sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 25

(Marco) 

Na wtorkowym treningu byłem znowu nieobecny duchem. Jednak starałem się nie narazić trenerowi. Mario i Robert też jacyś nieswoi byli. Pogoda była ładna tego dnia. 
Uwielbiam trenować, świetny trener i jeszcze lepsi koledzy, ale w dzisiejszym dniu...
W końcu poszliśmy do szatni. Gdy tak szedliśmy całą gromadą, Mario mnie szturchnął.
- Szybko się przebieramy i jedziemy - szepnął. 
- Wiadomo - odpowiedziałem. 
- Co za życie... myślałem, że takie rzeczy to tylko w filmach się zdarzają - westchnął Robert. 
Pokiwaliśmy tylko głowami. Ogarnialiśmy się szybko, nasi koledzy to zauważyli. Normalnie to nigdy się nie śpieszyliśmy. 
- Czyżbyście wstąpili do straży pożarnej? - zażartował Mats. 
- Bardzo zabawne - powiedział Mario. 
- A na serio... gdzie pędzicie? - zapytał Mats. 
- Jest taka sprawa - powiedziałem, i mrugając do chłopaków, szybko wyszliśmy.
Usłyszałem jeszcze, jak Mats to skomentował. 

- Co im odbiło? W ogóle od wczoraj Marco nie jest sobą, zauważyliście? 
Nie miałem czasu dalej podsłuchiwać ani się tłumaczyć. Pojechaliśmy samochodem Roberta pod zakład pogrzebowy, w którym pracował Hans. Niedługo mieli zamykać. Siedzieliśmy przez jakiś czas i się nudziliśmy. Nagle zobaczyliśmy Caro wchodzącą do środka! Na szczęście, nie zauważyła nas. Zostawiła swój śmieszny samochód prawie przed drzwiami. 
Nagle znowu mnie jakiś smutek dopadł. A jeżeli Caro spełniła swoje groźby, o których mówiła mi Nadia... i przyszła kupić trumnę? 
Nie, nie, nie! Nie może być to prawdą. Łzy prawie zakręciły mi się w oczach. Ukryłem twarz w dłoniach, nie chciałem pokazać chłopakom, że taki miękki jestem. Ale tu chodziło o Nadię...
Ostatni raz widziałem ją w sobotę rano, a czułem się, jakbym parę lat jej nie widział.
- Marco, wszystko ok? - zaniepokoił się Mario. - Nie nakręcaj się. Wszystko będzie dobrze... 
- Tak... wszystko w porządku - wymamrotałem. - Lewy, jak tam sytuacja? 
- Bez zmian - odparł. 
Jeszcze jakiś czas siedzieliśmy w samochodzie, gdy nagle... wyszli Hans i Caro, trzymali się za ręce, ich miny były wesołe. 
- No, to teraz pożałujecie - syknąłem. - Wydłubałbym im oczy gołymi rękami. 
- Jaki obleśny samochód mają - skrzywił się Mario. 
- Robert, to teraz gazu - powiedziałem. 
- Zapiszmy ich numer rejestracyjny - powiedział Mario i zrobił, jak wymyślił. 
Robert mógłby być detektywem. Świetnie ich śledził swoim autem. 
- O matko... gdzie my jedziemy? - westchnął Mario. 
- Za Caro i Hansem - powiedział Robert. - Gdzie oni nas ciągną? 
Zamyśliłem się. Obmyślałem, co robić, gdy stanę oko w oko z prześladowcami mojej ukochanej. 
- Jeśli moje domysły są słuszne, kochanie, to już niedługo cię przytulę - pomyślałem gorączkowo. Żałowałem niezmiernie, że ta wariatka Caro kiedyś była moją dziewczyną. Jakbym tak mógł cofnąć czas...
Dojeżdżaliśmy na jakieś osiedle. Jakiś dom, nieco oddalony od reszty, okazał się domem Hansa i Caro, bo przed nim właśnie zaparkowali i tam weszli. 

Robert zaparkował samochód w dyskretnym miejscu i odwrócił się do nas. 
- To co robimy? - zapytał. 
- Jak to co?! Idziemy tam - odparłem. 
- Ale jakie to dziwne osiedle... tata opowiadał, że same podejrzane typki na tym osiedlu mieszkają - powiedział przejęty Mario. 
- Jak nie chcecie, to sam pójdę! Muszę odzyskać Nadię - powiedziałem z uporem, i wysiadłem. Chłopaki jednak poszli w moje ślady.
- Idziemy z tobą, przyda ci się obstawa - powiedział Robert. 
Nie bałem się nawet... za bardzo byłem wściekły. Na 99, 9 % już byłem pewny, że oni mają coś wspólnego z zaginięciem Nadii. Słyszałem w głowie wołanie Nadii o pomoc. 
Nagle zobaczyliśmy, że Hans wychodzi sam z domu i zmierza do samochodu. Mario pociągnął nas w krzaki, żeby nas nie zobaczył. W końcu odjechał gdzieś tą swoją landarą i mogliśmy iść dalej. 
Stanęliśmy przed podrapanymi drzwiami. Energicznie zastukałem. 
- Hans, czegoś ty znowu zapomniał?! - usłyszeliśmy głos mojej byłej i otworzyły się drzwi. 
- Marco?! Co ty tu robisz? - krzyknęła kompletnie zaskoczona.
- Witam, Caro! Mam nadzieję, że nie przeszkadzam! - wypaliłem i wszedłem do mieszkania, pociągając chłopaków za sobą. 
- A kto ci pozwolił wejść? Czego ty ode mnie chcesz? - krzyczała. 
- Ależ ty tępa jesteś! Gdzie jest Nadia, gadaj, bo będzie z tobą źle - odparłem. 
Robert i Mario pobiegli obszukać mieszkanie. Caro wzięła miotłę i zaczęła mnie okładać. 
- Wynoście się stąd, bo policję wezwę - krzyczała. 
Nagle przybiegł Mario. Wyglądał na zszokowanego.
- Chodź, zobacz, co na stole w salonie leży! 
Poszedłem, Caro podreptała za nami. Próbowała to coś zgarnąć szybko ze stołu, ale nie pozwoliłem jej na to. To coś, to były... narkotyki. Obok leżały dwie strzykawki. Wokół stołu leżało kilka pustych butelek po winie. I to takim najtańszym. 
- No to po tobie - powiedziałem. 
- Gadaj, gdzie Nadia! - krzyknął Mario. - Jakie oczy, ty musiałaś coś brać!
Faktycznie, sam się przyjrzałem. Musiała coś brać. 



Leżałam jak ogłuszona, już jedną nogą w zaświatach. Powoli przestawałam wierzyć, że jest dla mnie ratunek... chociaż chciałam wierzyć, że jeszcze spotkam moich przyjaciół, rodzinę i mojego ukochanego. 
Moi prześladowcy dziś nic do jedzenia mi nie przynieśli, żyłam tylko wodą z kranu. 
Nagle usłyszałam jakieś krzyki z góry. Należały do mojej prześladowczyni, moich dwóch przyjaciół... i Marco. Czyżby wpadli na pomysł, gdzie mogą mnie znaleźć?! 
Poczułam nagle nadzieję, wiarę, że jeszcze wszystko się uda, że będzie dobrze. 
Podbiegłam do drzwi, zaczęłam łomotać i krzyczeć. 
- Chłopaki! Tutaj jestem, w piwnicy! - krzyczałam z całej mocy. Zaczęłam mimowolnie szlochać. Myślałam, że przez ten ciągły płacz się w końcu odwodnię. 
Nagle ktoś przybiegł, to był Mario! Otworzył mi drzwi. Cholera! Nie były zamknięte na klucz, widocznie Hans lub Caro zapomnieli o tym. A ja głupia, nawet na klamkę nie nacisnęłam... Byłam przekonana, że są zakluczowane. 
Padłam od razu mojemu kumplowi w ramiona. 
- Mario! Wyjdźmy stąd jak najszybciej - zawołałam słabym i płaczliwym głosem. 
- Już dobrze, już jesteś bezpieczna - wyszeptał wzruszony Mario. - Chodźmy! 
Mario wyprowadził mnie na świeże powietrze, którego tak bardzo mi brakowało, i obiecując, że zaraz wszyscy trzej wrócą, pobiegł jeszcze po coś do domu Caro. 
Nagle... podjechał samochód, który prowadził Hans. Gdy mnie zobaczył uwolnioną, bardzo się zdenerwował. 
- Jakim cudem uciekłaś?! - krzyknął. - Chyba cię Caro nie zamknęła! 
Próbował mnie siłą z powrotem zaciągnąć do piwnicy. Jednak Mario i Robert prędko zareagowali. 
Hans poszedł sam do domu, niezadowolony. 
- Chłopaki! Gdzie jest Marco?! - zapytałam przerażona. 
Nie zdążyli odpowiedzieć, Caro i Hans właśnie wypchnęli mojego ukochanego zza drzwi. 
- Okej! Udało ci się tym razem, ale i tak to jeszcze nie koniec - krzyknęła Caro. - Jeszcze nas popamiętacie! I zatrzasnęła drzwi. 



Stałam na chodniku, cała roztrzęsiona i zapłakana. Także ze szczęścia, że wreszcie koniec więzienia. 
Marco, gdy Caro zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, napluł na nie. Po czym podbiegł do mnie... 
- Nadia! Skarbie... tak bardzo tęskniłem - zawołał i rzucił mi się na szyję. - Tak bardzo się martwiłem, już się bałem, że w zaświatach już jesteś przez nich. 
To była wielka chwila. Mario i Robert dyskretnie się oddalili, pokazując tylko nam uniesione kciuki. 
- Marco... oni mnie w piwnicy zamknęli i głodzili - powiedziałam płaczliwym głosem. - Nie miałam komórki, nie mogłam dać ci znaku życia. Myślałam, że mnie tu nie znajdziesz...
- Skarbie... nie odpuściłbym, dopóki bym cię nie znalazł - powiedział Marco wzruszonym głosem. - Kocham cię jak nikogo innego... 
Zauważyłam, że jemu też zeszkliły się oczy. Wtuliłam się w mojego ukochanego, nie mogłam się nim nacieszyć. Po tym wszystkim... 
- Oni jeszcze pożałują - wyszeptał mój ukochany. - Oni mają i biorą narkotyki, masz pojęcie? A za to, że cię uwięzili, wytoczymy im proces w sądzie. 
- Dobrze, dobrze... ale teraz, błagam, wracajmy do domu - wyszeptałam. - Głodna jestem jak wilk, żyłam prawie tylko wodą z kranu. 
Marco wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Już zaczynało się robić późno. Tylko jednego się bałam, że to tylko piękny sen, i zaraz znowu obudzę się w zimnej piwnicy... 
Jednak to była cudna prawda. Marco z kompanami mnie odnalazł i wyrwał prześladowcom. 



// no i co o tym myślicie ? :D 
bardzo proszę o komentowanie ;) 
pozdrawiam czytających. 

14 komentarzy:

  1. Jeeeeeeeeeeeee zajebiste !!! <33 Jakiż happy rozdział <3 Świetne ! Świetne ! Marco jest taki kochany ... :) Czekam na następny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww *.*
    Nareszcie ,3 A Caro i Hansowi też s chęcią oczy bym wydrapała
    Świetny rozdział i pisz dalej <3 Czekam na następne! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czytam każdy! :)
    nareszcie pozytywne emocje ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. jak zawsze świetnie
    zapraszam do mnie
    kolllorowe.blogspot.com
    nieodporneserce.blogspot.com
    wsrodkuserc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ;D
    Mam nadzieję , że Caro da im już spokój ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, uwielbiam twojego bloga, dlatego nominowałam go do Liebster Award, więcej informacji tutaj: http://dogwizdka.blogspot.com/ w zakładce "♥Liebster Award♥"

    OdpowiedzUsuń
  8. Super <3
    Rozdział jest mega :)
    Zapraszam do mnie na 6 rozdział :) http://footballforever12.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Cholera!! Coś mi się zatło i nie mogłam ci komentować! Bardzo za to przepraszam :) Jestem wierną fanką twojego opowiadania. Chętnie je czytam :D Najpierw odniosę się do wcześniejszych rozdziałów. No więc tak. Jak ta Caro mnie strasznie denerwuje!! Nie wyrabiałam jak o niej czytałam. Wstrętne babsko i w twoim opowiadaniu i w realu.( Jak ona mogła zdradzić Marco !! ) Bardzo się cieszę, że Reus wreszcie odszukał Nadię. I tak powinno być :)) Pasują do siebie :D Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny zapraszam do mnie: http://borussiamojswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam tego bloga :)Nie lubię tego Hansa i Caro -.- Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham kocham kocham *__*
    Dziękuje za nominację <3 Też cię nominowałam:
    http://pilkanoznamoimsposobemzycia.blogspot.com/2013/02/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham to opowiadanie <3 Pisz następnyy ! :D

    OdpowiedzUsuń