sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 19

Środa nie zapowiadała się fascynująco. Było dość pochmurno i niezbyt ciepło. Przesiedziałam cały dzień w domu, surfując po internecie. Przedtem jednak upiekłam sernik, muszę przyznać, że smaczny. Marco się ucieszy gdy wróci z treningu. 
Oczekiwałam na mecz w sobotę, z Eintrachtem Frankfurt na stadionie Westfalii. 
Jeszcze padać zaczęło. 
Marco w końcu wrócił z treningu. Miał trochę mokre włosy. 
- Kochanie, wróciłem - zawołał. - Co tak ładnie pachnie? Ciasto zrobiłaś? 
- Nie mylisz się - powiedziałam. - Chodź, spróbujesz. 
Nałożyłam nam sernika, zrobiłam herbatę. 
- Jak tam trening? - zapytałam. - Pogoda dziś nie dopisuje. 
- A nawet fajnie - powiedział. - Ach, ten Mario to nigdy się nie zmieni. Wariat. 
- Co znowu odwalił? - zapytałam ze śmiechem. 
- Dzisiaj to miał normalnie ADHD. Wszystkich ciągle zaczepiał, psikusy robił... trener mu musiał wielokrotnie zwracać uwagę - śmiał się Marco. 
- Czego on się znowu naćpał? - zaśmiałam się. 
- Mimo wszystko, uwielbiamy go z Robertem - uśmiechnął się mój luby i wziął łyka herbaty. 
Nagle zadzwoniła moja komórka. To była Ania! Zdziwiłam się. Czyżby miała wreszcie trochę wolnego czasu? 
- No cześć, co tam? - powiedziałam zadowolona. 
- Cześć Nadia! Nie miałabyś ochoty wybrać się ze mną na pływalnię? Dawno się nie widziałyśmy, kochana - powiedziała. 
Zawahałam się. Ale właściwie, to czemu nie. Dawno się nie widziałyśmy. 
- To może za pół godziny - powiedziałam.
- W porządku - stwierdziła. - Wpadnę po Ciebie. Pa!
- Okej, pa - powiedziałam i rozłączyłam się. 
W sumie to się ucieszyłam. Tęskniłam za moją kumpelką i wreszcie miałyśmy okazję wybrac się gdzieś razem. 
- Marco, wychodzę - poinformowałam. - Idziemy z Anią na basen.
- Łee, zostawiasz mnie samego? - skrzywił się. 
- Wiesz, że za nią tęskniłam, dawno się nie widziałyśmy, ona taka zapracowana... - powiedziałam. 
- No dobrze, dobrze - powiedział Marco. - Daj buzi i czuj się rozgrzeszona.
Zrobiłam to, co chciał. Potem spakowałam niezbędne rzeczy do mojej uroczej żółto-czarnej torby którą kiedyś kupił mi Lewy. 
Wiązałam właśnie trampki, gdy podszedł do mnie Marco.
- Bawcie się dobrze - powiedział. - A do mnie może Mario wpadnie z piwkiem. 
- Nie macie siebie dosyć? - zaśmiałam się. - Razem na treningu i po treningu... 
- Nigdy - zaśmiał się mój ukochany. 
Ktoś zadzwonił do drzwi. To była Ania. 
- Hej wam! Widzę, Nadia gotowa jesteś? 
- Siemka! Jestem, jestem - powiedziałam. - To na nas już czas! Pa, Marco! 
- Have fun - uśmiechnął się blondyn. 
 
 
Na basenie było świetnie. Przynajmniej z początku... 
Po kilku okrążeniach odpoczywałyśmy z Anią na leżakach. 
- Ania, co tam u Ciebie? - zapytałam. - Jak tam treningi? 
- Jest całkiem nieźle - stwierdziła. - Ale troszkę trzeba czoło zapocić
- Nie wątpię - powiedziałam. - Podobnie jak nasze kochane chłopaki na boisku. 
- Już w sobotę mecz - powiedziała zadowolona Ania. - Przychodzisz? 
- No pewnie - powiedziałam - mam nadzieję, że ty również! 
- A jakże inaczej - zaśmiała się. - Jaki wynik obstawiasz? 
- Co najmniej 3:0 dla BVB - powiedziałam. - A Ty? 
- Tylko? - zachichotała. - Może być 5:0 dla Borussii, a co! 
- Dlaczego nie - pokiwałam głową. - A pamiętasz mecz z Bayernem, kiedy wygrali 5:2? 
- A tak, mecz o Puchar Niemiec... mój kochany hat-tricka strzelił - powiedziała rozmarzonym głosem moja przyjaciółka. - Bayern na kolanach! 
- Ale jeszcze Marco nie było w Borussii - przypomniałam. 
- Jak to, nie był w Borussii? - zaśmiała się Anka. - Był! Tylko że w innej. 
- No tak - zachichotałam.
- Wiesz, kochana, ja idę do sauny, idziesz ze mną? 
- Może potem do ciebie dołączę, popływam jeszcze trochę - powiedziałam. 
- W porządku - odparła i poszła do sauny o zapachu leśnym. Od razu mi się przypomniał niedzielny wypad na basen z moim ukochanym... w saunie było najfajniej ;) 
Stanęłam przy basenie, gdy nagle usłyszałam znajomy głos. Głos, na którego dźwięk aż mnie zmroziło, gdyż należał do... byłej dziewczyny Marco, niejakiej Caro. 
- O, nasza kochana Nadia - powiedziała z ironią - gdzie masz swojego ukochanego? Czyżbyście się pokłócili? Tak mi przykro! 
Za Caro oczywiście skradała się jej koleżanka Kathrin. Miała idiotyczny uśmieszek wypisany na twarzy. 
- Odczep się - warknęłam - przestań mnie śledzić! 
- Akurat nie mam co robić, tylko śledzić jakąś lafiryndę! Nakablowałaś na mnie na policji i myślisz że co? Nic mi nie udowodnisz... Kathrin, widzisz, jaka ona jest żałosna. Na kogo ten Marco poleciał!
- Ty jesteś chora psychicznie - odparłam wzburzona. - Zostaw mnie w spokoju! Ja tu przyszłam popływać a nie urządzać awantury. 
I... nagle poczułam, że lecę do tyłu. Wrzasnęłam głośno. To Caro mnie wepchnęła! Poczułam, że moja głowa uderza w twardy brzeg basenu. Czułam, że zaraz się utopię. Zapamiętałam tylko, jak Caro i Kathrin się śmieją i uciekają. Oczy mi zaszły czernią... 
 
*
 
Obudziłam się na leżaku, obok mnie stali dwaj ratownicy i przerażona Ania. 
- Ma pani szczęście - powiedział jeden ratownik. - Mogło być naprawdę drastycznie. 
- Nie wątpię - powiedziałam cicho.
- Nadia, jak to się stało? - pytała z niepokojem Ania. - Poślizgnęłaś się? 
- Zaraz ci wszystko opowiem, Ania... myślałam serio, że już po mnie - powiedziałam. 
- Jak się pani czuje? Możemy już wrócić do naszych obowiązków? - zapytał ratownik.
- Tak, oczywiście... - powiedziałam. 
Ratownicy poszli, a ja zostałam z Anką. Byłam roztrzęsiona, Caro znowu mi napsuła krwi. Przecież mogłam się utopić. Ona chorobliwie mnie nienawidziła. Miałam taki świetny nastrój, a teraz... 
- Nadia... jak usłyszałam twój wrzask to myślałam, że padnę ze strachu - powiedziała cicho Ania. 
- Teraz ci wszystko opowiem - powiedziałam. - To eks Marco, Caroline, mnie wepchnęła. Już nie pierwszy raz napsuła mi krwi. Raz napadła na mnie w moim mieszkaniu razem z kolegą, jeszcze wcześniej, tego wieczora kiedy z Marco wyznaliśmy sobie uczucia, okazało się że nas śledziła i urządziła nam aferę... a najgorsze było to, gdy mnie śledziła ze znajomkami, gdy szłam do pracy, złapali mnie i pobili! Siniaki jeszcze trochę widać - opowiadałam ponurym głosem. - I teraz natknęłam się na nią i jej koleżankę... Możemy już wracać? Odechciało mi się już na dziś wszystkiego. 
- Nie ma problemu - powiedziała Ania. 
Szybko się ubrałyśmy, wysuszyłyśmy włosy, i poszłyśmy. Ania poszła do siebie, a ja wracając do domu przeanalizowałam jeszcze kilka razy incydent na basenie. Łzy mi stanęły w oczach od tego. 
 
*
 
Dotarłam wreszcie do domu. Marco siedział w salonie i oglądał TV. Mario u niego nie było. Może mu coś wypadło. Cóż, zdarza się. 
Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, pomknęłam od razu na górę. Marco jednak spostrzegł, że wróciłam i poszedł za mną na górę. Zawczasu zamknęłam się w łazience. 
- Nadia, skarbie, co się stało? Otwórz te drzwi! 
- Nie chcę teraz gadać, zostaw mnie - powiedziałam. 
- Nie, nie zostawię! Nadia, wiesz że mi możesz o wszystkim powiedzieć - powiedział rozpaczliwym tonem Marco. - Proszę... 
Nie ustąpiłam. Usłyszałam, że Marco schodzi na dół. Jednak wnet wcił i zaczął majsterkować przy drzwiach. W końcu udało mu się je otworzyć. Spojrzałam na niego ponurym spojrzeniem.
- Oj Marco, i po co to wszystko... 
- Nadia, skarbie, chodźmy porozmawiać do salonu... chcę wiedzieć co cię trapi. 
Westchnęłam i zrobiłam to, o co mnie mój blondyn poprosił. W końcu i tak musiałam mu powiedzieć.
Usiadłam mu na kolanach i zaczęłam opowiadać, co mnie spotkało. 
- Widzisz... spotkałam Caro i jej koleżankę - powiedziałam drżącym głosem.
- Tego się obawiałem - westchnął. - Przecież Ania była z tobą...
- Ja jeszcze chciałam popływać, a Ania poszła do sauny - wyjaśniłam. - W życiu bym się nie spodziewała, że spotkam tam Caro. Stałam przy basenie, a ona z tą swoją Kathrin podeszła do mnie i zaczęła kłótnię. W końcu, mnie popchnęła do wody i uderzyłam do tego głową o brzeg... na szczęście, uratowali mnie. Teraz już wiesz, jak było...  Czy ta szmata da mi kiedyś żyć?! 
- Musi! Postaram się o to - powiedział Marco. - Chyba pewnego dnia wybiorę się do niej i powiem jej, co myślę o jej zachowaniu. Co za świnia... przecież mogłaś się utopić! 
- Właśnie - westchnęłam. - Ona mnie nienawidzi. 
- Ale ja ciebie kocham - powiedział - i to jest najważniejsze. Musimy się trzymać razem, wspólnie damy sobie radę. Zobaczysz... będzie dobrze. 
- Nie byłabym taka pewna - westchnęłam ponuro.  
- A ja jestem - powiedział. - Caro czy nie Caro, nic nam nie zburzy związku. 
Byłam tak szczęśliwa, że Marco cały czas jest ze mną. To było niesamowite, jak silne było jego uczucie. 
- No chodź tu do mnie... - wyszeptał i mnie delikatnie pocałował. 
Zakręciło mi się w głowie. Nabrałam dystansu do incydentu na basenie. Pocałunki Marco były takie, że od razu zapominałam o wszelkich troskach i zmartwieniach. Tym razem też tak było... 

// podoba się - zostaw komentarz :) 
bardzo mile widziane :D     

9 komentarzy:

  1. Zajebiste ! :D Mario i jego ADHD chciałabym zobaczyć <33
    `Daj buzi i czuj się rozgrzeszona. ` - tekst powalił mnie na kolana <33 świetne ;))
    Czekam na następny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Prowadzisz świetny blog! :D Aż chce się go czytać :) Już nie mogę się doczekać następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy następny ??
    bardzo mi się podoba szczególnie zachowanie Mario
    zapraszam do mnie
    http://kolllorowe.blogspot.com/
    nieodporneserce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, ogólnie nie interesuje mnie piłka nożna, ale ty fajnie ją ukazujesz :)

    Jestem ciekawa dalszej akcji :)

    Czekam na następny omomo :*
    Zapraszam do mnie na bloga, gdzie także pisze opowiadanie :)
    http://enchanted-world-silent-thoughts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Super uwielbiam opowiadania z Reusem i to jest jedno z moich ulubionych ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny blog ! :D Naprawdę dobry rozdział :)
    Zapraszam na mój awwrrr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń