niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 69

Nadeszła upragniona sobota. Nasz samolot odlatywał o 18. Mieliśmy z Marco w planach się spakować rano i potem mieli przyjść nasi przyjaciele w odwiedziny. 
Od rana chodziłam po domu podekscytowana, perspektywa wyjazdu niesamowicie mnie cieszyła. 
Zaczęłam pakować walizki, Marco również.
- Po co ci tyle tych ciuchów? - nie mógł się nadziwić. 
- Potrzebne - odparłam. 
- Ja tych twoich walizek targał nie będę, zapomnij - odparł Marco i skrzyżował ręce na piersi. - Pewnie będą ciężkie jak głazy! 
- Oj, Marco, Marco... - zaśmiałam się. - A jak dam ci ciasteczko, to poniesiesz? 
- Eee... nie - odparł po chwili zastanawiania się. 
- A jak ci dam buziaka? - zapytałam. 
- A to większe szanse - zaśmiał się. - Więc na co czekasz? Płatność z góry, kochanie! 
- Najemca - mruknęłam ze śmiechem i zaczęłam namiętnie całować mojego ukochanego. W końcu jednak musieliśmy wrócić do pakowania się. 
- Na Malediwach się nadrobi... - uśmiechnął się tajemniczo Marco. 
- Jestem za - odparłam.
Dokończyliśmy pakowanie, zmieściliśmy wszystko w trzech walizkach. Nie najgorzej. 

- Ależ będzie cudownie - cieszył się Marco - pomyśl, tylko my i egzotyczna plaża... 
- Też się cieszę - powiedziałam - ej, o której towarzystwo przychodzi? 
- Około 13 - odparł Marco - spokojnie, z alkoholem nie przesadzę, w końcu nie będziesz mnie pijanego prowadziła po płycie lotniska! 
- Zapomnij - zaśmiałam się - jeszcze byś na mnie zwymiotował, czy coś. 
- Po pijaku, nigdy nic nie wiadomo... - uśmiechnął się pod nosem Marco. - Wiesz, że kiedyś zwymiotowałem na dywan u Mario? Jeszcze wtedy Cię nie znałem. Spotkaliśmy się żeby tylko pogadać, a znalazł alkohol w lodówce i... 
- I co? - zapytałam. 
- Sam też zwymiotował - zaśmiał się Marco. - Ładna pogoda była, wzięliśmy dywan do ogrodu i go wspólnie praliśmy. Co za akcja! 
- Wy to jesteście nieźli - stwierdziłam. 
- Oj tak - stwierdził Marco. 
- Ella jeszcze jest u Mario? - zapytałam.
- Tak, tak - powiedział Marco - Mario twierdzi, że oboje chcą zacieśnić relacje między nimi. 
- Prawidłowo... - pokiwałam głową. 










Około 13 przyszli do nas Robert, Ania i oczywiście Mario. Mario był niezbyt zadowolony. 
- Marco, jak ja bez Ciebie wytrzymam? - pytał co chwilę. - Nie będę miał kogo denerwować! 
- Możesz zawsze Lewego napaść - zaśmiałam się. 
- Nie, bo Anka jeszcze wypróbuje na mnie te swoje triki karate - zaśmiał się Mario. 
- Ania jest dobra i cię nie pobije - odparłam. 
- Chłopaka maltretować nie pozwolę - zaśmiała się Ania pogodnie. 
Tradycyjnie, zasiedliśmy w salonie, każdy z puszką piwa, naszego ulubionego owocowego. 
- Na ile wylatujecie, na te Malediwy? - zapytał Lewy. 
- Na półtorej tygodnia - odparł Marco. 
- I co tam będziecie porabiać? - zapytał Mario.
- Wypoczywać... - stwierdził Marco i się przeciągnął. 
- Mario, może wyjedziesz na urlop do Memphis? - zaproponowała Ania - może tym razem obyłoby się bez jakiegoś wypadku! 
- A czemu nie... muszę z matką o tym pogadać - stwierdził Mario. - W sumie niegłupi pomysł. Lewy, a ty czegoś nie planujesz? 
- Ania chce do Paryża - powiedział Lewy - ja bym chciał pojechać do Rzymu! I się ciągle kłócimy! 
- Jedźmy do tego Paryża, tam jest ponoć bosko - powiedziała Ania. - Kobiecie się nie odmawia! 
- Oj Ania, Ania... - westchnął Lewy.
- No co? - zdziwiła się. 
- Marco, zagraj coś na gitarze - zaproponował Mario, patrząc na gitarę leżącą obok. Na stole leżały też teksty różnych piosenek, Mario zaczął je przeglądać. 
- Nirvana, ładnie, ładnie - powiedział - o, masz "On A Plain"! Kocham tę piosenkę! 
- To może ja zagram, a ty zaśpiewasz? - zaproponował Marco. 
- Nie ma głupich - odparł Mario - mogę się zgodzić śpiewać we dwóch. 
- Okej - odparł Marco. 

I`ll start this off
Without any words.
I got so high that
I scrathed `til I bled.

I love myself
Better than you
I know it`s wrong
So what should I do?

The finest day
That I ever had
Was when I learned
To cry on command.





To wyglądało wręcz przeuroczo. Gdy skończyli, zaczęliśmy bić im brawo. 
- Chłopaki, kiedy wydacie album? - zapytała ze śmiechem Ania. 
- Nie ma fanów... - posmutniał Mario.
- Ja już jestem fanką - wtrąciłam się. 
- Niezły byłby z was muzykalny duet - stwierdził Lewy. 
- Robert, może dołączyłbyś do nich? - zaproponowała Ania. 
- Ja tam nie umiem śpiewać - skrzywił się Lewy. 
- To nauczyłbyś się grać na czymś... - stwierdził Marco. 
- Na trójkącie - zażartował Mario. 
- Bardzo śmieszne, Mario - skwitował Lewy. - Moją pasją jest futbol! 
- Strzelanie bramek... - uzupełniłam.
- O tak! - zawołał Lewy. - Ewentualnie asystowanie przy nich. 
Nie ma to jak inteligentne rozmowy z nimi. Zagadaliśmy się, aż w końcu obwieściłam, że trzeba wychodzić, bo 17. 
- Zanim dojedziemy na lotnisko, to trochę czasu zleci - powiedziałam. 
- Racja - odparł Marco - odprowadzicie nas? 
- No jasne - powiedział Mario. 
Każdy z chłopaków wziął po walizce, ja niosłam tylko swoją torebkę. Na lotnisko dotarliśmy metrem. Nie obyło się bez kilku próśb o autografy chłopaków. 
Gdy przyjechaliśmy na lotnisko, zostało z dziesięć minut do lotu. Akurat wystarczyło, żeby się pożegnać. 
Marco padł w ramiona Lewego i Mario, ja natomiast żegnałam się z Anią, która życzyła mi udanego pobytu na Malediwach. 
- A kto wie - szepnęła - może Marco tam ci się oświadczy... 
- Czas pokaże - odszepnęłam. 
Gdy już blondyn wyściskał się z kumplami, poszliśmy oddać bagaże, machając jednocześnie do naszych przyjaciół. Gdy je od nas obsługa lotniska wzięła, weszliśmy do samolotu. 
Zajęliśmy ustronne miejsce. Marco usiadł przy oknie, ja obok. W końcu samolot uniósł się w górę, odlatywaliśmy na Malediwy... podekscytowanie wzrosło. 
Ponieważ to był miesiąc zimowy, było już ciemno. Poczułam się po paru godzinach senna. 
- Ale mi się spać chce... - ziewnęłam. 
- Chodź no tu - Marco przyciągnął mnie do siebie, położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Teraz owszem, mogłam starać się zasnąć, przytulona do niego czułam się bezpieczna... i było też wygodnie. 
Powoli zaczynałam zasypiać. Marco głaskał mnie po włosach. 
- Kochanie, śpisz? - zapytał.
- Jeszcze nie... - powiedziałam. 
- Ja chyba zaraz będę - powiedział. - Słodkich snów, skarbie... 
- Wzajemnie - odparłam i zamknęłam z powrotem oczy. W końcu odpłynęłam... 





// wiem, krótki i nieciekawy, przepraszam, ale muszę się na angielski uczyć... :/ 
postaram się, żeby następny był dłuższy ;) 
niedługo egzaminy, masakra... jak ten czas szybko zleciał -.- 3 dni apokalipsy nadchodzą -.- 


swoją drogą, zapraszam na mojego nowego bloga http://bvbstory.blogspot.com/ komentarze mile widziane! :3 
komentujcie, bo nie wiem, czy jest sens pisać dalej tamto opowiadanie, a niedługo 

21 komentarzy:

  1. Nadia, Marco weźcie mnie ze sobą :)!!!! proszę..
    Teaz mam jakis dziki humor :) świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju, niech się jej oświadczy! <3 nie mogę się doczekać kolejnego :)
    powodzenia na egzaminach, na pewno dasz radę. :) wierzę w Ciebie, ale w siebie już niekoniecznie..
    3 dni wieeeeelllkiej apokalipsy

    OdpowiedzUsuń
  3. Super , świetne ! Marco i wymiotowanie na dywan ...w ogrodzie. Hahahaha kocham to <3
    Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiste!<3 Kocham tego bloga!<3;*** czekam na kolejny rozdział ;)
    Zapraszam do siebie nowy rozdział http://botylkocibiechce.blogspot.com/2013/04/choroba-zdradaciaza.html .Pozdrawiam ;*************

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdizał i mam nadzieję że na tych wakacjach wszystko bedzie ok i nic nieprzewidzianego się nie zdarzy

    OdpowiedzUsuń
  6. Przecudny! *_* Marco nie ma gdzie wymiotować? :D xD Rozwala system :D
    Czekam na kolejny! :)
    Uwierz mi to będzie apokalipsa, ale w drugim dniu.. ;/ Może dadzą nam do napisania opowiadanie o piłkarzach na polaku ;D To byłoby niesamowite! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak to nieciekawy? Bardzo ciekawy! Świetny i po prostu genialny! Nie mogę się doczekać kolejnego :)0

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  9. nie mogę się doczekać następnego :) zapraszam do siebie
    http://bvbtomojezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały <3 w końcu będą sami : D ;* / Karina :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ekstra *.*!
    zapraszam do mnie:
    http://marco-reus-forever.blogspot.com/
    już 2 rozdziały <3 DOPIERO ZACZYNAM :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział. Ciekawe co się wydarzy na Malediwach ;>
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniałe ;** Zapraszam na mojego bloga: http://forevermarcoreus.blogspot.com/ Dopiero zaczynam :D

    OdpowiedzUsuń
  14. zapraszam do siebie
    http://gotze65.blogspot.com/2013/04/wstep.html

    OdpowiedzUsuń
  15. wspaniały ! uwielbiam czytać to co Ty piszesz :*
    czekam na następny !
    pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Super jest, życzę powodzienia na egzaminach

    OdpowiedzUsuń
  17. Jejuuu.. świetne ;)
    http://kochamydortmund.blogspot.com/ ---> XI rozdział ;D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Wspaniały. Życzę powodzenia na egzaminach

    OdpowiedzUsuń