O 8 rano Ania miała po mnie zajechać. Byłam już gotowa, siedziałam w kuchni jedząc tosty i pijąc kawę, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Była 07:50.
Poszłam otworzyć, przed drzwiami ujrzałam Cathy i Anię.
- Hej Nadia! Gotowa? - powitała mnie radośnie Ania. - Dawno się nie widziałyśmy!
- Pewnie - powiedziałam i cmoknęłam każdą w policzek na przywitanie. - Dawno was nie widziałam, dziewczyny.
- Gotowe na mecz? - zapytała Cathy. Miała koszulkę BVB z 15 na plecach i nazwiskiem jej ukochanego. Na szyi tradycyjnie szalik. - Nadia, zbieraj manatki i ruszamy na podbój Norymbergi!
- Już - powiedziałam, pobiegłam po swój szalik, bluzę i torebkę. Zamknęłam drzwi i ruszyłyśmy z dziewczynami na mecz.
Droga miło nam zleciała. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się. Brakowało mi właśnie nieco kobiecego towarzystwa.
*
Dotarłyśmy wreszcie na stadion w Norymberdze. Jeszcze było z 20 minut do meczu. Nasi dzielni żółto-czarni chłopcy rozgrzewali się właśnie na murawie. Siedziałyśmy bardzo blisko boiska.
Marco rozglądał się po trybunach. W końcu mu pomachałyśmy, zauważył nas i się uśmiechnął. Nagle podszedł do nas.
- Widzę że przyjechałyście - powiedział zadowolony. - Trzymajcie kciuki!
- Wszystko dla BVB - stwierdziłam.
- I mój skarb też tu jest... chodź no tu - Marco przeszedł przez barierkę i mnie pocałował. - Dopinguj mnie!
- Po to tu jestem - powiedziałam.
- Marco, chodź już - krzyknął trener BVB, Jurgen Klopp. - Niedługo mecz się zaczyna!
- Idę - odkrzyknął Marco. - Nadia, zadzwonię potem do Ciebie!
- Ok - powiedziałam. - BVB do boju!
Potem obie drużyny poszły do swoich szatni, a my poszłyśmy z Cathy po piwo i popcorn. Ania musiała zadowolić się coca-colą, bo prowadziła auto.
W końcu piłkarze Borussii i Norymbergi wyszli na boisko, przywitanie drużyn, i wreszcie start. Również start wielkich, sportowych emocji.
Kibicowałyśmy jak mogłyśmy.
Jednak mecz zakończył się wynikiem 1:1. Gola dla BVB zdobył Kuba. Ech... jednak remis zawsze lepszy od przegranej. Miałam nadzieję, że BVB i tak obroni mistrzostwo Niemiec.
Wracałyśmy już nieco zmęczone. Siedziałam z tyłu w samochodzie, otuliłam się żółto-czarnym kocem należącym do Cathy i przysypiałam. Ale nagle zadzwoniła moja komórka. Dzwonił Marco, tak jak obiecał przed meczem.
- Hej Nadia! Jak tam po meczu? - zapytał.
- Nie najgorzej, zremisowaliście 1:1 - powiedziałam. - A jak tam u Was? Wyjechaliście już z Norymbergi?
- Za moment jedziemy, czekamy właśnie w autobusie aż kierowca przyjdzie - powiedział Marco.
- A z kim siedzisz? - zapytałam.
- Z Mario oczywiście - odparł.
- Best friends forever - stwierdziłam. - O matko, ale śpiąca jestem.
- To śpij, może jutro się zobaczymy i bardziej pogadamy? Dobranoc, skarbie - odpowiedział mój luby. - Chciałbym Cię teraz pocałować na dobranoc... - dodał cichym tonem.
Te słowa wywołały u mnie motylki w brzuchu. Uwielbiałam, kiedy Marco był dla mnie taki czuły.
- Ja ciebie też - powiedziałam. - Dobranoc i miłej podróży.
Rozłączyłam się. Otuliłam się kocem, i pogrążona w myślach zasnęłam.
*
Ania mnie obudziła, kiedy dojechałyśmy pod mój blok. Pożegnałam się z dziewczynami i poszłam szybko do domu.
Niestety, miałam małego pecha. Nikt nie zapalił światła na klatce, powinęła mi się nóżka i z głośnym krzykiem się przewróciłam. Miałam wielkie szczęście, że nogi nie zwichnęłam! Usiadłam tylko na schodku i zaczęłam ją masować.
Już miałam wstać i iść do siebie, gdy nagle ujrzałam przed sobą moją kłótliwą sąsiadkę. Wyglądała na wkurzoną.
- Co pani wyprawia?! Chce pani sąsiadów wszystkich pobudzić? - warknęła, wyraźnie zła.
- Przewróciłam się, niespecjalnie wrzasnęłam... - odparłam.
- Mimo wszystko! Moje dzieci spały a przez panią się pobudziły! - warczała niezadowolona. - Niech pani nie zakłóca więcej ciszy nocnej!
- Przepraszam - powiedziałam. - Nie zrobiłam tego umyślnie.
Wreszcie poszła, prychając pod nosem. W sumie to miałam gdzieś, co ona myśli. Nie popełniłam przecież przestępstwa.
Poszłam do siebie, bardzo uważając. Wzięłam tylko prysznic, i od razu poszłam spać. Przed snem myślałam już tylko o NIM. ♥
*
(Marco)
Jechaliśmy naszym uroczym żółto-czarnym autobusem z wielkim herbem naszego klubu. Byliśmy nieco zmęczeni po meczu. Mieliśmy w miarę dobre nastroje, w końcu nie przegraliśmy, a zremisowaliśmy. Już było dosyć późno.
Siedziałem z Mario, przed nami siedzieli Łukasz i Kuba. Lewy z Moritzem siedzieli za nami.
Wyciągnąłem swój napój izotoniczny o niebieskiej barwie. Zacząłem pić, gdy nagle Mario się odezwał.
- A ty co, pijesz płyn do spryskiwaczy? - zaczął się śmiać.
- Bardzo śmieszne - syknąłem. - Chcesz łyka?
- To daj - powiedział i dałem mu butelkę.
- Co tam, miśki? - Lewy pochylił się do nas i zaczął mnie czochrać.
- Ej no, Lewy!
- No co? - uśmiechnął się mój przyjaciel. - Chcecie żelki?
- Czemu nie - powiedział Mario.
- Ej, Marco - Moritz również do nas się pochylił. - Jak tam Nadia?
- Nadia? A dobrze, pewnie już sobie śpi... - stwierdziłem. - Nie mogę się doczekać, kiedy znowu się z nią zobaczę.
- Marco zakochany - uśmiechnął się Mario.
- Żebyś wiedział - odparłem. - Kocham tę dziewczynę nad życie.
Spać nam się chciało, nie kleiła się za bardzo rozmowa. Jeszcze był kawałek drogi przed nami. Otuliłem się kocem i oparłem się o okno. Mario również był senny, również wyciągnął swój koc, przytulił się do mnie i zasnął. Niezłe oparcie miał. Ja też w końcu przysnąłem, śniąc o NIEJ... ♥
// mam nadzieję, że jest w miarę ok? :)
co za mecz dzisiaj. -.- sędzia kalosz -.-
ale w środę na pewno będzie lepiej. ;-)
HEJA BVB! ♥
- Hej Nadia! Jak tam po meczu? - zapytał.
- Nie najgorzej, zremisowaliście 1:1 - powiedziałam. - A jak tam u Was? Wyjechaliście już z Norymbergi?
- Za moment jedziemy, czekamy właśnie w autobusie aż kierowca przyjdzie - powiedział Marco.
- A z kim siedzisz? - zapytałam.
- Z Mario oczywiście - odparł.
- Best friends forever - stwierdziłam. - O matko, ale śpiąca jestem.
- To śpij, może jutro się zobaczymy i bardziej pogadamy? Dobranoc, skarbie - odpowiedział mój luby. - Chciałbym Cię teraz pocałować na dobranoc... - dodał cichym tonem.
Te słowa wywołały u mnie motylki w brzuchu. Uwielbiałam, kiedy Marco był dla mnie taki czuły.
- Ja ciebie też - powiedziałam. - Dobranoc i miłej podróży.
Rozłączyłam się. Otuliłam się kocem, i pogrążona w myślach zasnęłam.
*
Ania mnie obudziła, kiedy dojechałyśmy pod mój blok. Pożegnałam się z dziewczynami i poszłam szybko do domu.
Niestety, miałam małego pecha. Nikt nie zapalił światła na klatce, powinęła mi się nóżka i z głośnym krzykiem się przewróciłam. Miałam wielkie szczęście, że nogi nie zwichnęłam! Usiadłam tylko na schodku i zaczęłam ją masować.
Już miałam wstać i iść do siebie, gdy nagle ujrzałam przed sobą moją kłótliwą sąsiadkę. Wyglądała na wkurzoną.
- Co pani wyprawia?! Chce pani sąsiadów wszystkich pobudzić? - warknęła, wyraźnie zła.
- Przewróciłam się, niespecjalnie wrzasnęłam... - odparłam.
- Mimo wszystko! Moje dzieci spały a przez panią się pobudziły! - warczała niezadowolona. - Niech pani nie zakłóca więcej ciszy nocnej!
- Przepraszam - powiedziałam. - Nie zrobiłam tego umyślnie.
Wreszcie poszła, prychając pod nosem. W sumie to miałam gdzieś, co ona myśli. Nie popełniłam przecież przestępstwa.
Poszłam do siebie, bardzo uważając. Wzięłam tylko prysznic, i od razu poszłam spać. Przed snem myślałam już tylko o NIM. ♥
*
(Marco)
Jechaliśmy naszym uroczym żółto-czarnym autobusem z wielkim herbem naszego klubu. Byliśmy nieco zmęczeni po meczu. Mieliśmy w miarę dobre nastroje, w końcu nie przegraliśmy, a zremisowaliśmy. Już było dosyć późno.
Siedziałem z Mario, przed nami siedzieli Łukasz i Kuba. Lewy z Moritzem siedzieli za nami.
Wyciągnąłem swój napój izotoniczny o niebieskiej barwie. Zacząłem pić, gdy nagle Mario się odezwał.
- A ty co, pijesz płyn do spryskiwaczy? - zaczął się śmiać.
- Bardzo śmieszne - syknąłem. - Chcesz łyka?
- To daj - powiedział i dałem mu butelkę.
- Co tam, miśki? - Lewy pochylił się do nas i zaczął mnie czochrać.
- Ej no, Lewy!
- No co? - uśmiechnął się mój przyjaciel. - Chcecie żelki?
- Czemu nie - powiedział Mario.
- Ej, Marco - Moritz również do nas się pochylił. - Jak tam Nadia?
- Nadia? A dobrze, pewnie już sobie śpi... - stwierdziłem. - Nie mogę się doczekać, kiedy znowu się z nią zobaczę.
- Marco zakochany - uśmiechnął się Mario.
- Żebyś wiedział - odparłem. - Kocham tę dziewczynę nad życie.
Spać nam się chciało, nie kleiła się za bardzo rozmowa. Jeszcze był kawałek drogi przed nami. Otuliłem się kocem i oparłem się o okno. Mario również był senny, również wyciągnął swój koc, przytulił się do mnie i zasnął. Niezłe oparcie miał. Ja też w końcu przysnąłem, śniąc o NIEJ... ♥
// mam nadzieję, że jest w miarę ok? :)
co za mecz dzisiaj. -.- sędzia kalosz -.-
ale w środę na pewno będzie lepiej. ;-)
HEJA BVB! ♥
super rozdział :) zgadzam się z tobą sędzia był nie sprawiedliwy :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze! :D Blog jest boski :>
OdpowiedzUsuń+Też uważam że sędzia to kalosz! -.-
Super :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się sędzia jest.....
Zapraszam di siebie :) http://footballforever12.blogspot.com/2013/02/rozdzia-4.html