
- Znowu? - jęknęłam. - Tak często wyjeżdżasz! 
- Taka moja praca, kochana - westchnęła. 
- Ale mimo wszystko życzę ci powodzenia - powiedziałam i uścisnęłam ją na pożegnanie. - Daj rywalom popalić!
- Zrobię, co w mojej mocy - uśmiechnęła się. - Muszę pędzić! Trzymaj się!
- Cześć - odparłam i Ania wyszła. 
Cholera! Co za sytuacja... 
Marco przyszedł, objął mnie i zaczął przekonywać, że wszystko będzie dobrze. Tak długo mi to wmawiał, tak długo mnie trzymał w ramionach, że aż zaczęłam wierzyć... 








MIESIĄC PÓŹNIEJ 



Ostatnie tygodnie były ciężkie. Jednak dzięki pomocy dobrego psychologa, zaczęłam dochodzić do siebie. No i byli przy mnie moi nieliczni, ale po prostu cudowni przyjaciele i ON. 
W jeden weekend nawet odwiedziłam rodzinę w Polsce, dowiedzieli się wszystkiego, co się stało w moim życiu. Byli w niezłym szoku. Karol coś napomknął nawet, że może powinnam wrócić do Polski na stałe, ale jedno ostrzejsze spojrzenie załatwiło sprawę. Nie mogłam zostawić Marco i Dortmundu, pokochałam to miasto mimo wszystkich problemów, jakie mnie w nim spotkały. 
Poza tym, Laura oświadczyła, że jest w oficjalnym związku z Ryśkiem. Nawet go zaprosiła na niedzielny obiad. Jednakże mnie on wydał się podejrzany... choć może to tylko moje złudzenie? Chyba nie tylko mnie jednak się tak wydało. Słyszałam rozmowę rodziców, jak mama mówiła, że niezbyt jej przypadł do gustu ten Rysiek. 

Siedziałam przy oknie, Marco był na treningu. Lekarze już dali mu dawno pozwolenie na treningi, cieszyłam się z tego. Miałam nadzieję, że szybko złapie dawną formę. 
Obserwowałam, jak pada śnieg. Cóż, był już grudzień. Była środa, jutro czekała mnie rozprawa sądowa. A w sobotę Borussia podejmowała na Signal Iduna Park drużynę z Wolfsburga. Liczyłam, że będę cieszyć się ze zwycięstwa! 
Najpierw jednak musiałam przejść rozprawę sądową. Dziwiłam się, że jeszcze Santana nie został wyrzucony z klubu. Czekali, aż serio udowodnią mu winę?! Cóż, na to wyglądało... 
Usłyszałam otwierane drzwi, to Marco wrócił z treningu. Nie był sam, towarzyszył mu Mario, który coś ostatnio nie przychodził do nas do domu. 
- Mario, a Ty czemu nie przychodzisz ostatnio? - zawołałam na przywitanie i podbiegłam, by się przywitać. 
- Uznalibyście, że się narzucam - odparł i pocałował mnie w policzek. 
- Chyba cię głowa boli - zażartował Marco. 
- A ciebie dupa - powiedział Mario i roześmiał się, a ja z nim. Marco udał, że strzela focha. Usiadł na kanapie i odwrócił od nas głowę. 
- Ej Marco... - Mario usiadł obok niego i zaczął przytulać mu się do pleców. Marco był nieugięty. 
- Ale wy się kochacie - uśmiechnęłam się. 
- No a jak - odparł Mario dumnie. - Marco, deklu, daruj sobie tego focha! 
- Spadaj, karyplu - powiedział Marco, ale słychać było, że próbuje stłumić śmiech. 
- Też cię kocham - rozpromienił się Mario. 
- To dobrze - roześmiał się Marco. 
Na fotelu obok leżała gitara. Marco wczoraj zagrał mi piosenkę "All My Loving" zespołu The Beatles. 
- Marco, widzę, żeś gitarę z schowka wyciągnął - powiedział Mario - naucz mnie kiedyś grać! 
- No, wczoraj wyciągnąłem - przyznał Marco - muszę częściej coś grać, żeby nie zanikła mi ta umiejętność!
- Fajnie - przyznał Mario - wreszcie będziesz biegał po Dortmundzie z gitarą a nie z widłami! 
- Widły to zaraz od sąsiadów przyniosę i ci zrobię porządek z fryzurą, co ty na to? - zaproponował Marco. 
- To oni mają widły, i oborę, i gospodarkę? - zaczął dopytywać się Mario. 
- Mają swoją gospodarkę przed Dortmundem, szukają kogoś do pomocy - odezwałam się. Tak, nasi bliscy sąsiedzi z osiedla mieli swoje gospodarstwo przed miastem. Niedawno byli u nas na kawie, więc była okazja czegoś się dowiedzieć. 
- O! Mario, może Ty się najmiesz?! - zapytał roześmiany Marco. 
- Ja tam nie wiem, co się na gospodarkach robi - warknął Mario. 
- Gnój wywozisz, siano zbierasz, świnie tuczysz... - zaczęłam wymieniać. 
- A co? Robiłaś to kiedyś? - zapytał mnie Mario. 
- Nie, ale może Ty byś chciał - uśmiechnęłam się. 
- Mario w gumofilcach... - zaczął śmiać się mój luby - w oborze! 
- Skończcie gadać o tych rzeczach - skrzywił się Mario. 
Nieźle można było się pośmiać z ich rozmów. Poprawili mi nastrój przed jutrzejszą rozprawą w sądzie. 
Mario i Marco nie mogli się rozstać do wieczora. Jednak wieczór też postanowili spędzić razem, i obejrzeć jakiś film. Zaczęli się sprzeczać, czy komedię, czy horror. Ostatecznie postanowili obejrzeć i to, i to. Na mnie nie zwracali już uwagi, ja zresztą usiadłam sama w fotelu i zaczęłam przeglądać Facebooka na tablecie. 
- Niech się sobą nacieszą, nie będę im się wcinać - pomyślałam. 
Zaczynało się robić coraz później. Marco znalazł w szafce piwo i zaczęli sobie we dwóch popijać, mi też proponował, ale ja nie miałam ochoty. 
Mario rozłożył się na kanapie i położył głowę na kolanach Marco, któremu to nie przeszkadzało. 
Ale po pewnym czasie zorientowałam się, że obaj zasnęli. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wyłączyłam TV, po czym sama poszłam wziąć prysznic i spać. 




// mam nadzieję, że moje powyższe wypociny przypadły Wam do gustu :3 

oglądałyście dziś mecz? 6:1, ładny wynik ♥ tylko szkoda, że Reusa nie było. 

kto przeczytał, komentuje! Dzięki :* 

25 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ;)
    Zapraszam do mnie, oczywiście jeśli jeszcze cię interesuje moje opowiadanie ;)
    http://ona-i-on-na-zawsze-razem.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super jak zawsze! Czekam na rozwój wydarzeń co do Santany..
    Kocham te żarty chłopaków. Mecz był rewelacyjny :) Muszą ta wygrać z Realem :) Czekam na następny! ;) //Anonimka

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny ;**
    Jak to Felipe jeszcze z klubu nie wyrzucili?
    Mam nadzieję, że od rozprawy bd tylko lepiej :)
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym mieć takich sąsiadów jak Marco i Nadia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezusiee.. Jakież to piękne ! ;*
    Świetny rozdział !
    Marco i Mario takie słodziaaaaki *-*
    Manuel -.- grrrrrrrwr
    Czekam na następnyy :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Prosze, niech maja chociaż chwilę spokoju :D
    Świetnu rozdział <3

    PD. Wiedziałam że jakis psychopata do dzwi bije....ja to jestem niemożliwa ;D LOL :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały! <3 Słodziaki z naszych chłopaczków! :D
    Uwielbiam! :> To ty masz talent, nie ja ^.^

    OdpowiedzUsuń
  8. cudowny rozdział !
    oczywiście ze oglądałam mecz, 6:1 ale radość *_*
    no szkoda tylko że Reus nie grał ;(
    pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski *,* Czekam na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Heheh jak dwa pedałki ;)
    Oni są świetni , uwielbiam twój opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny czekam na następny dodaj szybko kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny ! ♥
    Tyle w temacie . :3

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny rozdział :D
    czekam na nexta :)
    zapraszam na nowy post:
    http://wiecej-niz-myslisz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Szczerze ? Po tym początku serce waliło mi jak głupie XDD
    Masakra jakaś... Mam nadzieję że teraz wszystko się ułoży :D
    Świetny rozdział i czekam na kolejny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Masakra, ale na szczęście już ich zamknęli. Rozdział Super, jak każdy, czekam na kolejny i zapraszam do sb: meg-und-marco-echte-liebe.blogspot.com jest 24 rozdział ;]

    OdpowiedzUsuń
  16. Mecz bez Reusa to mecz stracony, a jeszcze potem bez Goetzego..., ale niech chłopcy odpoczną przed Realem ;) Liczymy na zwycięstwo .! Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny !!!
    Czekam na kolejny przy okazji zapraszam do mnie ;D
    http://wzyciupieknesatylkochwile1.blogspot.com
    Miły był by komentarz ;D

    OdpowiedzUsuń
  18. świetny, świetny i jeszcze raz świetny <3 czekam na kolejny :)
    zapraszam też do siebie na nowe rozdziały na:
    http://lukasz-rozalia-story.blogspot.com/
    http://marcin-majka-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Podczas czytania serce stanęło mi kilka razy :d
    Ale to była istna zajebioza normalnie brak słów na określenie Twojego talentu :**
    Z wielką niecierpliwością czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Matko Nadia z Marco mogli by mieć chwile spokoju.
    GENIALNY <3
    zapraszam: http://marco-ja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń