czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 28

Faktycznie, spóźniliśmy się. Właściwie to Marco się spóźnił, ja go przyszłam tylko odprowadzić. Chłopaki już wychodzili na boisko. 
Marco pobiegł do szatni. Usiadłam na ławce i przyglądałam się, jak ćwiczą żółto-czarni. 
Nagle moje spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Moritza. Gdy mnie zobaczył, podbiegł do mnie od razu. Wstałam, żebyśmy mogli paść sobie w ramiona. 
- Nadia! Żyjesz! - krzyknął szczęśliwy, obejmując mnie. - Powiedz, co się z tobą działo, moja przyjaciółko droga? 
Jak mi się przypomniało, co się ze mną działo, zrobiło mi się nieco smutno. Ale postanowiłam zaspokoić ciekawość Moritza. 
- Byłam uwięziona - wyznałam. - W piwnicy byłej dziewczyny Marco. 
- Caroline?! - zapytał Moritz, robiąc wielkie oczy. - Jakim cudem tam trafiłaś?! 
- Porwała mnie, jak wracałam do domu - westchnęłam. - Oczywiście nie była sama. 
- Wiedziałem, że to suka - syknął. - Jak jeszcze Marco z nią był, to go ostrzegałem wielokrotnie, że nie jest to dziewczyna dla niego. Cały czas go kontrolowała, o wszystko wypytywała, czepiała się o byle co... Uwielbiała stawiać na swoim, to taka bezkompromisowa kobieta. 
- Ale skąd ty wiesz? - zapytałam. 
- Jak to skąd? Ciągle przychodziła na treningi - powiedział. - Chyba tylko po to, żeby tylko kontrolować i pouczać Marco. Więc coś wiem na ten temat. 
- O matko... - westchnęłam.
- Ale że ciebie porwała i zamknęła, to grubo przesadziła! Powinnaś wytoczyć jej proces - powiedział mój kumpel.
- Pójdzie się do prawnika, i się to załatwi - powiedziałam. - Niech ją zamkną, i tego jej Hansa razem z nią. 
- To jej chłopak? - zaciekawił się Mo. 
- Nie wiem, i nie obchodzi mnie to - skrzywiłam się.
- Ok, ja wracam do ćwiczeń  - uśmiechnął się Moritz. 
- Okej - odparłam. 
Marco wnet do nich dołączył. Zaczęłam się bawić swoją komórką, gdy nagle podszedł trener, Jurgen Klopp, i usiadł obok. 
- Dzień dobry, Nadia - odezwał się. - Widzę, że jesteś tutaj stałym gościem - uśmiechnął się szeroko. 
- Witam, witam - odpowiedziałam. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Zresztą, Marco lubi, jak przychodzę. 
- Skądże, nie przeszkadzasz! Zresztą, zaobserwowałem, że Marco bardziej się stara i przykłada do tego, co robi, gdy jesteś. Pewnie chce ci zaimponować - tu trener puścił do mnie oko. 
Bardzo lubiłam Jurgena, bardzo sympatyczny facet. Pożartujesz, porozmawiasz, Marco zawsze mi to powtarzał. 
- No tak, już sobie posiedziałem. Widzisz? Już muszę do nich iść - trener pokręcił głową z uśmiechem i poszedł do chłopaków, którzy zaczęli się wygłupiać. 
- Oni są wspaniali - powiedziałam ze śmiechem. 




Minął trening, dość ciekawie, wyszliśmy z boiska we czwórkę. W piątek miała Anka wrócić, cieszyłam się już na jej powrót. Cathy miała pracę. Potrzebowałam jednak nieco damskiego towarzystwa, głównie to z chłopakami przebywałam. 
- Wreszcie we czwórkę - cieszył się Mario. 
- Też się cieszę! - zawołałam. 
Mario wyciągnął butelkę ze swojego plecaka. Wziął łyka i jak nie splunie na ziemię! 
- Fuj! - wykrzywił się. 
- A tobie co? - zainteresował się Marco. 
- Co to kurwa jest, woda ze stawku?! - wkurzył się. 
Robert wyjął mu butelkę z ręki i pociągnął łyka.
- To chyba jakiś kompot - stwierdził. 
- Jak ja nienawidzę kompotów - wzdrygnął się Mario. - Powodują u mnie torsje. W ogóle nie lubię domowych przetworów. 
- To po co to brałeś? - zapytałam.
- Nie wiedziałem, co tu jest. To matka mi dała - wyjaśnił. 
- Ale ty masz problemy - zaśmiał się Marco.
- Raczej matka ma, bo robi takie, za przeproszeniem, gówna - odparł. - Ja tam wolę się napić kupnego soku, a nie jakiegoś siuśkowatego kompotu ze zgniłych jabłek. 
- A ja tam wolę coca-colę - odparłam. 
- Żółwik! - zawołał wesoło Mario, i przybiliśmy żółwika. 
- Gdzie idziemy? - zapytał Robert. 
- Do ciebie - odparłam. 
- Mów za siebie, Nadia - odparł Mario. - Nie idę z wami, cioty! 
- Jak to? Idziesz, idziesz - odparł Marco i go objął ramieniem. 
- Jak tak bardzo nalegasz... - uśmiechnął się Mario i poszli przodem objęci ramionami. 
- Marco, a ja to co? - warknęłam z uśmieszkiem. 
- Zazdrosna? On jest mój - zaczął się naigrywać Mario. - Prawda, Marco? 
- Należymy do siebie - pokiwał głową Marco. 
- Geje - mruknęłam pod nosem. 
- Słyszałem - odparł Mario. 
- Widzisz, jacy oni są? - zaśmiał się Robert. - Dla Marco to dziś odwala. 
Zaczęliśmy po polsku rozmawiać, po to, żeby powkurzać naszych kochanych przyjaciół. 
- Nieładnie tak obgadywać - powiedział Mario. 
- Nie wiesz, o czym gadaliśmy! Nic nam nie udowodnisz - zawołałam tryumfującym tonem. 
- Niestety - westchnął Marco. - Nadia, skarbie, dasz się objąć? 
- Przecież mnie zostawiłeś dla Mario - zachichotałam. 
Marco już mnie nie chciał słuchać, zamknął mi usta pocałunkiem. Nie próbowałam protestować. 
- O matko, spragnieni siebie - skomentował Robert.
- Będą się teraz lizać na ulicy - pokiwał głową Mario. 
- Lewy, zobaczymy, co ty zrobisz, jak Ania wróci - powiedziałam. 
- Już w piątek, już w piątek... - uśmiechnął się Lewy.


*

Spędzaliśmy miłe popołudnie u Roberta. Zastanawiałam się tylko, czego naćpali się moi przyjaciele. Tzn. Robert był opanowany, ale Mario i Marco, jak tylko się spotkali, to  małpiego rozumu dostawali. 
Marco wyszedł na chwilę do łazienki, a Mario oczywiście to wykorzystał. Pobiegł od razu do kuchni i przyniósł sól. 
- Po co ci ta sól? - zapytałam. 
- Ano, po to - powiedział, sypiąc dwie czubate łyżeczki do kawy Marco. 
- Jaki debil - zaśmiał się Robert. 
- Cicho - syknął Mario. 
Marco wrócił, a my nic po sobie nie daliśmy poznać. Miałam taką ochotę się śmiać. 
- Marco, zdrówko! - powiedział Mario wesoło, biorąc swoją kawę do ręki. - Stuknijmy się! 
Marco, nic nie podejrzewając, stuknął się kubkiem z Mario i wziął łyka. Nagle się poderwał i pobiegł do łazienki. Dostaliśmy ataku śmiechu. Zwłaszcza Mario. 
Marco wnet wrócił, wykrzywiając się z obrzydzeniem. 
- Jak smakowało? - zapytał Robert, zwijając się ze śmiechu. 
- Mario, debilu, to twoja sprawka! - krzyknął Marco. 
- Nie masz dowodów, kochany - uśmiechnął się rozbrajająco Mario. 
- Boże, z jakimi ja ludźmi się zadaję... - westchnął Marco. - Tyle ludzi na świecie, a ja z jakimiś czubkami się kumpluję. 
- Też cię kochamy! - zawołał Mario. - No nie, Nadia? 
- Nadia, skarbie, kto mi dosypał tej soli? - zapytał Marco. 
- A po co ci to wiedzieć? - zapytał ze śmiechem Mario. 
- Bo nie wiem, kogo wepchać w gips - powiedział mój ukochany. 
- Ależ ty agresywny... nie wiedziałam - powiedziałam, robiąc wielkie oczy. 
- Myśleliście, że jak nie jestem łysy, to nie jestem groźny? - zapytał Marco, krzyżując ręce na piersi i robiąc groźną minę. 
Teraz to dopiero zaczęliśmy się śmiać. Oj, Marco to jak czasem coś powie... 
- Marco, nie ma to jak twoje teksty - stwierdziłam. 
- No tak... cały w tatuażach, jak kryminalista - zaśmiał się Robert. 
- Jeszcze mnie namawiał - powiedział Mario. - Marco buntownik! 
- Mario, zacznij się leczyć - powiedział Marco i strzelił go z palców w ucho. 
- Auuu! Jaka agresja - zawołał Mario i się odsunął. - Robert, weź mnie na kolana, ja go się boję! 
- Jesteście tacy zabawni - stwierdziłam. 
Wszyscy się z tym zgodzili. W końcu musieliśmy się wszyscy pożegnać. 
Tradycyjnie buziaczek plus big hug. Trochę to było dziwne zawsze, jak Marco dawał sobie buziaki na pożegnanie z Mario czy z Robertem, ale już się zdążyłam przyzwyczaić, odkąd ich znam, tak było. Ich zażyłość była niesamowita.
Robert został w domu, a my we trójkę wyszliśmy. 
- Nadia, wbijasz jutro na trening? - zapytał Mario. 
- Zobaczymy - powiedziałam. - Boże, jak zimno... 
Marco objął mnie ramieniem. W końcu na końcu ulicy musieliśmy się z Mario rozstać. 
- Do zobaczenia, cioto - powiedział Mario do Marco i go jak nie porwie w ramiona! - Jesteś dureń, ale i tak cię uwielbiam. 
- To samo mogę o tobie powiedzieć - odparł Marco. 
Mario pożegnał się również ze mną, i poszliśmy z Marco do domu. 
- Ale z nich wariaci, no nie? - zachichotał Marco. 
- Wykorzystują twój spokojny, cichy charakter - powiedziałam. - Ale ja to w tobie uwielbiam...
- Ten mój charakter? - zapytał Marco. - Wiesz, jakie kompleksy miałem kiedyś z powodu mojej nieśmiałości? 
- Ja tak samo. Właśnie podoba mi się to w tobie, że jesteś taki cichy, nie lansujesz się jak niektórzy... a było pełno takich w liceum - westchnęłam. - Nienawidzę lanserów. 
Marco wyraźnie się zarumienił. Z jego oczu emanowała błogość. 
- A twój eks? Mówiłaś kiedyś, że uwielbiał po dyskotekach latać - powiedział cicho Marco. 
- Nie mam pojęcia, co w nim widziałam! Jaka głupia i młodziutka byłam... - westchnęłam. - Należę tylko do Ciebie, Marco. Kocham cię... 
Marco już nie wytrzymał, objął mnie w pasie i pocałował. Nic go nie obchodziło, że ludzie mogą z okien wyglądać. Mnie zresztą też nie. 
- Chodźmy do domu... - wyszeptał i pociągnął mnie w końcu za rękę. Już blisko było. 
Weszliśmy do domu, Marco od razu mnie porwał na kanapę. 
- Rozpaliłaś mnie - wyszeptał i zaczęliśmy się obejmować. 
Jednak nasze czułości przerwał dzwonek mojej komórki. Co to za numer?! Zdziwiłam się. 
- Dzień dobry, rozmawiam z panią Nadią Hanf? - zapytała jakaś kobieta.
- Tak, a o co chodzi? - zapytałam. 
- Chciałam panią poinformować, że pani była wpisana w rubryce "Poinformować w razie wypadku" w dokumentach pani Anny Stachurskiej. Choć może już pani o tym wie. Pani Anna miała wypadek - powiedziała moja rozmówczyni. 
Doznałam szoku. Ania miała wypadek?! Jak to?! 
- Jak to? - zapytałam z przerażeniem. 
- Była stłuczka na autostradzie, 40 km przed Dortmundem - wyjaśniła kobieta. - Jej stan jest dosyć poważny. Przebywa obecnie w śpiączce. 
Tego już było za wiele. 
- Niech pani powie, w którym szpitalu jest Ania? - zapytałam. 
Kobieta podała mi adres. Zapisałam szybko i się rozłączyłam. Czułam, że zbiera mi się na łzy. A taki miły wieczór z Marco się zapowiadał... 
- Nadia! Skarbie, co się stało? - zawołał Marco i podbiegł do mnie. - Kto to był? 
- Ze szpitala - powiedziałam, już płaczącym głosem. - Ania miała poważny wypadek... przebywa w śpiączce... 
Wtuliłam się w mojego skarba, próbowałam się sama też pocieszyć, że z moją przyjaciółką będzie wszystko okej... 


// mam nadzieję, że się nie zanudziliście na śmierć :P 
oceniajcie i komentujcie, potrzebuję motywacji do następnych rozdziałów :] 
z góry dzięki ♥ 

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 27

Wracałam właśnie do domu z zakupów, pomyślałam, że może odwiedzę Marco na treningu. 
Byłam w świetnym humorze, puściłam sobie w słuchawkach na full Metallikę i szłam zadowolona ulicami Dortmundu. 
- Forever trusting in who we are, and nothing else matters... - nuciłam sobie cicho pod nosem. 
Nagle ktoś mi zakrył oczy i złapał mocno od tyłu. Aż mi serce podskoczyło... Co to?! Kto to?! Usta też mi ktoś przycisnął, tak mocno, że aż się bałam, że zaraz zęby stracę. Usłyszałam jedynie cichy chichot i za chwilę poczułam... mocne uderzenie w głowę. A po chwili już nic nie czułam, nie słyszałam, ani nie widziałam... 
Ocknęłam się w końcu. Rozejrzałam się, i doznałam szoku, widząc, gdzie jestem. Byłam na dachu jakiejś kamienicy! Spojrzałam w dół i aż mi się w głowie zakręciło. 
- O matko - wyszeptałam - jak ja tu się znalazłam?! Kto mnie tu zaciągnął?! 
Właśnie się rozglądałam, jakby tu zejść na ziemię, gdy ktoś mnie nagle złapał od tyłu. To... Hans się przyczaił. To on jest wszystkiemu winny! Tak samo jego współtowarzyszka, która również była na dachu i niesamowicie się cieszyła. 
- Co, myślałaś, że jak uciekniesz z piwnicy, to już koniec? - odezwała się złośliwym tonem. - Teraz to już naprawdę będzie koniec! Zaraz będziesz fruwała! 
- Dokładnie - wtrącił się Hans. - Marco jak będzie wracał z treningu, to zobaczy tylko mokrą plamę na chodniku! Hahahahaha! 
- Myślała że wygra z nami - zaśmiała się podle moja prześladowczyni. - Teraz już cię ukochany nie uratuje! 
Bałam się odezwać. Krew uderzyła mi do głowy. Nie miałam pojęcia, co robić. Czułam, że zaraz nastanie mój koniec. Nie tak sobie to wyobrażałam... 
Łzy zaczęły mi lecieć, czułam przerażającą bezradność. 
Hans pociągnął mnie na krawędź. Zaczęło mi łomotać serce, czułam przerażenie i lęk, jakiego w ogóle w moim życiu nie powinno być! 
- Zaczynamy odliczanie - obwieściła Caro. - Dziesięć, dziewięć, osiem... - mówiła to takim tryumfującym tonem. 
Nie wytrzymałam, zaczęłam wrzeszczeć... 
- Ratunku! - krzyczałam. - Niech ktoś mi pomoże! Pomocy!!! 
- ...trzy, dwa, jeden!!! - zawołała Caro. - LECISZ! 
Hans mnie ostro zepchnął, zaczęłam wrzeszczeć... i w tym momencie... 
Otworzyłam oczy, zerwałam się z łóżka z dzikim wrzaskiem. Uświadomiłam sobie zaraz, że to był jedynie bardzo, ale to BARDZO koszmarny sen. 
Byłam rozdygotana, pobiegłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą. Okazało się, że jest dopiero druga w nocy. Zapewne swoim wrzaskiem obudziłam Marco. 
Nie myliłam się, przyszedł za mną. 
- Nadia, skarbie, co się stało? - odezwał się czułym tonem, nie wyglądał na złego za to, że go obudziłam. Niechcący zresztą. 
- Miałam taki koszmarny sen - powiedziałam, jeszcze nieco roztrzęsiona, i się przytuliłam mocno do niego. - Moi prześladowcy mi się przyśnili... chcieli mnie z kamienicy zepchnąć... 
- Ja ich pozabijam... co oni z tobą zrobili przez te trzy dni - w głosie Marco malowało się wyraźne oburzenie. - Nie przejmuj się kociątko, to tylko zły sen! Ze mną jesteś absolutnie bezpieczna, zapamiętaj - wyszeptał i mnie pocałował w czoło. 
- Taki cudny wieczór, a taki zły sen... - westchnęłam. 
- O czym ty myślałaś przed zaśnięciem? Nie analizuj już tego uwięzienia - powiedział mój luby. 
- Oj wiem, wiem... - powiedziałam. - Chodźmy już do łóżka! Wybacz, że cię obudziłam. Jutro na treningu musisz być przecież wyspany... 
- Nic nie szkodzi - powiedział. - Wypiję kawę rano, jakby co. 
Poszliśmy więc do sypialni, przylgnęłam do mojego ukochanego najbardziej jak mogłam. 
- A teraz śpij dobrze... słodkich snów, skarbie - powiedział cicho blondyn i pocałował mnie w policzek. 
- Wzajemnie - odparłam i zamknęłam oczy. O matko... miałam nadzieję nie mieć więcej takich koszmarnych snów. 


W środowy poranek obudziłam się na szczęście już bez wrzasku, nie miałam drugiego koszmarnego snu. Uff! 
Marco jeszcze spał. Pomyślałam, że zrobię dla nas śniadanie. Wzięłam zatem prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół. 
Co by tu pysznego zrobić, zastanawiałam się. Nagle mój wzrok padł na gofrownicę, robiącą gofry wyglądające jak logo BVB. Widziałam takie gofrownice w oficjalnym sklepie Borussii. Marco musiał tam kupić. 
Zobaczyłam, czy byłoby z czym zrobić te gofry. Był sos czekoladowy, bita śmietana w sprayu... Więc do dzieła, pomyślałam. Marco będzie zadowolony. 
Wyciągnęłam gofrownicę z pudełka, wypadła nagle jakaś kartka. Rzuciłam na nią okiem i padłam gradem. To było... wspólne zdjęcie Caro i Marco! Skąd ono się tam wzięło?! Na zdjęciu była też data, to zdjęcie pochodziło na pewno z czasów, kiedy niestety jeszcze byli razem. Na szczęście, ten okres Marco już ma za sobą dawno. 
Ale i tak poczułam ukłucie serca, jak zobaczyłam mordę tej głupiej krowy. 
Wiedziałam, co z tym zdjęciem zrobić. Porwałam je bez skrupułów i wyrzuciłam do kosza. 
Zajęłam się przygotowywaniem gofrów. Już kończyłam, gdy na dół zszedł Marco. W samych bokserkach. 
- A tobie nie za gorąco? - zaśmiałam się. 
- Jak ciebie widzę, to zawsze mi ciepło - stwierdził. - Czemu już z łóżka uciekłaś? Myślałem, że... 
- Też cię kocham - powiedziałam i go uściskałam, wiedziałam, że o to mu chodzi. Oj, ja również po tej rozłące nie mogłam się nim nacieszyć. Kochany blondyn! 
- Widzę, gofry robisz - uśmiechnął się Marco. - Wiesz co lubię! 
Cmoknęłam go tylko na to w usta i wyciągnęłam ostatnie gofry. Zaczęłam je polewać, a Marco poszedł się umyć i ubrać. Znalazłam w szafce butelkę coca-coli! Ja to mam nosa. 
Gdy Marco wrócił, postanowiłam, że poruszę temat jego uroczego tatuażu na ręku. 
- Marco, a ja mam takie pytanie... - zaczęłam.
- Wal śmiało, nie dygaj - zaśmiał się mój rozmówca. 
- Co cię tchnęło do zrobienia tatuażu? Nigdy wcześniej nie pytałam chyba - powiedziałam. 
- A wiesz... chciałem po prostu mieć taką trwałą ozdobę. Przemyślałem to wiele razy - odparł. - Namawiałem też sporo razy Mario do zrobienia tatuażu, ale się nie dał przekonać. 
- Może boi się bólu? Słyszałam, że to bolesne - powiedziałam. - Sama bym się bała. 
- Oj tam, da się przeżyć - powiedział. - A może Ty byś sobie zrobiła? Chętnie ci zafunduję... 
- Matka by mnie zabiła - stwierdziłam. 
- Dorosła jesteś - powiedział ze zdziwieniem. - Na przykład... ja bym sobie zrobił połówkę serca na ramieniu i ty to samo. Na znak naszej miłości. Ale ja cię do niczego absolutnie nie zmuszam, kochanie - powiedział, patrząc mi czule w oczy. 
Zaintrygował mnie ten pomysł. Postanowiłam to przemyśleć. Może faktycznie nie jest to taki straszny ból? Zresztą... z Marco wszystko da się przeżyć. 
- Wiesz co? Przemyślę to - powiedziałam. 
- Ale wiesz, nie zmuszam cię - powtórzył. 
- Ależ ja wiem o tym, bejbe - powiedziałam ze śmiechem i położyłam mu głowę na ramieniu. - Odprowadzić cię na trening? 
- Byłbym wniebowzięty - powiedział Marco. - Właśnie, musisz się żywa Moritzowi pokazać! On też wiedział o twoim zaginięciu i również się martwił. 
- Cały klub pewnie już wie - mruknęłam. - Jestem sławna - zaśmiałam się. 
- Jeśli chłopakom rozgadał, to możliwe - stwierdził. - Moritz czasem za dużo gada, ale i tak go bardzo lubię. 
- To się zbierajmy! Bo jak się spóźnisz, to ci Jurgen da w kość - powiedziałam. 
Marco spojrzał na zegar i zrobił wielkie oczy. 
- Faktycznie, chodźmy szybko - pokiwał głową. 
Zagadaliśmy się nieco. Więc szybko się przygotowaliśmy i wyszliśmy. 


// ocenę tego rozdziału pozostawiam Wam :) 
comment, please :D 
pozdrawiam czytających <3 

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 26

Siedziałam na tylnym siedzeniu, wycieńczona i osłabiona. Marco siedział obok mnie, Robert prowadził a Mario zajmował miejsce obok niego. Wracałam wreszcie do domu. Przejrzałam się w lusterku. To, co zobaczyłam, przeraziło mnie.
- O kurwa - wymsknęło mi się. - Jak ja wyglądam... 
Wyglądałam masakrycznie. Cała blada byłam, włosy przetłuszczone, oczy podkrążone... 
- Co się wyglądem przejmujesz, ważne, że jesteś z nami - Mario odwrócił się do mnie. -  Prawda, chłopaki? 
- Dobrze gada, polać mu - Marco pokiwał głową i wziął mnie za rękę. - A tak się bałem, że już Cię nigdy nie zobaczę... 
- Ja również - powiedziałam ze smutkiem. - Caro mi groziła, że nigdy już cię nie spotkam, żebym przygotowała się na najgorsze... 
- Zapomnij o Caro - uciął Marco. - Nie rozmawiajmy już o niej. 
Robert zaparkował przed naszym uroczym domem. Nie mogłam się doczekać, aż wreszcie napełnię żołądek i się położę na wygodnej kanapie. 
- A wy co, nie wpadniecie? - zapytał Marco. 
- Nacieszcie się sobą - odparł Mario. 
- Dokładnie - dodał Robert. - Jutro po treningu może jakiś meeting? 
- Niech będzie i tak - powiedział Marco. - To do zobaczenia! 
Pożegnaliśmy się i weszliśmy do domu. Aż miałam ochotę pocałować próg. Od razu podbiegłam do lodówki, ale z oburzeniem przekonałam się, że była pusta! 
- Marco! - zawołałam wściekła. - Czemu lodówka jest pusta? Z głodu umieram... 
- Przepraszam cię skarbie najmocniej, ale jak Ciebie nie było, to apetytu w ogóle nie miałem - powiedział przepraszającym tonem. - Tu w szafce są jakieś chrupki, a ja mogę w międzyczasie iść po jakieś zakupy. 
- Miło by było - powiedziałam. Jak byłam głodna, zawsze byłam bardzo rozdrażniona. 
Mój ukochany szybko założył buty i wyszedł, a ja wzięłam chrupki i rozłożyłam się na kanapie. Nawet się nie zorientowałam, jak całą paczkę zjadłam. 
Postanowiłam wyjść do ogrodu zapalić. Kolejny szok. Miałam prawie całą paczkę, a teraz ledwie połowa została. Syknęłam tylko i wyszłam. 
Gdy puszczałam sobie dymek, wrócił mój luby. Nie od razu przyszedł zwrócić mi uwagę, najpierw poszedł na górę i przez 10 minut coś tam robił. W końcu przyszedł do mnie. 
- Nadia, a ty znowu... - powiedział. - Jak mam ciebie potem całować...
- Lepiej się przyznaj, że mi pół paczki wypaliłeś - odparłam. 
- Tak, przyznaję się, ale mogę ci nawet kilka paczek odkupić - powiedział skruszony. - Zapaliłem, bo byłem bardzo zestresowany twoją nieobecnością. 
- Ale ty nie możesz palić! Jesteś piłkarzem - syknęłam. - Nie możesz się uzależnić... 
- Kochanie, nie kłóćmy się, nie teraz - powiedział Marco. - Chcę tego wieczoru nacieszyć się tobą jak tylko się da... Kończ tą fajkę i chodź do domu... 
Zaciągnęłam się jeszcze parę razy i weszłam z Marco do domu. Nie mogłam się na niego gniewać za takie głupstwa. Kochałam go bezgranicznie. 
- To co dziś na kolację? - zapytałam. 
- Sam ją dziś przygotuję, jestem pewien że ci posmakuje - powiedział. - A ty odpoczywaj... 
- Okej - odparłam i poszłam się ogarniać do łazienki. Zrobiłam sobie gorącą, lawendową kąpiel dla relaksu, jakiego potrzebowałam. 
Wysuszyłam szybko włosy, narzuciłam szlafrok i zmierzałam do sypialni po jakieś ubrania. Byłam już na schodach, gdy usłyszałam Marco.
- Nadia! 
- Tak? 
- Możesz na chwilę tu przyjść? 
Poszłam do kuchni, jak mnie Marco prosił. 
- Nie idź teraz do sypialni, ok? - poprosił. 
- Czyżby niespodzianka? 
- Możliwe, możliwe - uśmiechnął się tajemniczo. 
- Ale ja jakieś ubrania muszę sobie wziąć - powiedziałam. 
- To ja ci mogę przynieść, jakie chcesz? 
- To przynieś mi dżinsy, białą koszulkę z sercem i bieliznę - odparłam. 
Marco spełnił moją prośbę. Ubrałam się, i poszłam pooglądać TV. Oglądałam właśnie magazyn ligi angielskiej, gdy Marco mnie zawołał. Poszłam, i zastałam ładnie nakryty stół ze świecami i kolacją. 
- Wow, Marco... postarałeś się i to nieźle - stwierdziłam. 
- Dla ciebie kochanie - powiedział i mnie od razu pocałował w usta. - Mój skarb zasługuje na pyszną kolację! 
Mój boski blondyn przygotował na kolację spaghetti z krewetkami (wiedział, że je uwielbiam!), sałatkę grecką i truskawki w czekoladzie... do tego butelka dobrego szampana. Byłam zachwycona postawą mojego ukochanego. 
Okazało się, że z Marco jest niezły kuchcik. Spaghetti było świetne, sałatka również. Potem popijaliśmy szampana, aż do dna, i karmiliśmy się wzajemnie truskawkami w czekoladzie. Wreszcie poczułam się szczęśliwa, pierwszy raz, odkąd mnie chłopaki uwolnili od tej psychopatki. 
Zaczęło mi kręcić się w głowie od tego szampana. 
- Jak się skarbie czujesz? - Marco położył swoją dłoń na mojej. 
- A dzięki, jest super... bo jestem z Tobą - powiedziałam rozmarzonym głosem. - Tylko trochę w bańce mi się kręci... 
- Chodźmy do sypialni - powiedział mój ukochany i pociągnął mnie za rękę. 
Nasze łóżko było posypane płatkami róż. Podłoga również. Paliły się także dwa waniliowe kadzidełka. Byłam po prostu zachwycona. Marco znowu mnie zaskoczył, oczywiście jak najbardziej pozytywnie. 
- Marco, jesteś po prostu kochany - powiedziałam i przytuliłam się do niego. - Jesteś najcudowniejszym chłopakiem na świecie... 
- Tylko mi nie dziękuj - powiedział cicho. - Nacieszmy się teraz sobą, ile się tylko da... tak pusto było bez Ciebie w tym domu... 
Mój luby zapalił dyskretną lampkę i pchnął mnie delikatnie na łóżko. Widać było gwiazdy i księżyc za oknem oświetlające Dortmund. Nie mogło być piękniej! 
Już nie wiedziałam, czy to od szampana, czy od niezmiernej czułości mojej love dostawałam takich zawrotów głowy. Raczej i od tego, i od tego... 
Od tego przytulania się i całowania poczułam motylki w brzuchu. Czułam, że zostały wynagrodzone wszystkie moje niedawne przykrości. Marco wiedział, jak uwielbiam być traktowana! Gdy tylko we dwójkę zostawaliśmy... po prostu raj na ziemi. 
- Nadia, skarbie... nie pragniesz może tego samego co ja? - wyszeptał Marco. 
Spojrzał mi głęboko w oczy. Tak, czułam, że pragnę. 
- Tak - odpowiedziałam. 
Zaczęliśmy się wzajemnie rozbierać, poczułam jeszcze większe motylki w brzuchu. Mój blondyn cały czas mnie subtelnie trzymał i patrzył mi w oczy... 
Po wszystkim, wtuliłam się w niego, szykując się do snu. Nogi mi jeszcze całe drżały.  Pierwszy raz od piątku zasypiałam w jego ramionach, w wygodnym łóżku. Jakie to było wspaniałe uczucie... zaczynałam także powoli wierzyć, że już będzie wszystko lepiej się układało. 


// no i jak Wam się podoba? przepraszam, że taki krótki :) 
poprzednie rozdziały były smutne, a ten może aż za bardzo słodki, zresztą, same oceńcie :D 
oglądałyście dziś mecz? tylko 1:1, no ale cóż, dobre i to :) 
myślę, że oszczędzali się na środowe spotkanie z Bayernem :D 
swoją drogą, dziękuję za wszystkie komentarze, cieszę się, że czytacie moje opowiadanie :) 
i bardzo proszę wszystkich czytających ten rozdział o pozostawienie śladu po sobie :D 
Pozdrawiam :* 

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 25

(Marco) 

Na wtorkowym treningu byłem znowu nieobecny duchem. Jednak starałem się nie narazić trenerowi. Mario i Robert też jacyś nieswoi byli. Pogoda była ładna tego dnia. 
Uwielbiam trenować, świetny trener i jeszcze lepsi koledzy, ale w dzisiejszym dniu...
W końcu poszliśmy do szatni. Gdy tak szedliśmy całą gromadą, Mario mnie szturchnął.
- Szybko się przebieramy i jedziemy - szepnął. 
- Wiadomo - odpowiedziałem. 
- Co za życie... myślałem, że takie rzeczy to tylko w filmach się zdarzają - westchnął Robert. 
Pokiwaliśmy tylko głowami. Ogarnialiśmy się szybko, nasi koledzy to zauważyli. Normalnie to nigdy się nie śpieszyliśmy. 
- Czyżbyście wstąpili do straży pożarnej? - zażartował Mats. 
- Bardzo zabawne - powiedział Mario. 
- A na serio... gdzie pędzicie? - zapytał Mats. 
- Jest taka sprawa - powiedziałem, i mrugając do chłopaków, szybko wyszliśmy.
Usłyszałem jeszcze, jak Mats to skomentował. 

- Co im odbiło? W ogóle od wczoraj Marco nie jest sobą, zauważyliście? 
Nie miałem czasu dalej podsłuchiwać ani się tłumaczyć. Pojechaliśmy samochodem Roberta pod zakład pogrzebowy, w którym pracował Hans. Niedługo mieli zamykać. Siedzieliśmy przez jakiś czas i się nudziliśmy. Nagle zobaczyliśmy Caro wchodzącą do środka! Na szczęście, nie zauważyła nas. Zostawiła swój śmieszny samochód prawie przed drzwiami. 
Nagle znowu mnie jakiś smutek dopadł. A jeżeli Caro spełniła swoje groźby, o których mówiła mi Nadia... i przyszła kupić trumnę? 
Nie, nie, nie! Nie może być to prawdą. Łzy prawie zakręciły mi się w oczach. Ukryłem twarz w dłoniach, nie chciałem pokazać chłopakom, że taki miękki jestem. Ale tu chodziło o Nadię...
Ostatni raz widziałem ją w sobotę rano, a czułem się, jakbym parę lat jej nie widział.
- Marco, wszystko ok? - zaniepokoił się Mario. - Nie nakręcaj się. Wszystko będzie dobrze... 
- Tak... wszystko w porządku - wymamrotałem. - Lewy, jak tam sytuacja? 
- Bez zmian - odparł. 
Jeszcze jakiś czas siedzieliśmy w samochodzie, gdy nagle... wyszli Hans i Caro, trzymali się za ręce, ich miny były wesołe. 
- No, to teraz pożałujecie - syknąłem. - Wydłubałbym im oczy gołymi rękami. 
- Jaki obleśny samochód mają - skrzywił się Mario. 
- Robert, to teraz gazu - powiedziałem. 
- Zapiszmy ich numer rejestracyjny - powiedział Mario i zrobił, jak wymyślił. 
Robert mógłby być detektywem. Świetnie ich śledził swoim autem. 
- O matko... gdzie my jedziemy? - westchnął Mario. 
- Za Caro i Hansem - powiedział Robert. - Gdzie oni nas ciągną? 
Zamyśliłem się. Obmyślałem, co robić, gdy stanę oko w oko z prześladowcami mojej ukochanej. 
- Jeśli moje domysły są słuszne, kochanie, to już niedługo cię przytulę - pomyślałem gorączkowo. Żałowałem niezmiernie, że ta wariatka Caro kiedyś była moją dziewczyną. Jakbym tak mógł cofnąć czas...
Dojeżdżaliśmy na jakieś osiedle. Jakiś dom, nieco oddalony od reszty, okazał się domem Hansa i Caro, bo przed nim właśnie zaparkowali i tam weszli. 

Robert zaparkował samochód w dyskretnym miejscu i odwrócił się do nas. 
- To co robimy? - zapytał. 
- Jak to co?! Idziemy tam - odparłem. 
- Ale jakie to dziwne osiedle... tata opowiadał, że same podejrzane typki na tym osiedlu mieszkają - powiedział przejęty Mario. 
- Jak nie chcecie, to sam pójdę! Muszę odzyskać Nadię - powiedziałem z uporem, i wysiadłem. Chłopaki jednak poszli w moje ślady.
- Idziemy z tobą, przyda ci się obstawa - powiedział Robert. 
Nie bałem się nawet... za bardzo byłem wściekły. Na 99, 9 % już byłem pewny, że oni mają coś wspólnego z zaginięciem Nadii. Słyszałem w głowie wołanie Nadii o pomoc. 
Nagle zobaczyliśmy, że Hans wychodzi sam z domu i zmierza do samochodu. Mario pociągnął nas w krzaki, żeby nas nie zobaczył. W końcu odjechał gdzieś tą swoją landarą i mogliśmy iść dalej. 
Stanęliśmy przed podrapanymi drzwiami. Energicznie zastukałem. 
- Hans, czegoś ty znowu zapomniał?! - usłyszeliśmy głos mojej byłej i otworzyły się drzwi. 
- Marco?! Co ty tu robisz? - krzyknęła kompletnie zaskoczona.
- Witam, Caro! Mam nadzieję, że nie przeszkadzam! - wypaliłem i wszedłem do mieszkania, pociągając chłopaków za sobą. 
- A kto ci pozwolił wejść? Czego ty ode mnie chcesz? - krzyczała. 
- Ależ ty tępa jesteś! Gdzie jest Nadia, gadaj, bo będzie z tobą źle - odparłem. 
Robert i Mario pobiegli obszukać mieszkanie. Caro wzięła miotłę i zaczęła mnie okładać. 
- Wynoście się stąd, bo policję wezwę - krzyczała. 
Nagle przybiegł Mario. Wyglądał na zszokowanego.
- Chodź, zobacz, co na stole w salonie leży! 
Poszedłem, Caro podreptała za nami. Próbowała to coś zgarnąć szybko ze stołu, ale nie pozwoliłem jej na to. To coś, to były... narkotyki. Obok leżały dwie strzykawki. Wokół stołu leżało kilka pustych butelek po winie. I to takim najtańszym. 
- No to po tobie - powiedziałem. 
- Gadaj, gdzie Nadia! - krzyknął Mario. - Jakie oczy, ty musiałaś coś brać!
Faktycznie, sam się przyjrzałem. Musiała coś brać. 



Leżałam jak ogłuszona, już jedną nogą w zaświatach. Powoli przestawałam wierzyć, że jest dla mnie ratunek... chociaż chciałam wierzyć, że jeszcze spotkam moich przyjaciół, rodzinę i mojego ukochanego. 
Moi prześladowcy dziś nic do jedzenia mi nie przynieśli, żyłam tylko wodą z kranu. 
Nagle usłyszałam jakieś krzyki z góry. Należały do mojej prześladowczyni, moich dwóch przyjaciół... i Marco. Czyżby wpadli na pomysł, gdzie mogą mnie znaleźć?! 
Poczułam nagle nadzieję, wiarę, że jeszcze wszystko się uda, że będzie dobrze. 
Podbiegłam do drzwi, zaczęłam łomotać i krzyczeć. 
- Chłopaki! Tutaj jestem, w piwnicy! - krzyczałam z całej mocy. Zaczęłam mimowolnie szlochać. Myślałam, że przez ten ciągły płacz się w końcu odwodnię. 
Nagle ktoś przybiegł, to był Mario! Otworzył mi drzwi. Cholera! Nie były zamknięte na klucz, widocznie Hans lub Caro zapomnieli o tym. A ja głupia, nawet na klamkę nie nacisnęłam... Byłam przekonana, że są zakluczowane. 
Padłam od razu mojemu kumplowi w ramiona. 
- Mario! Wyjdźmy stąd jak najszybciej - zawołałam słabym i płaczliwym głosem. 
- Już dobrze, już jesteś bezpieczna - wyszeptał wzruszony Mario. - Chodźmy! 
Mario wyprowadził mnie na świeże powietrze, którego tak bardzo mi brakowało, i obiecując, że zaraz wszyscy trzej wrócą, pobiegł jeszcze po coś do domu Caro. 
Nagle... podjechał samochód, który prowadził Hans. Gdy mnie zobaczył uwolnioną, bardzo się zdenerwował. 
- Jakim cudem uciekłaś?! - krzyknął. - Chyba cię Caro nie zamknęła! 
Próbował mnie siłą z powrotem zaciągnąć do piwnicy. Jednak Mario i Robert prędko zareagowali. 
Hans poszedł sam do domu, niezadowolony. 
- Chłopaki! Gdzie jest Marco?! - zapytałam przerażona. 
Nie zdążyli odpowiedzieć, Caro i Hans właśnie wypchnęli mojego ukochanego zza drzwi. 
- Okej! Udało ci się tym razem, ale i tak to jeszcze nie koniec - krzyknęła Caro. - Jeszcze nas popamiętacie! I zatrzasnęła drzwi. 



Stałam na chodniku, cała roztrzęsiona i zapłakana. Także ze szczęścia, że wreszcie koniec więzienia. 
Marco, gdy Caro zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, napluł na nie. Po czym podbiegł do mnie... 
- Nadia! Skarbie... tak bardzo tęskniłem - zawołał i rzucił mi się na szyję. - Tak bardzo się martwiłem, już się bałem, że w zaświatach już jesteś przez nich. 
To była wielka chwila. Mario i Robert dyskretnie się oddalili, pokazując tylko nam uniesione kciuki. 
- Marco... oni mnie w piwnicy zamknęli i głodzili - powiedziałam płaczliwym głosem. - Nie miałam komórki, nie mogłam dać ci znaku życia. Myślałam, że mnie tu nie znajdziesz...
- Skarbie... nie odpuściłbym, dopóki bym cię nie znalazł - powiedział Marco wzruszonym głosem. - Kocham cię jak nikogo innego... 
Zauważyłam, że jemu też zeszkliły się oczy. Wtuliłam się w mojego ukochanego, nie mogłam się nim nacieszyć. Po tym wszystkim... 
- Oni jeszcze pożałują - wyszeptał mój ukochany. - Oni mają i biorą narkotyki, masz pojęcie? A za to, że cię uwięzili, wytoczymy im proces w sądzie. 
- Dobrze, dobrze... ale teraz, błagam, wracajmy do domu - wyszeptałam. - Głodna jestem jak wilk, żyłam prawie tylko wodą z kranu. 
Marco wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Już zaczynało się robić późno. Tylko jednego się bałam, że to tylko piękny sen, i zaraz znowu obudzę się w zimnej piwnicy... 
Jednak to była cudna prawda. Marco z kompanami mnie odnalazł i wyrwał prześladowcom. 



// no i co o tym myślicie ? :D 
bardzo proszę o komentowanie ;) 
pozdrawiam czytających. 

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 24

(Marco)

Wiedziałem, że nie mogę się poddać, że muszę odnaleźć Nadię. I to jak najszybciej... 

Gdy wracaliśmy, siedziałem jak ogłuszony. Chłopakom prawdopodobnie udzielił się mój przykry nastrój. Robert prawie by przejechał na czerwonym świetle. 
- Robert... jedź na komisariat - powiedziałem. - Muszę coś przecież działać. 
Robert pokiwał głową i zrobił, o co go poprosiłem. 
Na policji zgłosiłem zaginięcie Nadii. Przyjęli to, powiedzieli, że się odezwą, jak będzie coś wiadomo. Powtarzali, żebym się uspokoił. Niby jak mam się uspokoić, kiedy nie wiem, czy moja dziewczyna w ogóle żyje?! 
Nie miałem jednak zamiaru bezczynnie czekać, aż policja coś zdziała. Musiałem się dowiedzieć, gdzie mieszka ten Hans. 
- Chłopaki... trzeba się dowiedzieć, gdzie ten Hans mieszka - Mario po prostu odgadnął, o czym myślałem. To się nazywa bratnia dusza. 
- Koniecznie - powiedziałem. - Tylko w jaki sposób? 
- Trzeba jutro w szatni popytać, może ktoś go kojarzy... - stwierdził Robert. 
- A może jej tam wcale nie ma? - odezwał się Mario. - Ciekawe, co policja zrobi. 
Ja jednak czułem, że ktoś krzywdzi Nadię. Serce zaczęło mi to podpowiadać. Dzięki Mario wreszcie się zorientowałem, co może się dziać. Co ja bym bez takiego przyjaciela zrobił? 
- Nie spocznę, dopóki nie znajdę Nadii - powiedziałem stanowczo. - Dopóki jej nie znajdę, żywej czy martwej, nie dam sobie spokoju. 
Mario pokiwał jedynie głową i objął mnie ramieniem. Jak dobrze było mieć czyjeś wsparcie w tych trudnych momentach. 
Robert zaparkował przed moim domem. Wysiadłem na miękkich zupełnie nogach. 
- Kolejny samotny wieczór mnie czeka - powiedziałem smutnym głosem. - A noce są najgorsze... wtedy wszystkie złe myśli mnie najbardziej nawiedzają. 
Chłopacy objęli mnie ramionami i poszli ze mną do domu. Popijaliśmy wszyscy ziołową herbatę na ukojenie nerwów, gdy wziąłem komórkę Nadii i zacząłem przeglądać jej zdjęcia. Tak bardzo za nią tęskniłem... 
Nagle natrafiłem na zdjęcie tego Hansa. Nadia mi kiedyś pokazywała. Nie wiedziałem jednak, po co to jej było. 
- Patrzcie, chłopaki - powiedziałem. - To jest ten Hans. 
Mario i Robert zaczęli się przyglądać. Twarz Mario przybrała jakiś dziwny wyraz. 
- Czekajcie... ja go chyba kojarzę - powiedział powoli. 
- To ten Hans... jeżeli się nie mylę... to pracownik zakładu pogrzebowego - powiedział powolnym tonem. - A skąd wiem? Całkiem niedawno byłem z Marcelem na pogrzebie jego dziadka. Ale w życiu, w życiu bym się nie spodziewał, że właśnie ten Hans, jest w jakiejś zmowie z Caro! 
- Jak to?! - zdziwiłem się. - On ma swój zakład pogrzebowy?! 
- On bardziej w kostnicy pracuje, wiesz, mycie, ubieranie zwłok... - odparł Mario. - Wiem, bo z Marcelem byłem i on się tam kręcił. I przez to zapamiętałem. Nawet z nim pogawędkę krótką uciąłem, ale teraz się takich rzeczy dowiaduję... ja z początku myślałem, że to zupełnie inny Hans prześladuje Nadię! 
Czułem, że jestem na progu poznania tajemnicy. 
- Ale dalej nie wiemy, gdzie mieszka - powiedziałem. - I nie możemy być pewni, czy ona tam jest. 
- Właśnie, oni mogli ją gdzieś daleko wywieźć... - te słowa Roberta wywołały u mnie od razu łzy w oczach. 
- Robert, proszę cię, nie mów tak - krzyknąłem z nerwami w głosie. 
- Przepraszam - zreflektował się mój przyjaciel. - Ja mam taki pomysł, jutro zaczaimy się pod tym zakładem i będziemy go śledzić. W ten sposób zapewne dowiemy się, gdzie mieszka. 
- Świetny pomysł - powiedziałem. - Chłopaki... dzięki, że jesteście. Nie wiem, co bym bez was zrobił. 
Objęliśmy się wszyscy trzej. Nie czułem się już tak osamotniony, czułem, że jeszcze przytulę moją ukochaną, moi przyjaciele byli ze mną i chcieli mi pomóc. Nie mogłem się doczekać jutra. Chociaż... trochę także się obawiałem, że może już być za późno.



Prawie już zgasłam w tej piwnicy. Tak bardzo brakowało mi światła dziennego, przyjaciół, a zwłaszcza mojego ukochanego. I ulubionego jedzenia! Caro dawała mi jakieś niewielkie resztki. I uważała, że ma przez to wielkie serce. 
Nagle Hans i Caro wparowali do piwnicy, śmiejąc się wniebogłosy. 
- O, jeszcze żyje - stwierdził Hans. - Mocna jest. 
- Pewnie liczy, że Marco ją tu znajdzie - zaśmiała się Caro. - Hans, Marco nie wie, gdzie mieszkasz. Możemy spać spokojnie. 
- Tylko jest problem - powiedział Hans. - Ten jego kolega, Mario Goetze czy jak mu tam, widział mnie w pracy. Nawet z nim rozmawiałem. 
- Kiedy to było?! On też nie wie, gdzie mieszkasz - powiedziała Caro. 
- W sumie tak - uśmiechnął się Hans. 
- Nadia, nie rób już sobie nadziei - Caro zaczęła podskakiwać i klaskać w dłonie. - Przygotuj się na najgorsze. Ja się nad tobą nie zlituję, za nic ci nie daruję, że zniszczyłaś mój związek z Marco. 
- Ile mam Ci powtarzać?! - wybuchnęłam. - Marco z tobą zerwał, bo się w tobie odkochał, nie przeze mnie. Zdarza się, nie? I chyba chora jesteś psychicznie, bo ciągle żyjesz w tym błędnym przekonaniu... nie dajesz sobie nic powiedzieć. 
- Zęby dwa razy nie rosną - syknęła. - Sztucznej szczęki ci nie zafunduję, więc lepiej uważaj co mówisz... 
- Spokojnie, Caroline - powiedział Hans. - Wyjdźmy stąd, na świeże powietrze... 
- Nadia pewnie chciałaby iść do ogrodu - powiedziała Caro. - Może za rok ci pozwolę, na pięć minutek wyjść... w kajdankach! 
Roześmiali się oboje podłym śmiechem i wyszli. 
- Marco... Marco, błagam, spróbuj mnie znaleźć - wyszeptałam słabym głosem. - Oni skazali mnie na powolną śmierć... 

*

(Marco) 

Był już wieczór. Zastanawiałem się, co z Nadią się teraz dzieje. Czy sama ode mnie uciekła i jest szczęśliwa, czy jest gdzieś uwięziona i cierpi? 
Robert już poszedł do domu, Mario u mnie został na dłużej. Bardzo byłem z tego zadowolony, czułem wsparcie, jakiego potrzebowałem. 
- Mario... dzięki ci wielkie - powiedziałem. 
- Ale za co? 
- Za to, że jesteś, mnie wspierasz, i mi pomagasz... 
- Jestem twoim przyjacielem i zawsze będę cię wspierał. Wiesz, że możesz do mnie przyjść z każdym utrapieniem. 
- Gdyby nie Ty, no i Robert, nie wiem, co by się ze mną stało. W sobotę po meczu myślałem, że wyjdę z siebie. 
- Marco... a co ci serce podpowiada? Czujesz, że jeszcze przytulisz Nadię? 
- W głębi serca... czuję, że Nadia potrzebuje pomocy. Że woła mnie, a ja nie mogę jej znaleźć i jej pomóc. 
- Pewnie tak też faktycznie jest - stwierdził mój kumpel. - To właśnie jest miłość. Ty to masz stary szczęście...
- Co masz na myśli? 
- Ty i Robert zakochani, a ja jestem jedynym singlem. 
- Ty też znajdziesz sobie jakąś wspaniałą kobietę, jestem pewny - pocieszałem go. - Jesteś takim świetnym facetem, jestem przekonany, że jeszcze będziemy chodzili na podwójne randki.
- Potrójne - poprawił mnie Mario. - A tam, która zechce takiego brzydala... 
- Przestań - powiedziałem. - Nie możesz tak nisko siebie oceniać. 
Spędziliśmy jeszcze sporo czasu, rozmawiając. Nie była to jakaś błaha gadka, to była poważna rozmowa. 
A jutro czekało nas szpiegowanie. Czułem coraz bardziej, że moja dziewczyna ma kłopoty. 

// no i jak? ;) 
bardzo proszę o pozostawienie komentarza, każdego kto to czytał :D 

Liebster Award

Dziękuję bardzo osobom, które mnie nominowały :) (Anna Wielądek, Pyska,lokaaa,Iza Tarnoś,all, Mania i Do Gwizdka) 

Pytania na które muszę odpowiedzieć : 




(pytania od Pyśki) 

1. Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga?
2. Co robisz w wolnym czasie?
3. Co jest Twoją wadą a co zaletą ?
4. Co Cię denerwuje najbardziej na świecie ?
5. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa ?
6. Czy interesujesz się piłką nożną ? 
7. Wolisz być duszą towarzystwa  czy "szarą myszką" ?
8. Czy zrobiłaś kiedyś coś tak głupiego, że na samą myśl o tym  się rumienisz ?
9. Jakie są twoje zainteresowania ?
10. Czy masz czasami ochotę przestać prowadzić bloga ?
11. Czym jest dla Ciebie blog, który prowadzisz ? 


1. Pomyślałam, że będę miała co robić w ferie więc założyłam :) 

2. Rower, spacer, lub komputer. 
3. Wada - nieśmiałość, zaleta - hmm... wyrozumiała dosyć jestem :) 
4. Brak tolerancji... (sama doświadczyłam) 
5. Pizza ;) 
6. Pewnie, choć muszę przyznać że dopiero po Euro się tym zainteresowałam. 
7. Ciężko powiedzieć. 
8. Oj tak... 
9. BVB oczywiście, muzyka (The Beatles, Nirvana, itd... wymienione jest w rubryce "O mnie" na blogu.) 
10. Raczej nie. 
11. Hm... po prostu blogiem :) 

________________________________________________________________


(pytania od Ani W.) 

1. Od kiedy zaczęłaś/zacząłeś blogować?
2. Czy kiedykolwiek miałaś/miałeś zanik weny twórczej?
3. Ile blogów już masz w swojej kolekcji?
4. Jaka jest twoja pasja? 
5. Ile komentarzy uzbierałaś/uzbierałeś przy swoim pierwszym poście?
6. Wymień chociaż jedną ze swoich zalet
7. Jakiego gatunku muzyki słuchasz?
8. Jaka jest twoja reakcja gdy zobaczysz na swoim blogu ponad 10 komentarzy?
9.  Co jest twoją motywacją do pisania kolejnych postów?
10. Co sądzisz o sporcie?
11. Jaka jest twoja ulubiona liczba?


1. Od stycznia 2013. 
2. Nie pamiętam. 
3. Dopiero pierwszego prowadzę. 
4. Kibicowanie BVB, jazda na rowerze, pisanie opowiadania :)  
5. Nie pamiętam. 
6. Wyrozumiałość ;) 
7. Rock & metal
8. Wyraźny zaciesz na twarzy ;) 
9. Komentarze ;) 
10. Sama lubię jeździć rowerem jak już wspomniałam, ale lubię też oglądać piłkę nożną. ;> Choć sama raczej grać nie umiem. 
11. 666 <lol> 

______________________________________________________________________

pytania od lokaaa : 


1. W jakiej sytuacji przyszło ci na myśl że zaczniesz blogować ?
2. Często zdarza ci się napisać rozdział i cały usunąć?
3. Czy dajesz / dałabyś radę pisać kilka blogów?
4. Co cię najbardziej irytuję w innych ? 
5. Czy jesteś zazdrosny/a o to że inni blogerzy mają więcej komentarzy ? 
6. Co było najtrudniejsze gdy zakładałaś/eś bloga ?
7. Jakich opowiadań nie lubisz?
8. Masz ochotę pisać kolejny blog ?
9. Lubisz pomagać innym ? 
10 . Co chciałabyś przekazać w swoim blogu ?
11. Czego wręcz nie znosisz? 


1.Pomyślałam, że w ferie będę miała co robić i się zaczęło. 
2. Jak zaczynałam pisać, to tak. 
3. Nie wiem. 
4. Jak ktoś jest nietolerancyjny. 
5. Nie.
6. Pierwszy rozdział. 
7. Hmm... nie wiem ;) 
8. Może i się zacznie drugi, kto wie :) 
9. Zależy komu. 
10. Swoje uwielbienie dla BVB. 
11. Braku tolerancji (sama doświadczyłam, niestety.) 

1. Czy regularnie dodajesz nowe posty?
2. Czy czytasz z zaciekawieniem blogi czy tylko patrzysz szybko jednym okiem ?
3. twoja największa pasja to.?
4. Jaką książkę najbardziej lubisz? 
5. Czy masz coś przeciwko innym blogerkom , w senie czy cię denerwują 
6. Jaki piłkarz według ciebie jest najprzystojniejszy?
7. Ile widziałaś meczy w którym grał ten przystojny piłkarz 
8. Czy zakładasz nowy blog ?
9.Denerwują cię osoby które robią sobie na twoim blogu reklamę
10 . Wolisz pisać krótkie czy długie rozdziały ?
11. Lubisz oglądać mecze piłki nożnej ?


1. Staram się jak mogę :) 
2. Raczej z zaciekawieniem ;3 
3. Słuchanie muzyki, jazda rowerem, oglądanie meczów BVB ;]] 
4. Nie wiem 
5. Raczej nie 
6. Mario Goetze & Marco Reus, nie dość, że przystojni, to jeszcze zajebiście umieją
grać :D 
7. Nie liczyłam :D 
8. Jak skończę pisać aktualne opowiadanie, to możliwe że założę nowy :) 
9. Raczej nie
10. Różnie 
11. Jasne :3 

_______________________________________________________________

pytania od Izy : 


1. Jak długo piszesz jeden rozdział ?
2. Jak czujesz się , gdy ktoś skomentuje twój post ?
3. Chętnie zasiadasz do pisania nowych rozdziałów ?
4. Spotkałaś/łeś się z negatywną krytyką twojej twórczości ?
5. Lubisz pisać ?
6. Jakiego gatunku muzyki słuchasz ?
7. Czy muzyka którą słuchasz , oddziałuje jakoś na twoje rozdziały , bloga ?
8. Czy zmieniło się coś w twoim życiu od czasu kiedy piszesz bloga ?
9. Lubisz spędzać wolny czas grając w piłkę ?
10. Masz swój ulubiony blog do czytania ? Jaki ?
11. Jak widzisz się za 5 lat ? 

1. Różnie. 
2. Cieszę się, to miłe ;) 
3. Pewnie że tak. 
4. Nie. 
5. Tak! 
6. Rock & metal
7. Raczej nie. 
8. Czasami zamyślam się na lekcjach i myślę co by napisać w kolejnym rozdziale ;) 
9. Nie ma z kim grać :c Na wf-ie czasem gramy, ale nie wychodzi mi to za bardzo. 
10. Jest kilka takich, w tym Twój :) 
11. Nie wiem jeszcze, mam nadzieję mieć jakąś dobrą pracę :) 

______________________________________________________________

pytania od all (Monika & Mari) 


1. Dlaczego zdecydowałaś się na prowadzenie bloga ?
2. Jak długo bloggujesz ?
3. Twoje hobby, zainteresowania ?
4. Ulubiona piosenka ?
5. Najmilsze słowa,jakie w życiu usłyszałaś ?
6. Ulubiony sportowiec ?
7. Ulubiony sport ?
8. Wymień 3 swoje zalety i wady.
9. Kto, lub co jest Twoją największą motywacją ?
10. Ulubiony cytat ? 


1. Pomyślałam, że będę co w ferie miała robić, i się zaczęło od tego :) 
2. Od stycznia 2013. 
3. Słuchanie muzyki & kibicowanie BVB! :D 
4. Mnóstwo ich jest, ale taka najukochańsza to The Beatles - All My Loving 
6. Mario Goetze & Marco Reus! :D 
7. Lubię oglądać piłkę nożną, ale sama raczej nie umiem grać. Za to lubię jeździć rowerem gdy tylko pogoda pozwala :D 
8. Wymienię po jednej, ok? ;) zaleta : wyrozumiałość, wada : nieśmiałość 
9. Komentarze, dobre opinie. 
10. "Nikt nie umiera bez utraty dziewictwa, życie pier*oli nas wszystkich." Kurt Cobain, lider Nirvany 

________________________________________________________________

pytania od Mani :

1.Co skłoniło cię do pisania ?
2.Ile masz blogów ?
3.Od kiedy interesujesz się piłką ?
4.Co jest twoją wadą, a co zaletą ?
5. Czym jest dla Ciebie blog, który prowadzisz ?
6.Jaka jest twoja reakcja gdy zobaczysz na swoim blogu 10 komentarzy ?
7.Co sądzisz o sporcie ? 
8.Jakie są twoje zainteresowania ?
9.Ulubiony klub ?
10.Ulubiony piłkarz ?


1. Ponieważ uwielbiam BVB, pomyślałam, że w ferie będę miała co robić 
i napiszę o tym opowiadanie. Mimo że ferie dawno się skończyły, postanowiłam
dalej prowadzić tego bloga ;] 
2. Póki co jeden. 
3. Przyznam, że Euro 2012 mi w tym pomogło :) 
4. Wadą nieśmiałość, zaletą wyrozumiałość. 
5. Częścią mojego życia. 
6. Zaciesz na twarzy <3 
7. Lubię jeździć rowerem, a piłkę nożną raczej tylko oglądać, sama nie mam raczej
zdolności piłkarskich. 
8. BVB, słuchanie muzyki (rock&metal) 
9. Borussia Dortmund oczywiście :) 
10. Marco Reus & Mario Goetze ;) 

________________________________________________________________ 

pytania od Do Gwizdka :


1. Co Cię zainspirowało do napisania bloga?
2. Co cię najbardziej denerwuje?
3. Co wywołuje w Tobie radość?
4. Ulubiony klub i piłkarz? (Piłka nożna)
5. Jaki jest twój ulubiony kolor?
6. Jaka jest twoja ulubiona książka?
7. Film, który ci się najbardziej podoba, to?
8.Ulubione słodycze?
9. Twój ulubiony gatunek muzyki, to?
10. Co jest twoim Hobby?
11. Wymień po jednej swojej wadzie i zalecie.

1. Uwielbiam BVB, pomyślałam, że podczas ferii napiszę o nich opowiadanie. 
Ferie się dawno skończyły, ale postanowiłam dalej ten blog prowadzić :) 
2. Brak tolerancji. 
3. Kiedy BVB wygrywa mecz :3 
4. Borussia Dortmund oczywiście! :3 / Mario Goetze i Marco Reus 
5. Żółty, czarny, fioletowy 
6. Nie wiem 
7. Mało ich oglądam, ale podobają mi się "Podkręć jak Beckham" "A Hard Day's Night" 
8. Czekolada z orzechami <3 przyznam się nawet, że jestem wręcz uzależniona od czekolady. 
9. Rock i metal 
10. Oglądanie meczów BVB, słuchanie muzyki, jazda rowerem 
11. Wada - nieśmiałość, zaleta - wyrozumiałość 

________________________________________________________________
Nominowane przeze mnie blogi : 

 http://trulululululululu.blogspot.com/
http://marco-kamila-bvb.blogspot.com/
http://two-love-one-life.blogspot.com/
http://awwrrr.blogspot.com/
http://pilkanoznamoimsposobemzycia.blogspot.com/
http://zlaczyla-nas-pilka.blogspot.com/


Moje pytania dla nominowanych : 

1. Jak to się stało, że zaczęłaś prowadzić bloga? 
2. Twoje hobby? 
3. Twój ulubiony kolor? 
4. Twój ulubiony przedmiot w szkole? 
5. Jakiej muzyki lubisz słuchać? 
6. Jak to się stało, że zainteresowałaś się piłką nożną? 
7. Twój ulubiony klub piłkarski ?
8. Czego najbardziej nie cierpisz u innych ?
9. Co najbardziej cenisz u innych? 
10. Jaki jest twój ulubiony piłkarz ? 
11. Jaki jest twój ulubiony napój ? ;) 

Jak odpowiecie na pytania, to dajcie znać :) 
Chętnie przeczytam odpowiedzi :)
Pozdrawiam. Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy mnie nominowali :3