Obudziłem się na mokrej od gorzkich łez poduszce. Było tak pusto bez mojej kochanej Nadii...
- Nadia, skarbie, gdzie jesteś?! Czemu cię tu nie ma?! - wyszeptałem mimowolnie zrozpaczonym głosem.
Intensywnie myślałem, co mogło się jej przytrafić. Żebym chociaż mógł do niej zadzwonić! SMS, w którym mi napisała, że będzie na mnie czekać w domu, wysłała z telefonu Cathy.
Najgorsze było to poczucie bezradności, ale też wiedziałem, że muszę zacząć jej szukać... tylko gdzie?
Wziąłem prysznic, ubrałem się i zeszłem na dół. Nie miałem apetytu, zrobiłem sobie tylko ziołową herbatę na uspokojenie.
Nie mogłem znieść tej pustki w domu. Postanowiłem pójść na przechadzkę.
W hallu wisiała bluza Nadii z herbem BVB. Wtuliłem w nią twarz, czułem taką tęsknotę. Założyłem buty i wyszłem.
Szedłem przed siebie, nawet nie patrząc na drogę...
*
- O matko! Dlaczego mnie to spotkało?! - szlochałam głośno, nie mogąc poradzić sobie z tęsknotą i przestrachem, co mnie tu spotka.
Zastanawiałam się, co robi Marco. Czułam, że to najgorsza niedziela w moim życiu. Zamiast obudzić się w jego ramionach, obudziłam się w zimnej piwnicy, w której zamknęła mnie ta podła kobieta.
- Przestań hałasować, albo naprawdę będziesz miała powód do płaczu! - odezwała się Caro, która właśnie wparowała do piwnicy. - Przyniosłam ci śniadanie, widzisz jakie mam dobre serce?
- Takie masz dobre serce, że aż mnie zamknęłaś w piwnicy - powiedziałam. - Wypuść mnie stąd!
Próbowałam od razu wstać i jakoś się wyrwać, ale Caro... od razu kopnęła mnie w brzuch. Widocznie zorientowała się w moim zamiarze...
Zwijałam się z bólu, Caro spojrzała na mnie władczym spojrzeniem.
- Widzisz? Ze mną nie wygrasz. Lepiej nie zadzieraj, bo dopiero przeplute będziesz miała - powiedziała.
- Jeszcze zobaczymy... - syknęłam. Moja prześladowczyni tylko się roześmiała podle i wyszła.
Co ona za śniadanie mi przyniosła?! Butelkę zwykłej wody, podeschły chleb z jakąś wędliną, której zapewne nie lubiła.
Nie wiedziałam, czy napić się tej wody. A jeżeli ona coś w niej rozpuściła?! Postanowiłam ją wylać do umywalki i nalać sobie kranówki. Przynajmniej na 100 % wiadomo, że nic tam nie jest dosypane...
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Zjadłam chleb z wędliną, który mi przyniosła. Masakra. Potraktowała mnie jak psa, którego można resztkami karmić...
Czułam się fatalnie. Znowu wybuchłam niekontrolowanym płaczem...
- Marco, gdzie jesteś? Mam nadzieję, że mnie znajdziesz... - wyszeptałam sama do siebie. - Proszę Cię, uratuj mnie!
*
(Marco)
Nie mogłem spokojnie iść. Niepokój rozrywał moje serce. A w zeszłą niedzielę jeszcze taki szczęśliwy byłem...
W ogóle nie patrzyłem przed siebie. Chciałem przejść przez drogę, nawet się nie rozejrzałem na boki. Ruszyłem, ale nagle poczułem mocne pociągnięcie za kaptur! I w tej samej chwili zobaczyłem samochód przejeżdżający tuż przed moim nosem! Odwróciłem się i zobaczyłem, kto uratował mi skórę.
- Marco, kretynie, mogłeś wpaść pod samochód - wypalił Moritz, który uratował moje zdrowie, a może i życie. - Jakby cię trener widział...
- Moritz! Dzięki ci wielkie... - powiedziałem. - Wiem, wiem, na przyszłość...
- Nie ma sprawy - mój ziomal machnął ręką. - Ale czemu jesteś taki smutny? Widać po oczach, że coś cię dręczy...
Łzy mi stanęły w oczach, chociaż bardzo starałem się nie dać ponieść emocjom. Moritz położył mi rękę na ramieniu i spojrzał z niepokojem.
- Marco, co się stało? - powtórzył pytanie.
- Chodźmy gdzieś pogadać, chętnie wyrzucę to z siebie - odparłem.
Moritz pokiwał głową i poszliśmy do cukierni. Popijając gorącą czekoladę, opowiedziałem Moritzowi, co mnie spotkało.
- I do teraz jej nie ma... gdzie ona może być? - skończyłem opowieść łamiącym się głosem.
- Spokojnie Marco - powiedział Moritz i spojrzał mi ze współczuciem w oczy. - A pytałeś jej koleżanki? Może u którejś przenocowała?
- Niemożliwe. Obiecała, że będzie czekać w domu... a jakby zmieniła plany, poinformowałaby mnie o tym - powiedziałem.
- Trzeba wszystkich popytać, może ktoś coś wie? - powiedział Moritz. - A może jeszcze dzisiaj wróci? Poczekaj do jutra, jeśli Nadia nie wróci, to wtedy zaczniesz działać...
- Co?! Ja do jutra nie wytrzymam... stary, nie masz pojęcia, jak się czuję - powiedziałem.
- Współczuję ci - powiedział Moritz. - Potrafię się domyślić, jak się czujesz... jakie masz plany na dzisiaj?
- Dobre pytanie - stwierdziłem. - Dopóki Nadia nie wróci, nie odzyskam spokoju...
- Wróci, wróci - powiedział Moritz. - Znam ją, ona nie zostawiłaby Cię bez słowa.
Dobrze, że Moritz był ze mną. Nagle też przypomniało mi się, że przecież dziś Ania wyjeżdża w sprawach zawodowych. Więc Nadia na pewno nie nocowałaby u niej. Więc na Anię nie mogłem liczyć...
- Może powinienem zgłosić to na policję? - powiedziałem.
- Oni się tym nie zajmą - stwierdził ponuro Moritz. - Muszą 24h minąć od zaginięcia, a poza tym Nadia jest dorosłą osobą...
- Muszę i tak ją znaleźć - powiedziałem. - Mam nadzieję, że popierasz mnie w tym.
- W całej rozciągłości - powiedział Moritz. - Poczekaj do jutra, jeżeli nie wróci, to podejmiesz jakieś działanie. Wiesz, że możesz i na mnie liczyć.
- Hmm... policja też by odczekała do jutra... no tak, mają swoje zasady - powiedziałem z sarkazmem. - Ale jak ja dotrwam do jutra?!
- Szybko zleci - pocieszał mnie Moritz.
- Modlę się, żeby nikt siłą jej nie przetrzymywał... chcę ją przytulić i powiedzieć jej, jak bardzo ją kocham... - westchnąłem cicho. - Chciałbym wiedzieć, gdzie mogę jej szukać... wiesz co Moritz, wracam do domu.
- Odprowadzić cię? - zapytał mój kumpel.
- Jakbyś mógł.
Dobrze było mieć takich kumpli jak Moritz w otoczeniu. Chciałbym jednak z Mario porozmawiać, to on był moim najlepszym przyjacielem. No i Lewy, ale to jednak z Mario się wcześniej poznałem niż z Lewym. Postanowiłem jednak dziś jednemu i drugiemu nie psuć nastrojów... zresztą, co oni mogli wiedzieć?
*
Dzień koszmarnie mi zlatywał, myślałam, że czas stanął w miejscu. Słyszałam jakąś muzykę dochodzącą z góry i śpiewającą Caro. Okropnie fałszowała. Czyżby świętowała moje upokorzenie i uwięzienie?
Miałam ochotę się powiesić, ale nawet sznura nie było w tej piwnicy. Najgorsze było to, że nie wiedziałam, co mnie czeka...
// no i jak się podoba? :D
bardzo proszę o pozostawienie komentarza, to motywuje ;)
Dla mnie bomba ;D
OdpowiedzUsuńhttp://two-love-one-life.blogspot.com/
I LOVE IT <33 mam nadzieję, że nowy będzie niedługo :D
OdpowiedzUsuńJezu, Kobieto jaki ty masz talent (albo wyobraźnię). Kocham twoje opowiadania i mam nadzieję, że długo będziesz je jeszcze pisała. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. ;*
OdpowiedzUsuńO maj gad ... :(( Jakie to smutne .
OdpowiedzUsuńOgólnie świetny rozdział ! <33
Masz talent ! *.*
Czekam na następny ;)
świetne, czekam na kolejny :))
OdpowiedzUsuńa przy okazji zapraszam do mnie http://teczoweee.blogspot.com/
świetne :D
OdpowiedzUsuńEj, to jest cudowne! Wiadomo smutne.. :(
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego! :)
super <33
OdpowiedzUsuńSmutałkę ;_;
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że wszystko skończy się dobrze.
Czekam z niecierpliwością na następny <3
Ojej smutam :( Świetny rozdział :>
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://zdjecie-z-marco.blogspot.com/
Jej, biedna... i biedny Marco. Oby szybko ją znalazł !
OdpowiedzUsuńSwietne! Dawaj nastepny ; )
OdpowiedzUsuńkurczę. tą Caro to tylko ukatrupić.... czekam na następny
OdpowiedzUsuń