- No to sobie pospałam - pomyślałam sobie i poszłam do łazienki zrobić ze sobą porządek.
Miałam zamiar się ogarnąć, zjeść śniadanie, posprzątać nieco w mieszkaniu i może później odwiedzić mojego lubego. Chyba, że mnie uprzedzi i sam wpadnie.
Wzięłam prysznic i właśnie suszyłam włosy, gdy nagle usłyszałam stukanie do drzwi.
- To na pewno nie Marco - pomyślałam z niepokojem. - On by tak nie stukał.
Odłożyłam suszarkę i poszłam otworzyć. Przed drzwiami stała... Caro. Nie była sama! Towarzyszył jej koleś, który chciał mnie porwać. Wyglądali na wściekłych.
- Doigrałaś się - powiedziała wkurzona Caro. - Miałaś zostawić Marco! Co to ma być?! - pokazała mi zdjęcie na komórce, na którym Marco mnie całuje. Pochodziło ze wczoraj, ze stadionu w Norymberdze. Ktoś nieźle to uchwycił.
- Wcale nie! - odparłam. - W ogóle, jak przyszliście mi awantury urządzać, to lepiej wyjdźcie, bo po policję zadzwonię!
Próbowałam zamknąć drzwi, ale koleś towarzyszący Caro je przytrzymał i wtargnęli mi do mieszkania. Serio się przestraszyłam.
- Wyjdźcie stąd! - krzyknęłam. - Zaraz po policję serio zadzwonię!
- Nie dasz rady - koleś złapał mnie za ręce i przystawił swoją twarz prosto do mojej twarzy. - Inaczej teraz sobie porozmawiamy...
- Puść mnie! - wrzasnęłam.
Caro wzięła nóż kuchenny i przystawiła mi do twarzy. Myślałam, że zemdleję ze strachu.
- Jak zaraz nie obiecasz, że zostawisz Marco, to zrobię użytek z tego noża - powiedziała. - Nie myśl sobie, że ci odpuszczę. Marco jest mój, rozumiesz?! - wrzasnęła jak wariatka. Dziwiłam się, że moja kłótliwa sąsiadka jeszcze nie przybiegła z aferą.
Kopnęłam kolesia z całej siły prosto w krocze. Podziałało, puścił mnie i zwijał się z bólu na podłodze. Ale na Caro to inaczej podziałało. Rzuciła się na mnie jak psychopatka.
- Teraz to po tobie, suko - krzyknęła i zaczęła mnie szarpać. Próbowałam jakoś złapać telefon i zadzwonić po policję.
- Hans, pomóż mi - krzyknęła Caro, szarpiąc się ze mną. Wreszcie poznałam imię tego kolesia.
Hans wstał z zamiarem zrobienia mi krzywdy, ale nagle usłyszałam czyjeś szybkie kroki w moim domu. W salonie pojawił się mój ukochany. Tak bardzo się ucieszyłam na jego widok!
- Marco, pomóż mi! - zdołałam jedynie rozpaczliwie zawołać.
- Wynocha stąd albo od razu po policję dzwonię! - krzyknął Marco do moich prześladowców groźnym tonem. - Liczę do trzech...
- Marco! - krzyknęła Caro. - Skarbie!
- Wyjdź stąd - rozkazał jej Marco.
- Przyszłam grzecznie z Nadią porozmawiać, a ona z nożem wyskoczyła do mnie... - zaczęła wymyślać Caro i zmusiła się do szlochu. Mogłaby grać w teatrze.
- Wyjdź stąd! - krzyknął Marco jeszcze raz. - Nie wierzę w ani jedno twoje słowo, zabieraj swojego kolegę i wypad!
Caro, pozując na ofiarę, i jej kumpel, wyszli.
- Jeszcze się zobaczymy, ty suko - syknęła do mnie na odchodne. Marco poszedł za nimi zamknąć drzwi.
Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać. Byłam cała roztrzęsiona. Kto wie, co oni mogli mi zrobić? Nikt z sąsiadów się nie zainteresował tymi krzykami. Gdyby mój luby nie przyszedł... nie chce mi się myśleć nawet, co mogłoby się wydarzyć. Caro zachowywała się, jakby uciekła z psychiatryka. To już nie było silne zakochanie, tylko... sama nie umiem określić. Powinna iść do psychologa, który by pomógł jej pogodzić się z zerwaniem. Ale NIE! Ona wolała się mścić.
Marco usiadł obok mnie i mnie mocno przytulił.
- Już dobrze, kochanie - wyszeptał. - Jesteś już bezpieczna... Jakim cudem oni tu wtargnęli?
- Zapomniałam zerknąć przez wizjer kto to... i okazało się, że Caro z tym swoim kolegą Hansem postanowili złożyć mi wizytę - powiedziałam cicho, płaczliwym głosem. - Twoja eks dalej twierdzi, że jesteście sobie pisani... chciała, żebym cię zostawiła... - opowiadałam.
- Głupia baba... po prostu idiotka! - Marco pokręcił głową. - Jak ona tak może Ciebie nachodzić? I to już nie pierwszy raz, jak ona awanturę robi o to samo...
- Wtargnęli mi do domu, Caro chwyciła nóż i zaczęła grozić, że jeżeli nie obiecam że Ciebie zostawię, to mnie potnie... - rozpłakałam się na dobre. - Ona jest nienormalna! Jeszcze ten jej Hans miał jej pomóc...
- Widzisz, skarbie, miałem takie przeczucie, że powinienem do Ciebie pójść natychmiast. Widzę, że dobrze zrobiłem. - powiedział cicho Marco, głaskając mnie po włosach.
- Jakbyś nie przyszedł w porę... - wyszeptałam. - To byłaby masakra.
Czułam się mimo wszystko jednak o wiele lepiej. Z Marco niczego się absolutnie nie bałam. Ufałam mu i wiedziałam, że nie pozwoli zrobić mi krzywdy. Tak bardzo go kochałam...
- Poradzimy sobie i z tym problemem - powiedział. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz...
- Mam nadzieję... - wyszeptałam. - Kocham cię, wiesz?
- Ja ciebie bardziej - odpowiedział mi tym czułym tonem, który u niego uwielbiałam. - Jesteś piękna, nawet ze łzami w oczach.
Usiadłam mu na kolanach i zaczęliśmy się obejmować. Mogłabym tak siedzieć wtulona w niego całymi dniami i nocami. Zapach jego perfum przyprawiał mnie o zawroty głowy.
Powoli się uspokajałam i nabierałam dystansu do zaistniałej niedawno sytuacji.
- Jutro też jest dzień, kochanie - wyszeptał Marco.
- Marco... dzięki, że jesteś - odpowiedziałam i schowałam twarz na jego ramieniu.
Wszystko tak szybko się wydarzyło, a jak mnie porządnie zdenerwowało!
*
Marco powiedział, że tę niedzielę chce tylko ze mną spędzić. Dzięki niemu coraz lepiej się czułam.
Siedzieliśmy w moim mieszkaniu, przytulając się na kanapie przed telewizorem i oglądając magazyn ligi angielskiej, gdy nagle Marco wpadł na niezły pomysł.
- Nadia, może na basen się wybierzemy? - zaproponował. - W saunie przy okazji posiedzimy, zrelaksujesz się trochę...
- Świetny pomysł - stwierdziłam i nagle przypomniałam sobie, że nie mam stroju kąpielowego. - Ale musiałabym kupić sobie strój kąpielowy.
- Żaden problem - powiedział Marco.
Zanim na basen, poszliśmy do galerii handlowej. Marco obiecał mi pomóc wybrać jakiś ładny strój kąpielowy. Poradził mi, żebym wzięła turkusowe bikini. Dobry pomysł. Ja jemu doradziłam wziąć kąpielówki w żółtym kolorze. Wiadomo, czemu taki kolor ;-)
- Zapowiada się wspaniałe popołudnie, skarbie - powiedział Marco. - Tylko z Tobą...
- Też się cieszę - powiedziałam.
Dotarliśmy na miejsce, Marco kupił nam bilety na kilka godzin. Chciałam za swój zapłacić, ale mi nie pozwolił. Rozpieszczał mnie bardziej, niż kiedyś moi rodzice w dzieciństwie.
Poszliśmy najpierw nieco się pomęczyć i popływać. Robiliśmy sobie wyścigi z Marco. Dawno nie pływałam. Gdy jeszcze mieszkałam w Warszawie i byłam jeszcze nieletnia, jeździliśmy z rodziną co roku na wakacje na Mazury. Zawsze z niecierpliwością na to czekałam.
Zrobiliśmy sobie małą przerwę w pływaniu, gdy nagle Marco wciągnął mnie pod wodę i zaczął mnie całować. Ale musiał szybko przestać, żeby zaczerpnąć oddechu.
- Kochanie, chodźmy do sauny śnieżnej - zaproponował.
- Będzie mi zimno - stwierdziłam.
- To Cię przytulę, bo ja uwielbiam Cię przytulać - powiedział tym swoim czułym tonem, który wywołał u mnie motylki w brzuchu. Caro nie umiała tego docenić.
- Chyba, że tak - uśmiechnęłam się i poszliśmy.
Brr! Ale zimno! Nie było tam nikogo. Dla Marco musiało się tam podobać, bo się położył na śniegu z zadowoleniem na twarzy.
- Przeziębię się - jęknęłam.
- Chodź do mnie - Marco wyciągnął ramiona.
Skorzystałam z zaproszenia. Leżeliśmy przez parę chwil przytuleni na śniegu, w dodatku półnadzy, ale przestało być mi tak zimno. Wiadomo, czemu ;)
- Chodźmy teraz do sauny parowej! - zapodałam pomysł.
Marco mnie posłuchał. Dobrze, że nikt wtedy nie wszedł do sauny śnieżnej, bo pomyślałby, że jacyś niewyżyci jesteśmy.
Powiedziałam to dla Marco, a on wzruszył ramionami i powiedział:
- Powiedziałbym raczej "spragnieni siebie" .
Z tym się zgodziłam. Sauna parowa również była pusta. Widziałam, że w zapachowych jacyś ludzie siedzą, więc do tamtych nie zaglądaliśmy.
Marco pociągnął mnie w sam kąt sauny, usiedliśmy i cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Czułam, że już nic ani nikt nie może zepsuć mi tego dnia.
Siedziałam mojemu ukochanemu na kolanach, czułam, że serce mi szybciej bije. Mój były nie był taki czuły jak on, nie okazywał mi zbyt często miłości.
- Nadia... jesteś najcudowniejszą istotą na świecie. Odkąd Lewy mi Cię przedstawił, od razu to wiedziałem - wyszeptało moje kochanie, głaszcząc mnie po głowie.
- Byłeś wtedy z Caroline - przypomniałam mu, gładząc jego policzki. - A ty jesteś najsłodszym chłopakiem na świecie... i gdy Lewy mi Ciebie przedstawił, nie wiedziałam, że taki czuły i romantyczny z Ciebie facet.
- Nadia, powaliłaś mnie na kolana... Dajesz mi to, czego nie mogła dać Caro. - powiedział Marco, cały czas patrząc mi w oczy.
Już nie byłam w stanie nic mówić, zamknęłam usta mojemu lubemu gorącym jak ta sauna pocałunkiem.
Położyłam się na wielkiej kanapie będącej w tej saunie. Marco obok mnie. Nagle zauważyłam, że testosteron rozsadził mu kąpielówki. On też to spostrzegł i zaczął chichotać.
- To ja tak na Ciebie zadziałałam? - również zachichotałam.
- A kogo innego tu masz? - usłyszałam odpowiedź. - Ej, skarbie, nikt nas tu nie widzi...
Zawahałam się. Przecież w każdej chwili mógł ktoś wejść. Ale Marco był taki czuły i subtelny, że ciężko było się powstrzymać.
- Nie bój się - wyszeptał. - W samym kącie jesteśmy i otacza nas para...
Dałam się przekonać. Czułam takie motyle w brzuchu... Moja sympatia cały czas mnie trzymała i patrzyła głęboko w oczy...
Od tego pobytu w saunie kompletnie nabrałam dystansu do porannego incydentu z Caro i jej kumplem Hansem. Marco świetnie wiedział, jak poprawić mi nastrój.
Po wszystkim leżeliśmy wtuleni do siebie, ja gładziłam jego umięśnioną klatę.
- Kochanie, może na chwilę wyjdziemy na zewnątrz... - odezwał się Marco. - Chcę złapać trochę oddechu.
- Dobry pomysł - stwierdziłam i wyszliśmy. Rozgrzani do granic możliwości. Jeszcze trzęsły mi się nogi...
- Chodź do jacuzzi - zaproponowałam i pociągnęłam mojego kochanka za rękę.
Siedziałam oparta na ramieniu Marco. Niektórzy patrzyli na nas dziwnie, ale niewiele nas to obchodziło. Zbyt dobrze się razem bawiliśmy.
- Nadia, przenocuj dziś u mnie - odezwał się Marco.
- Chętnie... wygodne masz łóżko - zaśmiałam się. Marco aż się zarumienił. Uwielbiałam, jak się rumienił. To pokazywało, jak bardzo jest wrażliwy...
*
Jeszcze przez dwie godziny mogliśmy przebywać na basenie. Postanowiliśmy iść na zjeżdżalnie.
- Nadia, może pójdziemy na "cebulę" ? - zaproponował Marco. - Niezła zjeżdżalnia.
- Ja tam się boję! Mogę iść na zwykłą - powiedziałam.
- To poczekaj, ja na "cebulę" chcę pójść - powiedział Marco i pobiegł. Ja poszłam na miejsce, z którego będę mogła go zobaczyć w tej "cebuli".
Chyba była niezła kolejka, bo nieco poczekałam na widok mojego ukochanego. Ale w końcu się doczekałam. Marco, gdy mnie zobaczył, posłał mi całuska. Odwzajemniłam to.
Poszłam przed basen, z którego miał wypłynąć. Całe szczęście, nie utopił się.
- To może teraz ja pójdę na zwykłą zjeżdżalnię? - zapytałam.
- Dobrze, to ja poczekam przed wylotem - powiedział i cmoknął mnie w policzek. Nie mógł się powstrzymać. Ach ta miłość... ;)
Pobiegłam na górę. Nie było zbyt dużej kolejki, w końcu wskoczyłam do zjeżdżalni i HEJA! Ta rura była dosyć długa, więc zanim "wyleciałam" trochę czasu minęło. Ale świetnie się bawiłam.
Na dole, jak obiecał, czekał już na mnie Marco. Siedział z założoną nogą na drugą.
- Ale super! Może pójdziesz teraz ze mną? - zawołałam ucieszona.
- Chodź do sauny, kochanie... znowu awaria... - Marco wymownie spojrzał w dół. Od razu ogarnęłam, o co chodzi. Oj ten Marco!
- Jakaś ładna dziewczyna przechodziła? - zapytałam żartem.
- Patrzyłem, jak biegłaś na górę... - mojemu ukochanemu aż błyszczały się jego piękne niebieskie oczka.
Spełniłam prośbę Marco, poszliśmy szybko do sauny parowej. Niestety, siedzieli już tam jacyś ludzie. Poszliśmy więc... do sauny śnieżnej.
Tam nadal nikogo nie było. Było na szczęście niezbyt tam jasno. Poszliśmy usiąść w ciemnym kącie. Byłam rozgrzana, a teraz dygotałam z zimna. Marco, widząc to, od razu odpowiednio zareagował.
- Spokojnie... nie dam ci zmarznąć... - wyszeptał z lekkim uśmiechem. - Jutro na treningu będę w wspaniałym nastroju... i wszystko dzięki Tobie.
Usiadłam mu na kolanach, i mocniej się wtuliłam, bo naprawdę było mi zimno.
Siedzieliśmy jeszcze tak przez jakiś czas, i zaczęliśmy się zbierać. Ubraliśmy się, wysuszyliśmy włosy i poszliśmy do domu Marco. Miałam u niego dziś przenocować, jak mnie prosił.
*
Gdy byliśmy już z Marco w jego domu, zamówiliśmy pizzę na kolację. Siedzieliśmy i oglądaliśmy jakieś programy sportowe.
Wzięłam kawałek pizzy i zaczęłam karmić mojego kochanka.
- Tak podawana pizza najlepiej smakuje - zaśmiałam się.
Marco potem odwzajemnił mi się tym samym.
- Znakomite popołudnie... wszystko dzięki Tobie - powiedziałam. - I jeszcze raz dzięki za obronę przed Caro i Hansem.
- Nie ma o czym mówić - stwierdził Marco. - Uwielbiam spędzać każdą chwilę z tobą... a oni, jak jeszcze raz spróbują coś ci zrobić, to ich gołymi rękami pozabijam. Psychopaci.
- Kocham cię - tylko tyle mogłam powiedzieć i cmoknąć mojego blondyna w usta. Troszczył się o mnie, rozpieszczał mnie, wychwalał mnie... Marco odmienił moje życie. Odkąd go właściwie poznałam, odtąd mi się spodobał. Jak zauważyłam pierwszy raz, jak Caro go traktuje, wiedziałam, że nie zasługuje na niego.
Jeszcze przez jakieś kilka kwadransów siedzieliśmy przed TV, aż poczułam się senna.
- Jesteś śpiąca, kochanie? - zapytał mnie z czułością. - Chodźmy do sypialni. Muszę się wyspać przed treningiem.
Wyłączył TV, ja chciałam wstać ale on postanowił zanieść mnie na rękach. Z chęcią na to przystałam.
W końcu zasnęłam, w ramionach mojego blondyna... Praktycznie zapomniałam, co stało się rano. Miałam wrażenie, że stało się to parę tygodni temu.
// trochę przesłodzone mi wyszło, ale cóż.
comment, please ;)
Powoli się uspokajałam i nabierałam dystansu do zaistniałej niedawno sytuacji.
- Jutro też jest dzień, kochanie - wyszeptał Marco.
- Marco... dzięki, że jesteś - odpowiedziałam i schowałam twarz na jego ramieniu.
Wszystko tak szybko się wydarzyło, a jak mnie porządnie zdenerwowało!
*
Marco powiedział, że tę niedzielę chce tylko ze mną spędzić. Dzięki niemu coraz lepiej się czułam.
Siedzieliśmy w moim mieszkaniu, przytulając się na kanapie przed telewizorem i oglądając magazyn ligi angielskiej, gdy nagle Marco wpadł na niezły pomysł.
- Nadia, może na basen się wybierzemy? - zaproponował. - W saunie przy okazji posiedzimy, zrelaksujesz się trochę...
- Świetny pomysł - stwierdziłam i nagle przypomniałam sobie, że nie mam stroju kąpielowego. - Ale musiałabym kupić sobie strój kąpielowy.
- Żaden problem - powiedział Marco.
Zanim na basen, poszliśmy do galerii handlowej. Marco obiecał mi pomóc wybrać jakiś ładny strój kąpielowy. Poradził mi, żebym wzięła turkusowe bikini. Dobry pomysł. Ja jemu doradziłam wziąć kąpielówki w żółtym kolorze. Wiadomo, czemu taki kolor ;-)
- Zapowiada się wspaniałe popołudnie, skarbie - powiedział Marco. - Tylko z Tobą...
- Też się cieszę - powiedziałam.
Dotarliśmy na miejsce, Marco kupił nam bilety na kilka godzin. Chciałam za swój zapłacić, ale mi nie pozwolił. Rozpieszczał mnie bardziej, niż kiedyś moi rodzice w dzieciństwie.
Poszliśmy najpierw nieco się pomęczyć i popływać. Robiliśmy sobie wyścigi z Marco. Dawno nie pływałam. Gdy jeszcze mieszkałam w Warszawie i byłam jeszcze nieletnia, jeździliśmy z rodziną co roku na wakacje na Mazury. Zawsze z niecierpliwością na to czekałam.
Zrobiliśmy sobie małą przerwę w pływaniu, gdy nagle Marco wciągnął mnie pod wodę i zaczął mnie całować. Ale musiał szybko przestać, żeby zaczerpnąć oddechu.
- Kochanie, chodźmy do sauny śnieżnej - zaproponował.
- Będzie mi zimno - stwierdziłam.
- To Cię przytulę, bo ja uwielbiam Cię przytulać - powiedział tym swoim czułym tonem, który wywołał u mnie motylki w brzuchu. Caro nie umiała tego docenić.
- Chyba, że tak - uśmiechnęłam się i poszliśmy.
Brr! Ale zimno! Nie było tam nikogo. Dla Marco musiało się tam podobać, bo się położył na śniegu z zadowoleniem na twarzy.
- Przeziębię się - jęknęłam.
- Chodź do mnie - Marco wyciągnął ramiona.
Skorzystałam z zaproszenia. Leżeliśmy przez parę chwil przytuleni na śniegu, w dodatku półnadzy, ale przestało być mi tak zimno. Wiadomo, czemu ;)
- Chodźmy teraz do sauny parowej! - zapodałam pomysł.
Marco mnie posłuchał. Dobrze, że nikt wtedy nie wszedł do sauny śnieżnej, bo pomyślałby, że jacyś niewyżyci jesteśmy.
Powiedziałam to dla Marco, a on wzruszył ramionami i powiedział:
- Powiedziałbym raczej "spragnieni siebie" .
Z tym się zgodziłam. Sauna parowa również była pusta. Widziałam, że w zapachowych jacyś ludzie siedzą, więc do tamtych nie zaglądaliśmy.
Marco pociągnął mnie w sam kąt sauny, usiedliśmy i cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Czułam, że już nic ani nikt nie może zepsuć mi tego dnia.
Siedziałam mojemu ukochanemu na kolanach, czułam, że serce mi szybciej bije. Mój były nie był taki czuły jak on, nie okazywał mi zbyt często miłości.
- Nadia... jesteś najcudowniejszą istotą na świecie. Odkąd Lewy mi Cię przedstawił, od razu to wiedziałem - wyszeptało moje kochanie, głaszcząc mnie po głowie.
- Byłeś wtedy z Caroline - przypomniałam mu, gładząc jego policzki. - A ty jesteś najsłodszym chłopakiem na świecie... i gdy Lewy mi Ciebie przedstawił, nie wiedziałam, że taki czuły i romantyczny z Ciebie facet.
- Nadia, powaliłaś mnie na kolana... Dajesz mi to, czego nie mogła dać Caro. - powiedział Marco, cały czas patrząc mi w oczy.
Już nie byłam w stanie nic mówić, zamknęłam usta mojemu lubemu gorącym jak ta sauna pocałunkiem.
Położyłam się na wielkiej kanapie będącej w tej saunie. Marco obok mnie. Nagle zauważyłam, że testosteron rozsadził mu kąpielówki. On też to spostrzegł i zaczął chichotać.
- To ja tak na Ciebie zadziałałam? - również zachichotałam.
- A kogo innego tu masz? - usłyszałam odpowiedź. - Ej, skarbie, nikt nas tu nie widzi...
Zawahałam się. Przecież w każdej chwili mógł ktoś wejść. Ale Marco był taki czuły i subtelny, że ciężko było się powstrzymać.
- Nie bój się - wyszeptał. - W samym kącie jesteśmy i otacza nas para...
Dałam się przekonać. Czułam takie motyle w brzuchu... Moja sympatia cały czas mnie trzymała i patrzyła głęboko w oczy...
Od tego pobytu w saunie kompletnie nabrałam dystansu do porannego incydentu z Caro i jej kumplem Hansem. Marco świetnie wiedział, jak poprawić mi nastrój.
Po wszystkim leżeliśmy wtuleni do siebie, ja gładziłam jego umięśnioną klatę.
- Kochanie, może na chwilę wyjdziemy na zewnątrz... - odezwał się Marco. - Chcę złapać trochę oddechu.
- Dobry pomysł - stwierdziłam i wyszliśmy. Rozgrzani do granic możliwości. Jeszcze trzęsły mi się nogi...
- Chodź do jacuzzi - zaproponowałam i pociągnęłam mojego kochanka za rękę.
Siedziałam oparta na ramieniu Marco. Niektórzy patrzyli na nas dziwnie, ale niewiele nas to obchodziło. Zbyt dobrze się razem bawiliśmy.
- Nadia, przenocuj dziś u mnie - odezwał się Marco.
- Chętnie... wygodne masz łóżko - zaśmiałam się. Marco aż się zarumienił. Uwielbiałam, jak się rumienił. To pokazywało, jak bardzo jest wrażliwy...
*
Jeszcze przez dwie godziny mogliśmy przebywać na basenie. Postanowiliśmy iść na zjeżdżalnie.
- Nadia, może pójdziemy na "cebulę" ? - zaproponował Marco. - Niezła zjeżdżalnia.
- Ja tam się boję! Mogę iść na zwykłą - powiedziałam.
- To poczekaj, ja na "cebulę" chcę pójść - powiedział Marco i pobiegł. Ja poszłam na miejsce, z którego będę mogła go zobaczyć w tej "cebuli".
Chyba była niezła kolejka, bo nieco poczekałam na widok mojego ukochanego. Ale w końcu się doczekałam. Marco, gdy mnie zobaczył, posłał mi całuska. Odwzajemniłam to.
Poszłam przed basen, z którego miał wypłynąć. Całe szczęście, nie utopił się.
- To może teraz ja pójdę na zwykłą zjeżdżalnię? - zapytałam.
- Dobrze, to ja poczekam przed wylotem - powiedział i cmoknął mnie w policzek. Nie mógł się powstrzymać. Ach ta miłość... ;)
Pobiegłam na górę. Nie było zbyt dużej kolejki, w końcu wskoczyłam do zjeżdżalni i HEJA! Ta rura była dosyć długa, więc zanim "wyleciałam" trochę czasu minęło. Ale świetnie się bawiłam.
Na dole, jak obiecał, czekał już na mnie Marco. Siedział z założoną nogą na drugą.
- Ale super! Może pójdziesz teraz ze mną? - zawołałam ucieszona.
- Chodź do sauny, kochanie... znowu awaria... - Marco wymownie spojrzał w dół. Od razu ogarnęłam, o co chodzi. Oj ten Marco!
- Jakaś ładna dziewczyna przechodziła? - zapytałam żartem.
- Patrzyłem, jak biegłaś na górę... - mojemu ukochanemu aż błyszczały się jego piękne niebieskie oczka.
Spełniłam prośbę Marco, poszliśmy szybko do sauny parowej. Niestety, siedzieli już tam jacyś ludzie. Poszliśmy więc... do sauny śnieżnej.
Tam nadal nikogo nie było. Było na szczęście niezbyt tam jasno. Poszliśmy usiąść w ciemnym kącie. Byłam rozgrzana, a teraz dygotałam z zimna. Marco, widząc to, od razu odpowiednio zareagował.
- Spokojnie... nie dam ci zmarznąć... - wyszeptał z lekkim uśmiechem. - Jutro na treningu będę w wspaniałym nastroju... i wszystko dzięki Tobie.
Usiadłam mu na kolanach, i mocniej się wtuliłam, bo naprawdę było mi zimno.
Siedzieliśmy jeszcze tak przez jakiś czas, i zaczęliśmy się zbierać. Ubraliśmy się, wysuszyliśmy włosy i poszliśmy do domu Marco. Miałam u niego dziś przenocować, jak mnie prosił.
*
Gdy byliśmy już z Marco w jego domu, zamówiliśmy pizzę na kolację. Siedzieliśmy i oglądaliśmy jakieś programy sportowe.
Wzięłam kawałek pizzy i zaczęłam karmić mojego kochanka.
- Tak podawana pizza najlepiej smakuje - zaśmiałam się.
Marco potem odwzajemnił mi się tym samym.
- Znakomite popołudnie... wszystko dzięki Tobie - powiedziałam. - I jeszcze raz dzięki za obronę przed Caro i Hansem.
- Nie ma o czym mówić - stwierdził Marco. - Uwielbiam spędzać każdą chwilę z tobą... a oni, jak jeszcze raz spróbują coś ci zrobić, to ich gołymi rękami pozabijam. Psychopaci.
- Kocham cię - tylko tyle mogłam powiedzieć i cmoknąć mojego blondyna w usta. Troszczył się o mnie, rozpieszczał mnie, wychwalał mnie... Marco odmienił moje życie. Odkąd go właściwie poznałam, odtąd mi się spodobał. Jak zauważyłam pierwszy raz, jak Caro go traktuje, wiedziałam, że nie zasługuje na niego.
Jeszcze przez jakieś kilka kwadransów siedzieliśmy przed TV, aż poczułam się senna.
- Jesteś śpiąca, kochanie? - zapytał mnie z czułością. - Chodźmy do sypialni. Muszę się wyspać przed treningiem.
Wyłączył TV, ja chciałam wstać ale on postanowił zanieść mnie na rękach. Z chęcią na to przystałam.
W końcu zasnęłam, w ramionach mojego blondyna... Praktycznie zapomniałam, co stało się rano. Miałam wrażenie, że stało się to parę tygodni temu.
// trochę przesłodzone mi wyszło, ale cóż.
comment, please ;)
BoffE Caro to podła, kłamliwa suka !
OdpowiedzUsuńMarco słodziak <33 kochanieccc :D *.*
Wspaniały rozdział , czekam na następny !
super :) czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńZajebiste ;D
OdpowiedzUsuńŚwietne :D Nie lubię tej Caro -.- :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)