piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 24

(Marco)

Wiedziałem, że nie mogę się poddać, że muszę odnaleźć Nadię. I to jak najszybciej... 

Gdy wracaliśmy, siedziałem jak ogłuszony. Chłopakom prawdopodobnie udzielił się mój przykry nastrój. Robert prawie by przejechał na czerwonym świetle. 
- Robert... jedź na komisariat - powiedziałem. - Muszę coś przecież działać. 
Robert pokiwał głową i zrobił, o co go poprosiłem. 
Na policji zgłosiłem zaginięcie Nadii. Przyjęli to, powiedzieli, że się odezwą, jak będzie coś wiadomo. Powtarzali, żebym się uspokoił. Niby jak mam się uspokoić, kiedy nie wiem, czy moja dziewczyna w ogóle żyje?! 
Nie miałem jednak zamiaru bezczynnie czekać, aż policja coś zdziała. Musiałem się dowiedzieć, gdzie mieszka ten Hans. 
- Chłopaki... trzeba się dowiedzieć, gdzie ten Hans mieszka - Mario po prostu odgadnął, o czym myślałem. To się nazywa bratnia dusza. 
- Koniecznie - powiedziałem. - Tylko w jaki sposób? 
- Trzeba jutro w szatni popytać, może ktoś go kojarzy... - stwierdził Robert. 
- A może jej tam wcale nie ma? - odezwał się Mario. - Ciekawe, co policja zrobi. 
Ja jednak czułem, że ktoś krzywdzi Nadię. Serce zaczęło mi to podpowiadać. Dzięki Mario wreszcie się zorientowałem, co może się dziać. Co ja bym bez takiego przyjaciela zrobił? 
- Nie spocznę, dopóki nie znajdę Nadii - powiedziałem stanowczo. - Dopóki jej nie znajdę, żywej czy martwej, nie dam sobie spokoju. 
Mario pokiwał jedynie głową i objął mnie ramieniem. Jak dobrze było mieć czyjeś wsparcie w tych trudnych momentach. 
Robert zaparkował przed moim domem. Wysiadłem na miękkich zupełnie nogach. 
- Kolejny samotny wieczór mnie czeka - powiedziałem smutnym głosem. - A noce są najgorsze... wtedy wszystkie złe myśli mnie najbardziej nawiedzają. 
Chłopacy objęli mnie ramionami i poszli ze mną do domu. Popijaliśmy wszyscy ziołową herbatę na ukojenie nerwów, gdy wziąłem komórkę Nadii i zacząłem przeglądać jej zdjęcia. Tak bardzo za nią tęskniłem... 
Nagle natrafiłem na zdjęcie tego Hansa. Nadia mi kiedyś pokazywała. Nie wiedziałem jednak, po co to jej było. 
- Patrzcie, chłopaki - powiedziałem. - To jest ten Hans. 
Mario i Robert zaczęli się przyglądać. Twarz Mario przybrała jakiś dziwny wyraz. 
- Czekajcie... ja go chyba kojarzę - powiedział powoli. 
- To ten Hans... jeżeli się nie mylę... to pracownik zakładu pogrzebowego - powiedział powolnym tonem. - A skąd wiem? Całkiem niedawno byłem z Marcelem na pogrzebie jego dziadka. Ale w życiu, w życiu bym się nie spodziewał, że właśnie ten Hans, jest w jakiejś zmowie z Caro! 
- Jak to?! - zdziwiłem się. - On ma swój zakład pogrzebowy?! 
- On bardziej w kostnicy pracuje, wiesz, mycie, ubieranie zwłok... - odparł Mario. - Wiem, bo z Marcelem byłem i on się tam kręcił. I przez to zapamiętałem. Nawet z nim pogawędkę krótką uciąłem, ale teraz się takich rzeczy dowiaduję... ja z początku myślałem, że to zupełnie inny Hans prześladuje Nadię! 
Czułem, że jestem na progu poznania tajemnicy. 
- Ale dalej nie wiemy, gdzie mieszka - powiedziałem. - I nie możemy być pewni, czy ona tam jest. 
- Właśnie, oni mogli ją gdzieś daleko wywieźć... - te słowa Roberta wywołały u mnie od razu łzy w oczach. 
- Robert, proszę cię, nie mów tak - krzyknąłem z nerwami w głosie. 
- Przepraszam - zreflektował się mój przyjaciel. - Ja mam taki pomysł, jutro zaczaimy się pod tym zakładem i będziemy go śledzić. W ten sposób zapewne dowiemy się, gdzie mieszka. 
- Świetny pomysł - powiedziałem. - Chłopaki... dzięki, że jesteście. Nie wiem, co bym bez was zrobił. 
Objęliśmy się wszyscy trzej. Nie czułem się już tak osamotniony, czułem, że jeszcze przytulę moją ukochaną, moi przyjaciele byli ze mną i chcieli mi pomóc. Nie mogłem się doczekać jutra. Chociaż... trochę także się obawiałem, że może już być za późno.



Prawie już zgasłam w tej piwnicy. Tak bardzo brakowało mi światła dziennego, przyjaciół, a zwłaszcza mojego ukochanego. I ulubionego jedzenia! Caro dawała mi jakieś niewielkie resztki. I uważała, że ma przez to wielkie serce. 
Nagle Hans i Caro wparowali do piwnicy, śmiejąc się wniebogłosy. 
- O, jeszcze żyje - stwierdził Hans. - Mocna jest. 
- Pewnie liczy, że Marco ją tu znajdzie - zaśmiała się Caro. - Hans, Marco nie wie, gdzie mieszkasz. Możemy spać spokojnie. 
- Tylko jest problem - powiedział Hans. - Ten jego kolega, Mario Goetze czy jak mu tam, widział mnie w pracy. Nawet z nim rozmawiałem. 
- Kiedy to było?! On też nie wie, gdzie mieszkasz - powiedziała Caro. 
- W sumie tak - uśmiechnął się Hans. 
- Nadia, nie rób już sobie nadziei - Caro zaczęła podskakiwać i klaskać w dłonie. - Przygotuj się na najgorsze. Ja się nad tobą nie zlituję, za nic ci nie daruję, że zniszczyłaś mój związek z Marco. 
- Ile mam Ci powtarzać?! - wybuchnęłam. - Marco z tobą zerwał, bo się w tobie odkochał, nie przeze mnie. Zdarza się, nie? I chyba chora jesteś psychicznie, bo ciągle żyjesz w tym błędnym przekonaniu... nie dajesz sobie nic powiedzieć. 
- Zęby dwa razy nie rosną - syknęła. - Sztucznej szczęki ci nie zafunduję, więc lepiej uważaj co mówisz... 
- Spokojnie, Caroline - powiedział Hans. - Wyjdźmy stąd, na świeże powietrze... 
- Nadia pewnie chciałaby iść do ogrodu - powiedziała Caro. - Może za rok ci pozwolę, na pięć minutek wyjść... w kajdankach! 
Roześmiali się oboje podłym śmiechem i wyszli. 
- Marco... Marco, błagam, spróbuj mnie znaleźć - wyszeptałam słabym głosem. - Oni skazali mnie na powolną śmierć... 

*

(Marco) 

Był już wieczór. Zastanawiałem się, co z Nadią się teraz dzieje. Czy sama ode mnie uciekła i jest szczęśliwa, czy jest gdzieś uwięziona i cierpi? 
Robert już poszedł do domu, Mario u mnie został na dłużej. Bardzo byłem z tego zadowolony, czułem wsparcie, jakiego potrzebowałem. 
- Mario... dzięki ci wielkie - powiedziałem. 
- Ale za co? 
- Za to, że jesteś, mnie wspierasz, i mi pomagasz... 
- Jestem twoim przyjacielem i zawsze będę cię wspierał. Wiesz, że możesz do mnie przyjść z każdym utrapieniem. 
- Gdyby nie Ty, no i Robert, nie wiem, co by się ze mną stało. W sobotę po meczu myślałem, że wyjdę z siebie. 
- Marco... a co ci serce podpowiada? Czujesz, że jeszcze przytulisz Nadię? 
- W głębi serca... czuję, że Nadia potrzebuje pomocy. Że woła mnie, a ja nie mogę jej znaleźć i jej pomóc. 
- Pewnie tak też faktycznie jest - stwierdził mój kumpel. - To właśnie jest miłość. Ty to masz stary szczęście...
- Co masz na myśli? 
- Ty i Robert zakochani, a ja jestem jedynym singlem. 
- Ty też znajdziesz sobie jakąś wspaniałą kobietę, jestem pewny - pocieszałem go. - Jesteś takim świetnym facetem, jestem przekonany, że jeszcze będziemy chodzili na podwójne randki.
- Potrójne - poprawił mnie Mario. - A tam, która zechce takiego brzydala... 
- Przestań - powiedziałem. - Nie możesz tak nisko siebie oceniać. 
Spędziliśmy jeszcze sporo czasu, rozmawiając. Nie była to jakaś błaha gadka, to była poważna rozmowa. 
A jutro czekało nas szpiegowanie. Czułem coraz bardziej, że moja dziewczyna ma kłopoty. 

// no i jak? ;) 
bardzo proszę o pozostawienie komentarza, każdego kto to czytał :D 

8 komentarzy:

  1. kocham twojego bloga <333
    mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże uwielbiam <3
    Dajesz następny <3
    Nie mogę się doczekać *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie piszesz :)
    Dziękujemy za nominację do libster award. My również Cię nominujemy, kiedy tylko ogarniemy post z pytaniami itd.
    Także zapraszamy na bloga ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku uwielbiam twój blog , masz talent

    zapraszam do mnie przedostatni wpis na
    http://kolllorowe.blogspot.com

    nowy rozdział na
    nieodporneserce.blogspot.com

    nowy blog + pierwszy rozdział
    wsrodkuserc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne *_*.
    Ja chce już kolejny rozdział ^^
    Fajnie piszesz, hehe aż mam chęć pograć sobie :P

    Zapraszam na bloga o One Direction, może Ci się spodoba :)
    http://inlifebeautifulthereareonlytimes.blogspot.com/

    Na tym blogu pojawił się już 21 rozdział, także zapraszam :)
    http://enchanted-world-silent-thoughts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham tego bloga :D <33 Liczę na szczęśliwe zakończenie :)
    Świetny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń