sobota, 4 maja 2013

Rozdział 75

Cały czas czułam na sobie obiektyw kamery, no tak, cała uroczystość była filmowana. 
Na szczęście, w końcu msza dobiegła końca, miałam już założoną obrączkę. Wychodziliśmy powoli z kościoła, Marco trzymał mnie za rękę. Teraz zapewne będziemy przyjmować życzenia od rodziny i całej reszty zaproszonych. 
Wyszliśmy z kościoła, fotograf zrobił nam małą sesję. Po wszystkim, zaczęło się składanie życzeń.
- Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia - mówiła do mnie przejęta Laura. - Tak się cieszę, z Twojego szczęścia, siostrzyczko!
- Bardzo mi miło - powiedziałam, lekko się zarumieniłam.
- No, córcia, naprawdę wspaniały mąż Ci się trafił - powiedział tata. 
- Życzymy Ci z całego serca, żebyś zawsze była taka szczęśliwa - powiedziała moja mama, która z emocji aż się lekko popłakała na tym ślubie. 
- Dziękuję Wam - powiedziałam - jesteście wspaniali. Laura, a jak tam Rysiek? 
- A świetnie - uśmiechnęła się. 
- Może niedługo będziemy bawić się na weselu Laury - odezwała się Emilka. 
- Spokojnie, Emilka - roześmiała się Laura. - Chociaż, może kiedyś... 
- Rysiek jest spoko - powiedział mój brat Karol - jeśli o mnie chodzi, macie moje błogosławieństwo. 
Roześmialiśmy się wszyscy pogodnie. Moi chrzestni również wyrazili swoją aprobatę. 
Za chwilę miał podjechać samochód ślubny, którym jeszcze mieliśmy wstąpić do urzędu stanu cywilnego, a potem na wesele. 
Podeszłam do mojego świeżo poślubionego męża, który przyjmował gratulacje od jego kolegów z drużyny. Oczywiście nie zabrakło na uroczystości także trenera, który przyszedł z żoną. 
- Marco, gratuluję - odezwał się Jurgen, ściskając rękę Marco. - Świetny wybór - dodał, posyłając mi uśmiech. 
- Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia - odezwał się Kuba. 
- Obyś zawsze był taki uśmiechnięty - wtórował mu Nuri. 
- Dziękuję Wam - mówił Marco, co chwila wymieniając z kimś uścisk ręki. 
W końcu autobus zabrał wszystkich na salę weselną, natomiast nasz samochód zabrał nas do USC razem ze świadkami, czyli Cathy i Mario. Mieliśmy podpisać pewne papiery i jechać na wesele. 
Akurat sprawnie nam to poszło, po półgodzinie mogliśmy ruszać do czekających już gości. 
Szliśmy do samochodu. Mario i Marco szli razem przed nami, ja natomiast szłam obok Cathy, czułam ulgę, że już prawie po wszystkim, prawie, bo jeszcze wesele zostało. Już byłam żoną Marco, już byłam panią Reus. 
- I jak się czujesz? - zapytała mnie rozpromieniona Cathy.
- Wreszcie jestem panią Reus - powiedziałam cicho. - Czuję się super!
- Ja również - Marco odwrócił się do nas. - Tak długo czekałem na ten dzień! 
- To teraz jedziemy opijać Wasze szczęście - Mario poklepał przyjaciela po plecach. 












Przyjechaliśmy na miejsce. Wkroczyliśmy dumnie całą czwórką na salę, gdzie wszyscy zaczęli krzyczeć "Niech żyje panna młoda!" 
Poczułam, jak robi mi się gorąco. Na szczęście, cały czas obok mnie był Marco. Ścisnęłam go za rękę. 
Niestety, nie mogłam siedzieć obok niego. Musieliśmy oboje zasiąść na dwóch honorowych miejscach, czyli na dwóch końcach stołu. Po mojej prawej stronie usiadła Cathy, a po lewej Ania. Obok Marco tak samo zasiedli oczywiście Mario i Robert. 
- Widzisz, już po wszystkim - powiedziała do mnie Ania. 
- Jeszcze cała noc wesela... - dodałam. 
- No tak, ale wiesz... już obrączka założona - powiedziała Ania. 
- No tak - przyznałam. 
W końcu kelnerki przyniosły przystawki, ale rozmowy jednak nie cichły. Wszyscy o czymś plotkowali. Trójka siedząca na drugim końcu stołu zawzięcie o czymś rozprawiała. 
W końcu wszyscy, gdy już trochę się najedli, odeszli od stołu, zaczęły się tańce. Na początku tańczyłam oczywiście z moim ukochanym, wokół nas wirowało mnóstwo par, ale ja ich nie dostrzegałam, liczył się tylko ON. 
Puszczono niedługo "przytulańca" . Tańczyłam powoli, przytulona do mojego ukochanego, upajałam się zapachem jego wspaniałych perfum. 
Później znów zasiedliśmy wszyscy do stołu. A o godzinie dwunastej w nocy miał zostać podany tort oraz szampan. 
Później gdy znów wszyscy ruszyli na parkiet, zaczęłam tańczyć z Mario, Marco nam pokazał uniesiony kciuk, po czym poprosił do tańca Anię. 
Zatańczyłam z jeszcze kilkoma zawodnikami BVB, po czym Marco wziął mnie na chwilę na stronę. 
- Nadia... - wyszeptał - jak zjemy tort, to wymkniemy się na chwilę do pokoju obok, okej? 
- Dobrze - odparłam. 










W końcu doszła godzina dwunasta, wniesiono ogromny tort weselny. Wyglądał naprawdę świetnie, aż trochę szkoda było mi kroić. Nie zabrakło również szampana. 
Razem z Marco szybko rozdaliśmy wszystkim po kawałku, popijaliśmy do tego szampana. Jednak ja nie mogłam sobie pozwolić na zbyt dużo alkoholu ze względu na ciążę. 
- Nadio, przygotowałam Ci sukienkę na zmianę - powiedziała Cathy - może pójdziesz i się przebierzesz? 
- O! Dzięki - powiedziałam - okej, będzie mi trochę wygodniej. 
Marco słysząc moją rozmowę z druhną, szybko dopił swojego szampana i poszedł za mną. Zamknął za sobą drzwi na klucz... 
- To będzie nasza noc poślubna - powiedział z błyskiem w oku. 
- A dasz mi się chociaż przebrać? - zapytałam ze śmiechem. 
- Dobrze, dobrze - uśmiechnął się i zaczął coś przeglądać na swoim telefonie. Ja szybko przebrałam się w sukienkę którą zostawiła mi Cathy. Dobrze, że to zrobiła, bo nieco duszno mi się zrobiło w tej ślubnej. 
Poprawiłam nieco makijaż, wyglądałam w miarę przyzwoicie. 
- Ależ ty jesteś piękna - wyszeptał Marco, objął mnie w pasie i za moment poczułam, jak nasze usta się stykają. 
- Pragnę cię... - wyszeptał za moment. 
Położył mnie na fotelu stojącym w tym pomieszczeniu, podwinął moją sukienkę i oboje daliśmy upust naszej miłości, miałam chęć krzyczeć, ale wiedziałam, że nie mogę, bo zaraz mógłby ktoś przypadkiem usłyszeć. 
Po wszystkim odsapnęliśmy trochę i wróciliśmy do naszych gości, akurat wszyscy tańczyli, dołączyliśmy do nich. 
I tak do rana... 









Około szóstej rano wszyscy zaczęli się rozchodzić. Byłam naprawdę zmęczona, całą noc na nogach spędziłam. 
Chciałam jak najszybciej położyć się spać. Wróciliśmy do domu z Marco, już jako małżeństwo... 
Poszłam do łazienki zmyć makijaż, wzięłam też szybki prysznic, założyłam piżamę i poszłam do łóżka. Leżał już w nim Marco, gdy się położyłam obok, przyciągnął mnie do siebie. 
- Główka boli? Alkoholu sobie nie żałowałeś - powiedziałam cicho. 
- Wesele ma się raz w życiu... - odparł. 
- Akurat - zaśmiałam się - a co, jak ktoś żeni się kilka razy? 
- Skarbie, ja nie mam zamiaru żenić się więcej razy, ja kocham tylko Ciebie i z Tobą chcę spędzić resztę życia. - powiedział poważnie, ale także czułym tonem. - Nie wyobrażam sobie siebie samego z inną kobietą... 
- Kocham Cię, wiesz? - wyszeptałam.
- Ja ciebie też, słoneczko - wyszeptał mi w odpowiedzi - śpij dobrze!
- Wzajemnie - powiedziałam i zamknęłam oczy. 
Jednak nie od razu zasnęłam, mimo zmęczenia pogrążyłam się w myślach. 
Zostałam żoną Marco, za jakiś czas także urodzę dziecko, ciekawe, czy będzie to chłopiec, czy dziewczynka. Będziemy rodziną...
I tak się potoczyło moje życie w Dortmundzie. 


// no i mamy już ostatni rozdział, prawdopodobnie jutro dodam epilog :3 
kto przeczytał, niech zostawi komentarz! Z góry dzięki ;) 

Wkurzył mnie dziś Bayern. Tak faulować -.- 


+ zapraszam na mój drugi blog http://bvbstory.blogspot.com/ komentarze również bardzo mile tam widziane! 

Pozdrawiam, Sylwia ;) 

19 komentarzy:

  1. Co jaki epilog ?! Ja umrę, jak epilog juz będzie :( < płacz, płacz >

    A tak na marginesie co cudny rozdział, ale już epilog ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, będzie mi brakować tego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi też ciężko rozstawać się z tym opowiadaniem, ale cóż, każde ma swój koniec, moje kochane :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Będzie mi brakować tego opowiadania.
    Też mnie dziś denerwowali zawodnicy Bayernu, tak faulować. Masakra.Ale dobrze chociaż że był remis. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział. ale już koniec? szkoda a co do Bayernu ten koleś miała jakiś problem do mojego Kubusia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny ten blog , i będzie mi go brakować :'(
    chce mi się płakać no ale cóż :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. podziwiam cie że masz siłe tyle rozdziałów pisaćzapraszam na 5 na http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda ze koniec no ale coz,rozdzial swietny

    OdpowiedzUsuń
  9. Już koniec... no nie wierzę. To takie cudowne !
    Marco oczywiście jak każdy mężczyzna zawsze o jednym ^^
    Fenomenalny rozdział ! <3 Szkoda ,że ostatni aczkolwiek świetny !
    Jesteś geniuszem ! Masz talent!


    Dziękuje Ci za komentarz pod moim rozdziałem, po przeczytaniu poczułam,że ktoś mnie rozumie...dla mnie to ważne . DZIĘKUJE ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudne <3
    Kocham tego bloga i będzie mi się trudno z nim rozstać ;/ Na prawdę musisz kończyć? ;c
    Jeżeli tak, to pragnę podziękować za te wszystkie rozdziały, które niejednokrotnie rozweselały mnie w trudnych momentach ;** Dziękuję ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Nareszcie jest panią Reus <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Wkońcu pani Reus <3 :* kocham tego bloga a co do rozdziału jest Genialny zapraszam do mnie : http://triopoland.blogspot.com/ Mile widziany komentarz .Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Ahh ten ślub ^^ A rozdział cudowny

    OdpowiedzUsuń
  14. Ślub.. czarujący! :)
    Miłe zakończenie.. ciekawe jaki będzie Epilog.. proszę napisz o wszystkich :) Rozdział świetny! Czekam na epilog! :) //Anonimka
    Ps. W końcu napisałam epilog, a nie rozdział.. smutno będzie. -_-

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo fajny ! Uwielbiam wesela :D
    Szkoda że to już koniec ;<< ale Cię podziwiam że napisałaś tyle rozdziałów <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Genialny rozdział.Szkoooda że już skończyłaś :( <3

    OdpowiedzUsuń
  17. <33 jak zwykle genialny, ale szkoda, ze skonczylas :\\\\\

    OdpowiedzUsuń
  18. O MAJ GASZZZ <33 czekam na więcej ! :*

    OdpowiedzUsuń